Obserwował jak na jego słowa wibrysy Chłodu zadrżały z rozbawienia. Miał ochotę pierdolnąć go w czerep. Nie będzie się dureń z niego śmiał, mimo, że byli przyjaciółmi. Nie miał zamiaru pozwolić sobie, toteż nadął policzki, dąsając się urażony.
— Może cię tym zaskoczę, ale jej nie posiadam. Może i jestem podobny do ojca, ale ja i on to dwa różne światy. — miauknął. — Ale wiesz... Mogę ci zaprezentować jakby mogła ona wyglądać — Usiadł prościej, rzucając mu chłodne spojrzenie. — Spójrz. Jestem zagadką. Jestem taki dumny i wspaniały, wszyscy się mnie boją. — zniżył swój głos, by naśladować dobrze ojca. — Kręcą się wokół mnie same kotki, taki przystojny jestem. Mam taki cudowny blask. Taką złą, ale i wspaniałą aurę. Wodzę każdego za nos i mi z tym dobrze. A teraz ciebie pokuszę, będziesz należał do mnie — zrobił mu chaps przed nosem zębami, po czym nie wytrzymał i zaczął się śmiać. — Nie mogę. Przepraszam, ale to takie zabawne. Znam go już dobrze i powiem ci z ręką na sercu, że to kit. Tajemniczość? Pff... Jedyne co owiane jest tą jego tajemnicą, to moment, gdy się wkurzy na ciebie tak bardzo, że nie zauważysz, kiedy da ci w łeb. To cienias i tyle. Przerosnę go zobaczysz. On nie potrafi tak jak ja, złapać ptaka z gałęzi drzewa.
— Może cię tym zaskoczę, ale jej nie posiadam. Może i jestem podobny do ojca, ale ja i on to dwa różne światy. — miauknął. — Ale wiesz... Mogę ci zaprezentować jakby mogła ona wyglądać — Usiadł prościej, rzucając mu chłodne spojrzenie. — Spójrz. Jestem zagadką. Jestem taki dumny i wspaniały, wszyscy się mnie boją. — zniżył swój głos, by naśladować dobrze ojca. — Kręcą się wokół mnie same kotki, taki przystojny jestem. Mam taki cudowny blask. Taką złą, ale i wspaniałą aurę. Wodzę każdego za nos i mi z tym dobrze. A teraz ciebie pokuszę, będziesz należał do mnie — zrobił mu chaps przed nosem zębami, po czym nie wytrzymał i zaczął się śmiać. — Nie mogę. Przepraszam, ale to takie zabawne. Znam go już dobrze i powiem ci z ręką na sercu, że to kit. Tajemniczość? Pff... Jedyne co owiane jest tą jego tajemnicą, to moment, gdy się wkurzy na ciebie tak bardzo, że nie zauważysz, kiedy da ci w łeb. To cienias i tyle. Przerosnę go zobaczysz. On nie potrafi tak jak ja, złapać ptaka z gałęzi drzewa.
Gęś wytknął kumplowi język, kolejny raz uderzając go łapą, tym razem przez łeb.
— Palant z ciebie — skwitował kwaśno, marszcząc nochal. — I to taki srogi palant — wytknął mu wadę, oddychając spokojnie. Chciał dodać coś jeszcze, lecz ugryzł się w język, powstrzymując uciekające z jego ust słowa.
— W takim razie niedaleko pada jabłko od jabłoni — Gąsior uniósł brew, parskając śmiechem tak mocno, że aż opluł sobie brodę. Natychmiast jednak wytarł to wierzchem dłoni.
— Właśnie przyznałeś, że ty i twój ojciec jesteście palantami — otarł łzy, zbierające się w jego ślepiach ze śmiechu. — No, zasiedziałem się. Przyjdę powkurwiać cię po treningu, bo jeszcze matka mi łeb urwie — miauknął.
Wstał, mierząc Chłoda zaciekawionym spojrzeniem. Przez chwilę się zawahał, lecz szybko podjął decyzję. Otarł się o policzek kocura natychmiast znikając w wejściu do leża.
* * *
Nowe imię kolego grzmiało mu w uszach niczym widmo nadchodzącej burzy. Chłodny Omen. Czyżby nawiązanie do ojca? Co prawda był zadowolony, że rudy został już wojem, jednak nie zmieniało to faktu, że był zazdrosny o to. Chciał już opuścić legowisko uczni, jednak dziwnie mu było z myślą, że najpewniej Przebiśnieg, który nadal miał srogiego focha na niego, zostałby sam.
— No, moje gratulacje, Chłodny Omenie — miauknął na powitanie, uwalając się obok rudego, który właśnie pałaszował coś, co niegdyś było chyba wróblem. — Nawet nie wiesz, jak cię cieszę, żeś poszedł w cholerę — zażartował, popychając go grzbietem, gdy się przeciągnął.
— Ach tak? — Chłód uderzył go w bark, próbując przesunąć. — Dlaczego ci niby lepiej? — dodał z przekąsem.
— Bo już nie śmierdzi w legowisku — skwitował krótko, przewracając się na grzbiet. Przez chwilę bawił się swoimi łapami, poruszając nimi w zabawny sposób. W końcu jednak, spojrzał na Omena, gapiąc mu się bezczelnie w ślepia.
Cholera.
Tonkija oblał dziwny gorąc a on sam speszył się, szybko uciekając wzrokiem.
— Więęęęęc... panie wojowniku. Czy miałbyś ochotę wyjść gdzieś ze mną?
< Chłód? >
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz