Przyjemne dreszcze rozchodziły się po jego kręgosłupie, gdy Chłodny Omen przesuwał swoim językiem po jego pysku. Młodszy nieśmiało odwzajemnił ten gest, pozwalając się z lekka ponieść emocjom. Zamruczał cicho, przylegając do miękkiego futra rudego, splatając przy tym ich ogony. Bał się, że robią coś niegodnego, niemoralnego. Coś, co będzie potępiane przez cały klan. Starał się jednak skupić na chwili przyjemności, w której zatonął na dobre.
Odsunął się, gdy zabrakło mu powietrza w płucach. Lekko zarumieniony z rozgrzanymi końcówkami uszu oraz delikatnie uchylonym pyszczkiem wpatrywał się w wojownika, nie będąc nawet w stanie się odezwać. Może... może siedzenie w tej dziupli nie było takie złe? Może wyszło im na dobre?
Przyjaciel poruszył się, gdy łapa zaczęła mu drętwieć. Chociaż czy Gąsior mógł nadal nazywać go przyjacielem?
Przysunął się raz jeszcze, czując gorący oddech vana na swoim pysku; zatrzymał się ostatnie milimetry, patrząc mu głęboko w oczy, gdy otrzymał twierdzące skinienie głową, zniwelował dzielącą ich odległość.
Gęś uśmiechnął się delikatnie, opierając swoje czoło o te rudego.
— Było... miło — szepnął mu wprost do ucha, czując jak ciarki wędrują po jego ciele. Od czubka ogona aż po wąsy. Chciał to powtarzać jeszcze, jeszcze i jeszcze aż całe powietrze uciekłoby mu z płuc.
— Jest okej? — zapytał cicho, nie będąc w stanie się poruszyć. Chciał tu zostać, tylko i wyłącznie z nim. Nigdy wcześniej nie otrzymał aż tyle fizycznej czułości a teraz, gdy ją otrzymał, nie był w stanie tego pojąć. Chłód liznął go po bliźnie na szyi, na co tonkij zamruczał gardłowo.
— Jest okej? — zapytał cicho, nie będąc w stanie się poruszyć. Chciał tu zostać, tylko i wyłącznie z nim. Nigdy wcześniej nie otrzymał aż tyle fizycznej czułości a teraz, gdy ją otrzymał, nie był w stanie tego pojąć. Chłód liznął go po bliźnie na szyi, na co tonkij zamruczał gardłowo.
Chciał jeszcze i jeszcze.
— Jest okej — odparł Chłodny Omen, wykrzywiając kącik pyska w uśmiechu. Później zamilkli. Przestali się odzywać nie dlatego, że żaden z nich nie wiedział co powiedzieć, lecz dlatego, że nie chcieli psuć tej magicznej chwili między nimi. Nie chciał wracać, wolał zostać tutaj, ukryty przed parszywymi spojrzeniami współklanowiczy.
— Mogę jeszcze raz? — zamknął oczy, by jakoś opanować rosnący w nim stres. To, że nie musiał widzieć obecnie reakcji vana pomagało.
— J-jasne. To miłe i przyjemne — zamruczał, powoli się rozluźniając. Skoro im się podobało... to nie musieli przecież się siebie nawzajem bać prawda?
— J-jasne. To miłe i przyjemne — zamruczał, powoli się rozluźniając. Skoro im się podobało... to nie musieli przecież się siebie nawzajem bać prawda?
No tak, przecież nie miał się co wstydzić... szczególnie, że byli tu sami. Odruchowo złapał go za łapę, kuląc uszy.
— Nie będą nas szukać? — zapytał cicho. Kto by pomyślał, że wycieczka do lasu tak się skończy.
< Chłód? >
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz