Siedział tu jak taki cielak, na samym końcu kolejki do stosu ze zwierzyną, czekając na nie wiadomo na co. Ojciec kazał mu udawać, że szedł coś zjeść, chociaż moment temu dał mu piszczkę, którą zjadł ze smakiem. Nie pogardził nią, bo w końcu doczekać się na zjedzenie czegoś, przed spasionymi tyłkami kotek, było wręcz niemożliwym.
Czyjeś futro rzuciło mu się w oczy. To była Łasica Łapa. Prędko do niego potuptała i rzuciła nornicę pod jego łapy.
- Masz, zanim ta kolejka się skończy zdechniesz z głodu. - powiedziała przez zęby.
Zaskoczony spojrzał na posiłek, który mu podała. Dzieliła się z nim? To było... do niej bardzo niepodobne. Nie chciała pierwsza zaspokoić głodu?
- Dzięki. Jadłem jednak... wcześniej ojciec mi coś dał, więc możesz zjeść na luzie. Stoję tutaj dla niepoznaki, by nie zorientowały się te puste lalunie, że mamy inne źródło jedzenia - zdradził jej.
Ta przekrzywiła łeb pytająco. Najwidoczniej staruszek o niczym jej nie poinformował. Przypał. Czuł się jednak z tego zadowolony, bo on wiedział coś pierwszy!
- Serio? - wydukała zdziwiona.
- Tak, ale nie mów nikomu - burknął, mrużąc oczy. - Słyszałaś o tym, co ostatnio mówiła Wielka Gwiazda? Chyba oszalała już totalnie. - zmienił temat na ostatnie nowiny, jakimi podzieliła się z nimi liderka.
- Taaa... Sama przecież to ogłosiła. Ona i kocięta, kto to widział. - fuknęła mieląc pokarm w pysku.
- Ale to niemożliwe! Wiesz dobrze, że ona nie jest prawdziwą kotką, nie może mieć kociąt. Coś tu śmierdzi. Podobno Klan Gwiazdy się nie odzywa do liderów, a do niej tak? - Brzmiało naprawdę absurdalnie. Wielka już totalnie zwariowała od tego siedzenia w legowisku lidera, napychając pysk piszczkami.
- To prawda, coś śmierdzi i to nie jesteś ty. - zachichotała. - A co do tego, że sam Klan Gwiazdy do niej przemawia, nie wierzę w to.
Zawsze musiała wepchać w to wszystko jakąś obrazę. Postarał się jednak nie dać unieść się swojemu ciśnieniu.
- Ej ja nie śmierdzę! - oburzył się. - No ja też. No, bo ona matką? Współczułbym jej dzieciom. Pewnie zamieniłaby kocury na kotki, gdyby przyszły na świat.
- Pewnie by tak zrobiła, mnie tylko ciekawi, czy faktycznie jakieś kocięta mają przyjść na świat.
- Przekonamy się za dwa księżyce. Może jakieś ukradnie? Ale byłaby wtedy afera - zachichotał.
Zaśmiała się cicho razem z bratem. Tak taki widok krzyczącej matki na liderkę, która ukradła jej kocięta, byłby ciekawy.
- Może znalazła surogatkę, nigdy nie wiesz co jej przyjdzie do głowy. - powiedziała siostra.
- To musimy obserwować komu rośnie brzuch. Wtedy odkryjemy, czy jakaś kotka nie jest w ciąży - podzielił się z nią swoim genialnym pomysłem. - Chociaż jak tak patrzeć, to Wielka Gwiazda przytyła. Wyżera pewnie piszczki Borówkowemu Krzewowi - Skrzywił się, bo w takim tempie, to cały klan wymrze z głodu.
- Na pewno. Zanim się udałam do stosu zobaczyłam jak szybko zabiera kilka piszczek do swojego legowiska. Jak ona chyba śpi na tym stosie. - plotkowała dalej Łasica.
- Niedługo będzie jak zastępczyni. Ona podobno źle się czuje. Tyle się obżarła, że boli ją teraz brzuch. No i nie wychodzi z legowiska, bo inaczej musiałaby się toczyć - podzielił się z nią, tym czego ostatnio się dowiedział o Borówce. Akurat ta sprawa go zaciekawiła, bo kotka zachowywała się tak, jakby nie chciała, aby ktokolwiek się o tym dowiedział. No cóż... miała pecha, że Ośnieżona Łąka mu się wygadała.
- Jakoś mnie to nie dziwi. Te dwa grubasy są siebie warte. - odchrząknęła przegryzając posiłek.
- A ty ile jesz? Może też niedługo przytyjesz - Uśmiechnął się, patrząc jak wcina piszczkę.
Taka gruba Łasica byłaby idealna do tego, by wrzucić ją w błoto. Wtedy nie mogłaby wstać i syczałaby na niego, jak niegroźny robaczek. A on mógł czerpać satysfakcję z tego, jak brudzi się bardziej i nie może nic z tym zrobić.
Uczennica westchnęła krótko.
- Zapewniam cię mój ukochany bracie, że jem tyle ile powinnam. Nie za mało i nie za dużo. Muszę dbać o figurę bo inaczej nikt by się za mną nie oglądał.
Oho... No tego to się nie spodziewał. Miała jakichś adoratorów?
- A to ktoś się za tobą ogląda? - zapytał zaskoczony, rozglądając się dookoła. - Nikogo nie widzę. Mało co widzę cię w towarzystwie kocurów. Wręcz... poza naszym ojcem, w ogóle.
Kocica rzuciła mu chłodne mordujące spojrzenie.
- Bo nikt z tych czubków nie zasługuje na moją sympatię. - wymruczała zadumana.
- I właśnie dlatego nikt się za tobą nie ogląda. Chodzisz jak struta i plujesz na wszystkich jadem - mruknął.
Coś przeczuwał, że czekało ją życie pełne samotności. Ale w sumie może to i dobrze? Bałby się co mogłoby wyjść z siostry, gdyby puściła się z jakimś kocurem. Małe łasicowate demony pozbawione emocji, które mordują koty? W sumie... Mroczna Gwiazda na pewno by się z tego ucieszył.
- A co, mam się przymilać do plebsu? Nie ma takiej opcji, ty zyskałeś ten przywilej, bo jesteś moim bratem. - miauknęła.
Nosz... znów go obrażała?! No dobra, może zasłużył, bo sam najpierw ją podpuścił, ale i tak... nie był żadnym plebsem! Za kogo ona się uważała?! Mogłaby tak się unosić, gdyby była córką lidera, ale nie była!
- Nie jestem plebsem! - warknął do niej. - Takie masz wygórowane oczekiwania względem kotów? To cię zaskoczę, ale tu każdy jest z plebsu, nawet ty.
- Ja nie i nigdy nie będę! Dlatego właśnie potrafię obracać się w towarzystwie liderów i medyków. - warknęła wściekle.
- Właśnie, że tak, będziesz. Nawet jak obracasz się w takim towarzystwie, to nie awansujesz. Nadal jesteś plebsem, no i trochę to wstyd siostra, by zniżać się aż tak, liżąc tyłek Wielkiej Gwieździe.
Widział jak starała się trzymać nerwy na wodzy. Z gniewem zaczęła mocno przegryzać resztkę swojego posiłku, przez co jej pyszczek wyglądał jak nadmuchany.
- A się już nie odzywaj, próbujesz mieć rację.
- Bo mam rację. Może mam nazywać cię lizus Wielkiej Gwiazdy, co? Myślisz, że coś ci da, jak będziesz tak przy niej skakać i robić te swoje maślane oczka? Wątpię - prychnął. - Tracisz tylko swoją godność.
No po prostu wstyd. Jego siostra upadła już totalnie na samo dno.
<Łasica?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz