Krucza Łapa siedział na uboczu bardzo znużony. Miał dookoła się śnieg, który niesamowicie moczył mu łapy. Nie lubił tego uczucia. Gniewnie machnął ogonem, roznosząc śnieg na boki.
Czekał na mentorkę, która była omówić coś z innymi wojownikami. Marchewka podeszła do niego po chwili, machając przyjaźnie ogonem.
- Dzień Dobry, Krucza Łapo.
- Bry. - Mruknął, wstając.
Nie miał za bardzo humoru. Zresztą, czy kiedykolwiek widać było u niego uśmiech na pysku? Niby czerpał przyjemność z treningów, bo wiedział, że są pożyteczne, a jednak nie był tak entuzjastycznie nastawiony jak jego mentorka.
Rudzielec poczłapał za starszą kotką. Po drodze dowiedział się, że będzie miał trening z tropienia. Pożyteczna umiejętność, na którą Kruk zapatrywał się bardzo pozytywnie. Był niemal pewny, że przyjdzie mu łatwo, w końcu co jest trudnego w tropieniu zająców?
Dotarli na miejsce, w którym czuł naprawdę wielką mieszankę zapachów. Jedną z nich był on, drugą mentorka, a poza nimi jeszcze z sześć różnych woni zwierząt, nie mówiąc już o zapachu, który dawało otoczenie.
Marchewka przekazała mu najważniejsze informacje, wraz z opisami zapachów, których Kruk do tej pory nie poznał. Wiadomo, zająca czy wiewiórka kojarzył, ponieważ jadł je ze stosu ze zwierzyną. Może i były martwe jakiś czas, ale zapach pozostał. Kruk mógł go gdzieś wyczuć w całej tej mieszańce woni. Co znaczyło, że kiedyś gdzieś przechodził tedy zając.
Marchewka opowiadała mu o plusach tropienia, że to bardzo przydatna umiejętność, a jej uczeń się z nią zgadzał. Dawała również opisy innych klanów, i ich specyficznych zapachach. Napomniała z kim mamy dobre relacje, z kim gorsze, kogo miał unikać. Ogólnie, Kruk nigdy nie był specjalnie chętny do zawierania nowych przyjaźni, także nie planował również szlajać się po granicach w poszukiwaniu guza.
- Dobra, więc pora na praktykę! Wiem, ta teoria mogła być strasznie nudna, ale nie przejmuj się bo zaraz zrobi się ciekawie! - oznajmiła mentorka.
- Teoria była w porządku - odparł, wstając z ziemi, bo od gadaniny Marchewki przysiadł, wiedząc, że to chwilę potrwa.
Poszedł za mentorką.
- Zaciągnij się powietrzem. Co czujesz? - zapytała.
Wziął głębszy wdech.
- Nie wiem. Ptaki chyba i może wiewiórkę? - mruknął.
- Nie tak źle! A jesteś w stanie powiedzieć mi, czy ich zapachy są słabe, mocne?
- Hmm, niespecjalnie. Wydaje mi się, że wiewiórkę gorzej czuć, niż ptaki. - powiedział.
- Super! - pochwaliła go. - Wiesz, co to znaczy?
- A skąd mam wiedzieć? - Przewrócił oczami.
- Mocniejszy zapach oznacza, że zwierzę niedawno tutaj było i nadal masz szansę je odnaleźć i upolować. - odpowiedziała. - Słabszy znaczy, że prawdopodobnie wiewiórka już dawno stąd uciekła.
Kruk pokiwał głową w zrozumieniu. Marchewka zaczęła coś mówić o kierunkach wiatru. Jeśli wiał w naszą stronę, jesteśmy na wygranej pozycji. Jeśli nie, to mamy problem. Zwierzyna wyczuje drapieżnika na długo, nim do nich podejdziemy i ucieknie. Kruk słuchał i słuchał. Śnieg w międzyczasie zaczął spadać z nieba.
- Fajnie, że uczysz się w zimę - powiedziała Marchewka, kiedy wspólnie szli przez warstwę śniegu, wracając do obozu.
- Czemu?
- W Porę Nowych Liści będziesz miał prościej, bez śniegu dookoła, a z drzewami pełnymi liści - odparła.
Kruk pokiwał głową. Szli przez tereny klanu, patrząc na spadający dookoła śnieg. Marchewka przyspieszyła kroku, bo marzły jej łapy, z kolei Kruk oznajmił jej, że jeszcze tu chwilę pobędzie. Po pięćdziesięciu obietnicach, że wróci przed nocą do obozu, dostał zgodę na zostanie.
Wyruszył więc w losowym kierunku, docierając w końcu do jakiejś granicy klanu, bo wyraźnie mógł poczuć obcą woń. Dobrze się składało, bo dzisiaj nauczył się je rozróżniać. Nie był tylko pewien który to był klan.
<Ktoś z innego klanu może? >
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz