— Więc pójdę z tobą. — miauknęła, obracając się i idąc w kierunku wyjścia. Irytowało ją cholernie trzymanie w klanie tego nieudacznika życiowego i najgorszego błędu swoich rodziców. Powinien zdychać w Mrocznej Puszczy razem z Piasek.
Rozżarzona Łapa ruszył za nią, by nie wystawiać jej cierpliwości na próbę. Kotka widziała jak chodził. Miał zesztywniałe od ruchu łapy, ale jakoś niespecjalnie było jej go żal. Ona miała tak samo gdy jego babcia rządziła klanem.
Gdy poszli już wystarczająco daleko, otworzyła pysk, poruszając nozdrzami. Czuła zapach zwierzyny dość blisko. Musiało starczyć.
— Możesz polować — mruknęła. Sama też chciała rozruszać trochę łapy. Już ją świerzbiły przez mniej polowań. — Ja też się przyłożę.
Rudzielec zgodnie z jej poleceniem zawęszył. Ruszył od razu, nie czekając na Kamień, do pierwszego królika. Ona także skupiła się na własnym celu.
Brzęk ciała upadającego na ziemię sprawił jednak, że obróciła głowę w czasie, gdy się skradała. Żar zaliczył wywrotkę. Nie mogła się powstrzymać od cichego parsknięcia śmiechem.
— Już się tak wyrywasz do polowania? Poluje się skradając, a nie leżąc na ziemi. — zagaiła lekko z rozbawieniem, lekko z nutą ironii w głosie. Żar zdawał się tak niewinny z imieniem i obowiązkami ucznia, ale wciąż musiała uważać. Był nieprzewidywalny. Istna kopia Piasek, tylko że w przeciwieństwie do niej on posiadał jakiekolwiek uczucia.
Kocur położył po sobie ucho słysząc jej głos. Podniósł się na łapy, otrzepując z piasku i trawy.
— Wiem jak się poluje. Nie jestem prawdziwym uczniem — Ruszył ponownie przed siebie, szukając innej zdobyczy.
Kotka parsknęła cicho pod nosem, kręcąc głową i także wróciła do polowania. Podeszła powoli kilka kroków wprzód i wyskoczyła na umięśnionych łapach, przygwożdżając zwierzynę do ziemi i przebijając zębami tętnice. Łapy królika w panice kopały ją w klatkę piersiową, nim utknęły w martwym bezruchu. Złapała zdobycz za kark, spoglądając w kierunku Żara, który wyraźnie nie był w kondycji.
Rozpieszczony bachor. Ot co. Nie musiał się męczyć, wystarczyło, że leżał tuląc się do swojej Piaskowej Gwiazdy w czasach dyskryminacji.
Żałowała, że Piaskowa Gwiazda go zniszczyła. Mógłby być dobrym kotem. Nawet na kogoś takiego jak Żar serce jej się kruszyło, gdy widziała jego rozpacz przy Rudziku. Gdyby Wilcza Zamieć odrzuciła ją w ten sam sposób, byłaby więcej niż zdruzgotana. Ona też nie była święta. Byli siebie warci i zdawała sobie tego sprawę, niestety. Ale nie mogła cofnąć czasu. Mogła tylko próbować nie zawieść bliskich tym razem.
Niedługo później dobiegły do niej szmery łap. Żar zaciągnął do niej królika i rzucił jej pod łapy, jako dowód, że coś robił, po czym odwrócił się i poszedł szukać więcej. Obserwowała go uważnie. Zwierzynę pilnowała, w międzyczasie błądząc nosem we wszystkie strony, by wytropić zapach następnej ofiary.
— Nie znikaj mi z pola widzenia — miauknęła tylko głośniej, gdy Żar zaczął się oddalać. Spojrzała na upolowanego przez niego zająca. Był dobrym tropicielem.
Widziała jak Żar się skrada, co chwilę na nią zerkając, więc niezbyt przejmowała się tym, co robi. Dopóki nie zaczął wydawać dziwnych odgłosów. Wykopała dół i zakopała w nim dwa upolowane króliki, na wypadek, gdyby jakiś drapieżnik zrobił sobie ucztę z ich pożywienia i ruszyła w jego stronę, przewracając pod nosem oczami.
— Co ci znowu jest? — spytała, widząc jak kocur się dławi. A gdyby tak pozwolić mu się udusić...
Dreszcz przeszedł ją na samą myśl. O czym ona do cholery myślała?
Rudy kocur otwierał pysk bardzo szeroko, językiem próbując pozbyć się stworzenia. Kaszlał, krztusząc się, chyląc głowę w dół. Jednak w końcu udało mu się zwrócić mysz, która jeszcze żywa i zdezorientowana się wiła. Przygniótł ją do ziemi, przeszywając pazurami i zabijając na miejscu. Nadal jednak się krzywił i kaszlał.
— Rzuciła mi się do pyska!
— Kot, którego zaatakowała mysz — jej wąsy zadrżały z rozbawienia. — Jeszcze nie widziałam cię w takiej odsłonie. Chodź, wracamy do obozu.
Skierowała swoje kroki do miejsca, gdzie zakopała poprzednie dwa króliki.
— To już widziałaś każdą z moich odsłon — fuknął. — Nie opowiadaj o tym tylko w obozie — rzucił jeszcze łapiąc mysz i kierując się do miejsca, gdzie Kamień zakopała króliki.
— Nie mam powodu, by rozpowiadać o tobie nawet te prawdziwe informacje. W przeciwieństwie do ciebie. — mruknęła, po czym strzepnęła czarnym ogonem.
Wciąż miała mu za złe plotki, które rozsiewał. Nie zamierzała zniżać się do jego poziomu, chociaż wieść o Żarze, silnym wojowniku Klanu Burzy, wnuku Piaskowej Gwiazdy, którego pokonała mysz, była kusząca.
— Z nikim nie rozmawiam. Pracuje nad sobą — mruknął tylko. — Pewnie Tygrys ci o tym gdera na prawo i lewo.
— Nie rozmawiałam ostatnio z Tygrys. — parsknęła, patrząc kątem oka na swoje łapy. — Cieszę się, że wreszcie coś przemówiło ci do rozsądku. Piaskowa Gwiazda nie jest nikomu potrzebna. Ani mi, ani tobie.
Na jej słowa kocur zatrzymał się, zaciskając pysk. Czarna oddaliła się od niego bez słowa, dopiero wtedy zauważając, że wznowił marsz.
Przeminęła próg obozu, odnosząc na stertę upolowanego królika. Rozejrzała się za siebie. Żar był dalej, ale poczekała, aż on też wróci. Wtedy skinęła mu głową.
— Idź i odpocznij, bo widzę jak ci dzisiaj szło — parsknęła. — Możesz zjeść. Spytaj się później Wiśniowej Iskry, czy nie potrzebuje pomocy.
Żar spojrzał na nią zdziwiony, jednak udał się od razu do sterty, biorąc z niej piszczkę i usuwając się w cień.
Czarna westchnęła. Miała nadzieję, że Tygrysia Smuga wypleni z niego Piasek. Zaczęła się powoli przekonywać do argumentów rudych. Żar MÓGŁ się zmienić. Wciąż był irytującym kotem, który nie wyrósł z bycia szczeniackim bachorem, nie mógł pogodzić się ze sprawiedliwością. Ale mógłby być dobrym kotem, gdyby nie popierał działalności swojej babci.
* * *
*skip, jeszcze pora opadających liści*
Słyszała o tym, co zaszło na patrolu. Wpuściła do środka Glazowy Sus, która natychmiast zaczęła jej się zwierzać.
— Byliśmy przy granicy z Nocniakami i Rozżarzona Łapa mnie zaatakował — oburzona wydała z siebie poddenerwowany pomruk. — Zupełnie bez powodu, wyobrażasz to sobie? Chciał mnie zabić, mówię ci. Kompletnie oszalał. Gdyby nie Kwiecista, to już bym pewnie gryzła piach! Ta kara na niego nie zadziałała najwidoczniej — syknęła. — To zdrajca.
Poprosiła kotkę, by dokładniej zdała relację, a gdy skończyła mówić odprawiła ją, patrząc jak znika za progiem jej legowiska. Dopiero wtedy pozwoliła Żarowi wejść do środka. Wcale się nie dziwiła. Żar jak zwykle nie potrafił usiedzieć na dupie i uczyć się na błędach.
Jej zimny wzrok obmierzył Rozżarzoną Łapę. Więc ona się nad nim lituje, daje mu miejsce w klanie, łagodzi karę, która powinna być o wiele większa - a on tak się jej odwdzięcza?
— Więc tak się odwdzięczasz za to, że zatrzymałam cię w klanie — mruknęła czarna, patrząc w jego oczy i czując zapach strachu bijący od niego. I dobrze. Niech się boi. Zasłużył. Za zaatakowanie Głaz, kotki będącej jak przybrana córka i jednocześnie przyjaciółka. — Głazowy Sus mówiła mi, że zaatakowałeś ją bez większego powodu. Twierdziła, że zupełnie oszalałeś. Chciałeś pozbyć się świadków, bo irytowało cię towarzystwo kotów, które cię pilnują — czuła jak drga jej powieka. Niewdzięczny rudas. Ledwo co się przy niej nie zesrał za pierwszą rozmową, a teraz wciąż szuka zaczepki. Powinien być szczęśliwy, że dała mu w ogóle drugą szansę. Powinien wylecieć na zbity pysk od razu. — Proszę bardzo, słucham co ty masz do powiedzenia na ten temat. I dla twojego dobra lepiej by było, żeby było to przekonujące.
Klasycznie pręgowany położył po sobie ucho.
— Byliśmy na polowaniu, kiedy wbiegł na nas Rudzikowy Śpiew. Głazowy Sus nie przegoniła go, a zaczęła rozmawiać, obgadując mnie i drwiąc. Powiedziała mu coś, czego nie powinien wiedzieć. To zdrajczyni. Jakbyś ty się czuła, gdyby ktoś powiedział Wilczej Zamieci, że masz kocięta z jej bratem? W sumie... Pewnie już to przeżyłaś. Zaatakowałem ją, prawda. Nie będę się tego wypierać, jednak nie by się jej pozbyć. Byłem zły, że wepchała się łapami w moje prywatne życie. Mam świadka, że to co mówię jest prawdą. — powiedział.
Czarna zacisnęła lekko zęby, rozważając jego słowa. Zmrużyła oczy.
— Wilcza Zamieć wie o tym, kto jest rodzicem mojego potomstwa. I to nie twoja sprawa. Nie powinieneś tego do siebie porównywać — miauknęła po chwili milczenia. — Powinieneś natomiast zachować się mądrzej i sam go przegonić. Nie śni mi się, by Rudzikowy Śpiew wędrował znowu na tereny Klanu Burzy. Nie wie przecież, że władza się zmieniła, a to oznacza, że taki krok z jego strony byłby głupi. Gdyby zamiast mnie była tu Piaskowa Gwiazda, najpewniej byłby już martwy. Czemu miałby się tu znowu zbliżać? — obmierzyła go podejrzliwym spojrzeniem, a już zwłaszcza przy części o Wilczej. — Skoro masz świadka, to przyprowadź go tu. Zobaczymy, kto ma rację — powiedziała, chociaż w głębi serca miała nadzieję, że to Głaz opowiedziała jej prawdziwą wersję. Miała wielką ochotę ukarać Żara jeszcze bardziej. Zdzieliłaby go w pysk, gdyby nie resztki szacunku do tej kretyńskiej istoty, i posada, która ją powstrzymywała. Jeszcze rudy zacząłby robić z siebie ofiarę.
— Nie wiedział o zmianie władzy, ale Głazowy Sus mu powiedziała. Dlatego mówię, że to zdrajczyni. Dzieli się takimi informacjami z wrogiem — prychnął wychodząc, by iść po świadka.
Kwiecisty Pocałunek weszła do Kamiennej Gwiazdy, a Rozżarzona Łapa czekał na zewnątrz.
— Witaj — przywitała się z córką Burzowej Nocy, gdy weszła do środka. — Pilnowałaś Rozżarzonej Łapy razem z Głazowym Susem. Żar twierdzi, że to Głaz wszczęła awanturę, obgadując go z Rudzikowym Śpiewem. Głaz natomiast uważa, że wina jest po stronie Rozżarzonej Łapy, który miał zaatakować ją zupełnie bez powodu, chcąc się was pozbyć. Jak to wyglądało w rzeczywistości? — spytała, a w miarę jak mówiła rzuciła Żarowi czekającemu przy wejściu znaczące ostre spojrzenie.
— On kłamie... Głazowy Sus nic złego nie zrobiła. Rudzikowy Śpiew spotkałyśmy, ale uciekł na nasz widok. Czemu miałby z nami rozmawiać? Rozżarzona Łapa sam ją nagle zaatakował. Co się dziwić... Ma nas dosyć. Zobaczył swojego byłego i się wyżył na niej. Ledwo go powstrzymałam, by nic jej nie zrobił. Trochę sama się go boje... Był wcześniej miły, ale teraz... — pokręciła głową. — On tylko udaje. Wcale nie jest mu przykro.
Na słowa kotki czarna rozszerzyła oczy. Bezczelny... Nie dość, że wykorzystuje fakt, że zostawiła go w klanie, to jeszcze ma czelność kłamać jej w żywe oczy! O nie, ona tego nie puści luzem.
— Dziękuję. Tyle mi wystarczy, możesz iść — odwołała kotkę, a Kwiecista odwróciła się i zniknęła w wyjściu, mijając Żara. Czarna natomiast z piorunującym wzrokiem spojrzała na rudego. — Idź po Głaz, jak z nią wrócisz widzę was obu w moim legowisku. Radziłabym ci się modlić do Klanu Gwiazdy, żeby okazała łaskę — mruknęła, po czym odwróciła się i znów weszła do środka. Oj, Żar ma ostro przejebane.
Po pewnej chwili Żar wrócił z Głazowym Susem u boku, wyraźnie spięty. Weszli do środka, siadając przed czarną. Rudzielec unikał jej wzroku. Spojrzała na Żar tym samym zimnym spojrzeniem. Cieszyła się jednak, że bał się jej nawet spojrzeć w oczy.
— Kwiecisty Pocałunek nie potwierdziła twoich słów, Rozżarzona Łapo. Wręcz przeciwnie, zgodziła się z wersją Głazowego Susu. Nie dość, że atakujesz współklanowiczy pokazując swoją ignorację i brak poprawy, to jeszcze kłamiesz mi w żywe oczy. Powinieneś się wstydzić — rzuciła ostro, po czym skierowała wzrok na Głaz, i wtedy też on znacznie złagodniał. — Jako że to ty jesteś poszkodowana, ty też wybierzesz dla niego karę w ramach rekompensaty. — oświadczyła, dobrze znając temperament kotki.
Głazowy Sus posłała kocurowi triumfalne spojrzenie, po czym odwróciła się do liderki.
— Niech zostanie cofnięty do rangi kocięcia, skoro nie dojrzał na tyle, żeby nie atakować współklanowiczy, z karnym imieniem Maleństwo. Będzie miał ograniczenia równe kociętom, ale pozostaną jego obowiązki takie jak kopanie tuneli, pomaganie medyczce czy sprzątanie obozu. Tak jak tobie to zrobiła Piasek, matko.
Czarna skinęła głową i zwróciła spojrzenie znów na kocura.
— Taka będzie twoja kara do odwołania. Opiekować się tobą będzie Tygrysia Smuga. Będzie twoją mamą na ten czas — miauknęła, przypominając sobie, jak ona sama miała taką karę, a jej opiekunką była martwa już Borówkowa Mordka.
Kocur słysząc wyrok wbił zbulwersowany wzrok w liderkę.
— To niesprawiedliwe! — warknął, biorąc oddech. — Wrabiają mnie!
Uniosła brew.
— Jeśli sprawiedliwość jest dla ciebie tak trudna do zniesienia, to nikt ci nie każe tu być. Jeśli chcesz zostać w klanie, to żyjesz z karą, na którą zasłużyłeś. Jeśli nie, to zwiewaj jak najdalej i się więcej nie pokazuj. Twoja decyzja — miauknęła. — Twój ,,świadek" nie potwierdził twojej wersji wydarzeń.
Rudy otworzył pysk, ale ugryzł się w język. Kotka słyszała jak oddech mu przyspiesza.
— Zostanę — mruknął cicho, nie patrząc na zadowolone z siebie kotki.
— Więc idź do żłobka, bo od dzisiaj tam mieszkasz i zacznij już pomagać Tygrysiej Smudze w miarę jak to ogłoszę, Maleństwo — miauknęła bez krzty uczuć w głosie. Nie było jej go żal. Zasłużył. Pewnie gdyby to ona była Żarem, a Piasek była liderką, byłaby już martwa jak Królik lub wygnana. Ale ona nie zamierzała się zniżać do takiego poziomu. Czuła jednak skrytą satysfakcję odzywając się do niego jego nowym imieniem.
Odprowadziła spojrzeniem rudego, gdy ten odszedł z jej legowiska.
* * *
Przechodziła koło żłobka. Chciała odwiedzić Tygrys i jej dzieciaki, w końcu były to dzieciaki jej zastępcy. Dobrze by było, gdyby zacieślała z nimi jakiekolwiek więzi, mimo jej niechęci do dzieci.
W kociarni nie zastała jednak nikogo. Nikogo oprócz Żaru, a teraz właściwie Maleństwa. Zatrzymała się w wejściu, spoglądając jak kocur wyjmuje patyki i kamyki mchu, ścielając je świeżym, czyli coś co sama robiła księżyce temu za karę. Teraz mógł poczuć jej ból, wstyd i złość.
— Jak praca, Maleństwo? — zadrwiła. Chociaż przy kotach starała się zachowywać spokój i powagę, klnąc w myślach, przy Żarze nie mogła oszczędzić sobie zaczepek, gdy byli sami. Ojojoj, jak jej było go żal. Normalnie biedak, bo musi sobie łapki pobrudzić i żadna Piasek go nie uratuje.
Też była zła na karę, gdy dostała podobną. Rozumiała reakcję Żara, ale to nie znaczy, że przestała go winić. O nie. Był bezczelny, wykorzystując jej zaufanie. Z każdym kolejnym jego odpałem tylko bardziej się przekonywała, że korzystniejsze byłoby wypierdolić go z klanu na zbity ryj. Jednak nie potrafiła. Jakaś naiwna część jej miała nadzieję, że ten zapchlony rudzielec kiedyś w końcu zmądrzeje na starość.
<Żar?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz