Z oczarowaniem słuchał słów przywódcy i im więcej czasu mijało, tym bardziej utwierdzał się w przekonaniu, że jest to odpowiedni kot na stanowisku. To, jaką Mroczna Gwiazda miał wiedzę, było wręcz obłędne! Gąsior mógłby go słuchać i słuchać, jednakże czuł się źle, że zabierał kocurowi jego cenny czas, którego pewnie nie miał tak wiele przez swoje obowiązki.
— To by było głupie, znienawidzić kogoś tylko za to, że tam trafił. Nie sądzisz? Jesteś młody, nie daj się zwieść regułom, które są ci wpajane. Klan Gwiazdy chce nami zawładnąć. Byśmy byli jak maszynki do wykonywania rozkazów. A przecież sam jesteś władcą swojego życia.
Skończył mówić, kierując na niego wzrok.
Skończył mówić, kierując na niego wzrok.
Gęś milczał chwilę, próbując sobie to jakoś klarownie we łbie poukładać. To, że van miał rację było aż nazbyt oczywiste, jednak przyjęcie mrocznej puszczy jako czegoś dobrego, co troszczyło się o nich w przeciwieństwie do klanu gwiazdy, było dla młodego czymś ciężkim, chociaż sam miał świadomość, że cały cyrk względem gwiezdnych to ustawione gówno.
— Czyli moja matka, będąc nieodpowiedzialną dupodajką, mając wyjebane na to, że przez jej wadę mogliśmy się urodzić oboje niezdolni do samodzielnego funkcjonowania, będzie sobie siedziała z dupą w klanie gwiazdy jak zdechnie, bo nie złamała ich śmierdzących zasad?
Oburzył się, podnosząc głos. Zaraz jednak, widząc minę przywódcy, spuścił z tonu, przepraszając go cicho. Nie chciał mu się narazić.
— Dlatego mój drogi, Mroczna Puszcza jest sprawiedliwa, chce naszego dobra w przeciwieństwie do klanu gwiazdy — Omen podrapał się po klatce piersiowej, wbijając ostry wzrok w ucznia. — A niestety są na świecie głupcy, którzy podążają za nimi jak ślepi — dodał, przybierając zatroskany ton głosu. — Jaką drogę wybierzesz, chłopcze?
Gęś wstał, próbując uspokoić kołatające serce. Nie chciał dawać odpowiedzi, to było zbyt wiele na przepełniony kłamstwami młody mózg.
— Wybacz Mroczna Gwiazdo, czy mógłbym dać ci odpowiedź za parę wschodów słońca. Ja... to zbyt wiele jak na tą chwilę. Bądź jednak pewien, że twoje słowa dały mi wiele do myślenia i otworzyły oczy — lider skinął mu głową, pozwalając odejść. — Dziękuję za rozmowę, Mroczna Gwiazdo.
Mówiąc to, opuścił leże niegdyś należące do Wielkiej, by udać się na spacer pogrążony we własnych, pokręconych myślach.
* * *
Poranny patrol przebiegał spokojnie, jedynie Gęś rzucał co jakiś czas krótkie spojrzenia w kierunku Chłodnej Łapy, który podążał niemalże po śladach łap swojego przywódcy i mentora. Tonkij milczał przez większość patrolu, cały czas pamiętając, że obiecał odpowiedzieć vanowi na zadane pytanie za kilka wschodów słońca.
Problem był taki, że on wciąż się z lekka zastanawiał, mimo iż na dobre przyległa do niego łatka mordercy Wrzeszczącej Ropuchy.
Przyspieszył kroku, ocierając się o bok Chłodnego, który z lekka speszony mimo wszystko odwzajemnił gest.
— Mroczna Gwiazdo... czy po zakończeniu patrolu będziemy mogli porozmawiać? — miauknął cicho tak, że tylko czarnobiały to usłyszał. Starszy skinął mu w odpowiedzi głową, nie spuszczając nawet na moment wzroku z ich trasy.
* * *
Stanął, obserwując jak inne koty wracają do swoich obowiązków, w tym chłód, do którego uśmiechnął się słabo. On i Mroczny zostali by porozmawiać tak, jak poprosił go młodzik.
Van uniósł brew ku górze, obserwując ukradkiem zarówno swojego syna jak i ucznia Motylego Trzepotu.
— Co cię łączy z Chłodną Łapą? — jego ton był... spokojny, jak zwykle pozbawiony krzty emocji, jednakże tym razem Gąsior nie wyczuł w nim krzty cynizmu. Ot zwykłe, proste pytanie. — Wydajecie się być blisko.
Liliowy zaszurał łapą po ziemi.
— To... mój przyjaciel — bąknął speszony. — I chyba lubię go trochę bardziej — dodał zaraz ciszej. Wolał już teraz powiedzieć o tym przywódcy, skoro dobrze wiedział, że nic się przed nim nie ukryje.
— Mhm.
— W-wkażdym razie! Mroczna Gwiazdo przemyślałem sprawę — zaczął dziarsko, wbijając w vana swoje turkusowe oczy. — Chciałbym służyć Mrocznej Puszczy.
< Mroczny? >
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz