tw: brutalne sceny
Wzdrygnął się na ten akt słabości. Jakim prawem ten tutaj śmiał się nazywać jego uczniem, skoro do swojej porażki przyznawał się z takim spokojem? Czy on zdawał sobie sprawę, na jaki wstyd go nieustannie narażał?— Dałeś mu dokonać zemsty? — powtórzył z niedowierzaniem. — Aż tak kochasz być okaleczany? Uwielbiasz, jak ci się krew z ryja leje? — Skrzywił się, patrząc na niego z obrzydzeniem.
— N-n-nie! N-nie lubię! - zapewniał. — J-ja... on... S-spanikowałem, b-bo oderwałem mu ucho! O-on... t-to wnuk liderki! — tłumaczył z przejęciem.
— I co z tego? Ta liderka to zwykła idiotka, a nie ktoś, kogo należy się bać! — Wręcz emanował wściekłością. Z pyska pociekła mu ślina. Widział przed oczami krew cieknącą ze zmasakrowanego ciała arlekina. Gdyby tylko mógł, doprowadziłby go do najgorszego stanu. — Przyznaj się, jesteś pieprzonym masochista, lubisz być oszpecany, tak? Dobrze, skoro tego chcesz — urwał, prostując się — to spełnię twoje pragnienie.
Bez żadnego ostrzeżenia przejechał mu łapą z wysuniętymi pazurami wzdłuż pyska, zahaczając o oko.
Młodszy wrzasnął, a ze zranionego miejsca prócz krwi pociekły łzy.
— N-nie! N-nie jestem! — załkał, drżąc na całym ciele. — Nie lubię! Nie! — pisnął.
— Na pewno nie lubisz? — warczał dalej, z każdym słowem podnosząc głos coraz bardziej. Sieknął mu łapą po pysku. — Dalej kłamiesz mi prosto w mordę, ty zapchlona kupo futra? Dobrze zdajesz sobie sprawę, że zawsze będziesz nikim i zasługujesz jedynie na żarcie gówna. Najpierw ryczysz, że się boisz, a teraz przychodzisz po spełnieniu swoich fetyszów? Żałosne. Ale dobrze, skoro tak to kochasz, to może sprawie ci jeszcze trochę więcej radości? — spytał, uśmiechając się i pazurami przedzierając drugie oko. — Tak lepiej, jak z dwóch stron, prawda? Ah, ty to masz pecha do tych samotników, znowu cię jakiś urządził? — Nachylił się, nie zwracając uwagi na jego płacz. — Mam nadzieję, że jasno dałem ci do zrozumienia, co o tobie myślę — mruknął, po raz kolejny lekko go przyduszając do ziemi.
Charknął, próbując mu się wyrwać. Zakaszlał, po czym kopnął go tylną łapą w pierś, by go z siebie zrzucić.
— Nie! — wrzasnął uczeń, pociągając nosem.
Krwawnik skrzywił się z bólu, jaki rozszedł się po jego ciele. Odsunął się na parę kroków.
— Nie dosyć, że sprzeciwiasz mi się, podnosisz na mnie głos, to jeszcze śmiesz używać wobec mnie przemocy? — prychnął z rozbawieniem zmieszanym ze zirytowaniem. Brzmiał jak histeryk. — Niedorzeczność. Wyciągasz do kogoś pomocną łapę, a on ci ją całą ujebie — dodał niczym w transie, bez wahania rzucając się z powrotem na niego i pazurami wczepiając się w jego bok.
Arlekin zdążył jedynie zjeżyć sierść. Nie udało mu się w porę zareagować, przez co mentor zadał mu cios. Znów wrzasnął, po czym odwrócił się i dał mu łapą po pysku. Nie silił się na delikatność.
— Zostaw mnie! — krzyknął.
— Znowu? — prychnął starszy, ignorując jego żądania i ocierając się po uderzeniu. — Jesteś bezczelny. Niewychowany. Bezwartościowy — wymieniał, wyrywając mu sierść z grzbietu, bo tylko tam udało mu się chapsnąć zębiskami. — Spróbuj, chociażby tylko jeszcze jeden raz mnie tak mocno uderzyć, a zadbam, byś gryzł piach na zawsze — zagroził ze śmiertelnie poważnym tonem głosu.
Wrzask uciekał młodszemu z gardła, a ciało wręcz odmawiało mu posłuszeństwa z bólu. Upadł na śnieg, mocząc go krwią i łzami.
— Przepraszam! — darł się. — Przepraszam! Nie uderzę! Nie uderzę! Nigdy! — łkał w ziemię
— Nie wierzę już w ani jedno twoje słowo, parszywy śmieciu — syknął, widząc jego zachowanie.
Sam musiał otrzepać się z kurzu i doprowadzić się do porządku, by choć na moment odzyskać sił. Nie zamierzał jednak stopować. Spodziewał się podporządkować sobie ucznia na zawsze. Liczył na jego wierność i oddanie, a zamiast tego dostawał to. To, co stworzył poprzez liczne treningi, próbowało go zniszczyć.
— Ostro przesadziłeś — syknął, mrużąc oczy i podchodząc do niego na nowo. — Kiedy chciałem, byś zadał mi ból, nie zrobiłeś tego. Teraz kiedy miałeś mi być posłuszny, sprzeciwiłeś się — mruczał z grobową powagą w głosie. — Powiedz mi, czy ty wiesz, co to znaczy dla mnie? Kiedy poświęcam się dla ciebie, pozwalam stawiać się w centrum upokorzenia? A ty... Ty jesteś po prostu niewdzięczny. — Stanął nad nim, a łapę postawił na czubku jego głowy i wbił pazury, ciągnąc czaszkę do tyłu. Nachylił się do jego ucha. — Nie zasługujesz na wszystko, co dzięki mnie osiągnąłeś. Beze mnie byłbyś nikim na zawsze, a jeśli zamierzasz dalej posuwać się do takich czynów, zostawię cię i pozwolę ci przepaść na zawsze. Będziesz jak robak, skryty w ziemi. Twoje wyjście na wierch równa się spotkaniu z głodnym ptakiem. Krótko mówiąc — westchnął — czeka cię śmierć.
Arlekin wrzasnął po raz kolejny. Obsmarkał się, a gluty zwisały mu z nosa, gdy próbował przełykać łzy, gromadzące się w gardle. Łapał oddechy, próbując się uspokoić, a jego ciało drżało. Zamknął oczy, nie odpowiadając mu.
— I teraz nagle co? Nic nie potrafisz powiedzieć, nic nie potrafisz zrobić? — prychnął. — Gdyby była tu kałuża, zobaczyłbyś teraz swoje odbicie i to, jak fatalnie wyglądasz. Katastrofa. Koszmar. Beznadzieja — wymieniał, patrząc na jego postrzępione uszy. — Nawet mi nie jest przykro. Zamiast docenić szansę, którą ci dałem, postanowiłeś zostać potworem.
Uczeń schylił łeb, kryjąc pod sobą ogon.
— J-ja już nie chcę — szepnął.
— O proszę! Znowu to samo! On znowu nie chce — krzyknął maniakalnie, odsuwając się od ucznia i stając naprzeciw niego. Pazur wbił w jego podbródek, unosząc go do góry. — Otwórz te zakrwawione ślepia. Spójrz na mnie i powiedz. Kim jesteś?
Otworzył oczy, które przesiąknięte były bólem i strachem.
— N-Nikim. J-jestem nikim. — załkał.
— Głośniej — nakazał. — Powiedz to głośniej. — Wydał z siebie cichy pomruk zadowolenia, przejeżdżając pazurami w bok jego szyi. — Krzycz.
Młodszy przełknął ślinę, ponownie drąc się z powodu bólu.
— Jestem nikim! Nikim! Nikim! Nikim!
— I zawsze nim będziesz. Straciłem nadzieję na twoje odkupienie — stwierdził, unosząc wzrok i rozglądając się na dźwięk trzasku gałęzi. — Nie mazgaj się. Zapoluj. Coś tam siedzi i wie już o naszej obecności.
<Nikt?>
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz