- Zaufać? A dałaś mi kiedyś taką szansę? - prychnął, dalej leżąc na mchu. Kocur zaczął wylizywać sierść, prawdopodobnie by kotka nie zwróciła mu znowu uwagi.
- Zastanówmy się. - Zaczęła - A tak, na przykład wtedy, gdy na zgromadzeniu wróciliśmy do domu z ojcem. Próbowałam na początku zrobić to wszystko dyskretnie, ale to TY wtedy nie dałeś sobie zaufać. Wytknęła mu mając nadzieję, że był to dobry przykład.
- Zastanówmy się. - Zaczęła - A tak, na przykład wtedy, gdy na zgromadzeniu wróciliśmy do domu z ojcem. Próbowałam na początku zrobić to wszystko dyskretnie, ale to TY wtedy nie dałeś sobie zaufać. Wytknęła mu mając nadzieję, że był to dobry przykład.
- To było porwanie! - prychnął. - I to było szalone co zrobiłaś. Gdyby nie twoja głupota, nie siedzielibyśmy tutaj, a Klan Klifu by nadal nas lubił. Dlatego to nie jest dobry przykład.
Szylkretka prześwidrowała wzrokiem brata po czym zawiesiła łeb do dołu próbując grać mu na emocjach.
- Kogo lubił tego lubił. - Rzuciła szorstko. Może i Chłodna Łapa miał tam przyjaciół, jednak ona czuła się tam zupełnie obca.
- Kogo lubił tego lubił. - Rzuciła szorstko. Może i Chłodna Łapa miał tam przyjaciół, jednak ona czuła się tam zupełnie obca.
- Dziwisz się skoro każdego odpychałaś? - spojrzał na nią. - A tu masz niby przyjaciół? Nie widziałem byś z kimkolwiek rozmawiała
- Myślisz, że tego chciałam? Nie obchodziły mnie te koty tylko dlatego, że czułam się wśród nich źle. Właściwie to, wszystko o czym myślałam sprowadzało się do klanu, w którym się urodziłam. - Odparła unosząc łeb do góry i jednocześnie zadzierając wysoko brodę. - Tu przynajmniej wiem, że jestem u siebie. Chłód na te słowa tylko westchnął.
- Myślisz, że tego chciałam? Nie obchodziły mnie te koty tylko dlatego, że czułam się wśród nich źle. Właściwie to, wszystko o czym myślałam sprowadzało się do klanu, w którym się urodziłam. - Odparła unosząc łeb do góry i jednocześnie zadzierając wysoko brodę. - Tu przynajmniej wiem, że jestem u siebie. Chłód na te słowa tylko westchnął.
- I tak już musimy tu żyć. Stało się. Skoro teraz jesteś u siebie, to pewnie jesteś szczęśliwa, mam rację? Zapytał, spoglądając na nią z ciekawością. Nie umiała odpowiedzieć jednoznacznie. Miała mieszane uczucia co do tego wszystkiego, niby czuła się dobrze, niby nie.
- Cóż... Ja. - Wydukała próbując coś powiedzieć. - To skomplikowane. - W głębi duszy wiedziała, że ma minimalne wątpliwości co do swoich decyzji, jednak nie zamierzała się przed nikim płaszczyć ani rozklejać.
- No dalej siostra. Powiedz co ci na duszy leży. Z chęcią posłucham. Nigdy się nikomu nie zwierzałaś, może to już ten czas?
Już zamierzała parsknąć śmiechem, mimo to szybko się otrząsnęła. Przełknęła ślinę i lekko uśmiechnęła.
- Ja nie mam duszy. - Wymruczała starając się brzmieć tajemniczo i złowrogo. - Może i się nie zwierzałam, ale to nie znaczy, że muszę. Na tą chwilę nie czuję takiej potrzeby. - Fuknęła machając puchatą kitą i szybko zabrała się za mycie łapki.
- Jak to nie masz duszy? Każdy ma. Nie mów, że jesteś tą nawiedzoną wariatką, co czci chaos. Już mi starczy, że ojciec jest psychopatycznym mordercą. - wstał, zbliżając się do siostry i wisząc nad nią jak sęp.
- Co proszę? Ja po prostu wierzę w siebie. - Parsknęła spoglądając na stojącego nad nią brata.
- W siebie? - mruknął nieprzekonany. - To po co tak lgnęłaś do starego? Skoro jesteś indywidualistką, co? Po co ci było szukanie tej części rodziny?
- Bo ci już to tłumaczyłam. Rodzina jest dla mnie ważna. - westchnęła, nie wymagała zrozumienia ze strony brata, i tak szło mu to opornie.
- No ale jakoś więzi wcześniej nie chciałaś zacieśniać. Dopiero teraz - drążył temat dalej. - No ale dobrze. Skoro taka ważna to co ty na to, by spędzić razem dzień? Jak rodzeństwo? Miała ochotę się skrzywić, ale wiedziała, że musi grać w tą jego grę.
- Spoko, tylko plan dnia zakłada też trening, a jak chcesz niby to zrobić skoro kotki są trenowane tylko przez kotki i tak samo z kocurami?
- No to po treningu. Opowiesz mi jak sobie radzisz, ale tym razem szczegółowo. Chcę wiedzieć czy jestem już od ciebie lepszy.
- Pff, chciałbyś. - Rzuciła uśmiechając się fałszywie. - Twierdzisz, że jesteś lepszy od kotki? Chyba sobie kpisz.
- Twierdze - rzucił jej kpiący uśmieszek. - Bo mnie nie szkoli jakaś szalona kotka, która gada o kwiatkach. Więc widzisz siostrzyczko, że mam przewagę.
- Chyba przewagę w posiadaniu skopanej dupy. - Nie mogła się powstrzymać, musiała to powiedzieć ze śmiechem i prawie łzami w oczach. - Czego się uczysz? Samoobrony?
Van położył po sobie uszy zły.
- Pff... uczę się walczyć! Coś co każdy wojownik powinien znać najlepiej. A treningi nie są łatwe. Są ciężkie i czasem trudno się z nich wraca. Ale! Ale udało mi się go raz pokonać! - dodał z dumą.
- No proszę, proszę. W takim razie zwracam honor. - kocica wykonała sztuczny lecz elegancki ukłon.
- Jestem z ciebie całkiem... Dumna.
- Naprawdę? - zdumiał się. - Żartujesz teraz ze mnie? - skrzywił nos widząc jak ta mu się kłania.
- Najprawdziwszą prawdę. - Oznajmiła mrucząc delikatnie, nie dawała po sobie poznać, że obchodziło ją to tyle co mysi bobek znaleziony w lesie.
- Hm... To... miło to słyszeć. Chociaż wolałbym ci pokazać co umiem na żywo - dodał uśmiechając się szeroko. - No i sprawdzić co ty umiesz.
- Dzisiaj już mi nic nie pokażesz, bo się ściemnia. Poza tym mam całe futro do wyczesania, więc zrobimy jak powiedziałeś. Po treningu.
- No dobra - mruknął, wracając na mech i obserwując pielęgnację Łasiczej Łapy. Ta na chwilę posłała mu chłodne spojrzenie i kontynuowała kąpiel.
<Chłodzie?>
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz