Kamienna Gwiazda popsuła jej zabawę. Kocica odniosła młodą do matki, pierdoląc coś, że powinna pilnować swoich dzieciaków, bo nie mogą bawić się na stosie ze zwierzyną. Pf, też coś! Nie będzie jakaś stara, spróchniała, trzęsąca się rura rozstawiać jej po kątach. Durna baba. Diament wręcz nie mogła się doczekać, aż to jej matka, Tygrysia Smuga, zostanie przywódcą.
Zemsta została więc wcielona w życie.
Skoro ta starucha, niszczycielka dobrej zabawy i pogromczyni uśmiechów dzieci, zamierzała bawić się w taki sposób, to dobrze. Diament wymknęła się, gdy ruda przysnęła na moment, wymęczona wcześniejszymi pytaniami z gatunku "a po co, a jak, a dlaczego".
Śnieżyca na chwilę się uspokoiła, dlatego też podreptała szybko do legowiska, w którym zrobiła wcześniej rozpierduchę.
Weszła na w miarę uporządkowane posłanie, skupiając się na pewnej rzeczy.
Gdy zostawiła śmierdzącą niespodziankę, natychmiast przykryła ją resztkami posłania, wracając do kociarni, przed którą usiadła.
Młoda obserwowała kierującą się w jej stronę rudą posturę, która przypominała bardziej worek kości aniżeli prawdziwego kota. Ślepia jak u jakiegoś szczura przeszywały kociaka na wskroś.
— Co robiłaś w legowisku liderki? — rzucił uczeń jakby od niechcenia. Dało się jednak słyszeć w jego głosie nutę zainteresowania poczynaniami tortie. Ta pogładziła łapką futerko na swej klatce piersiowej.
— Naslałam — miauknęła dumna ze swojego śmierdzącego dzieła. Napuszyła futerko wbijając ślepia w rudego. — No cio? Nic mi nie zlobi. Mama to zastempca. Poza tym, do płoda mnie nie cofnie — mówiąc to, nawiązała do Żaru, o którym opowiadała matka. Kocur ponoć nabroił i pani lider cofnęła go rangą.
Leśna Łapa zamrugał parę razy, zaskoczony.
— Serio? — mruknął po chwili, obdarzając ją zaciekawionym spojrzeniem.
— No — odparła, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie, zaś uczeń stojący tuż przed nią był po prostu debilem. — Mama to zastempca. Obroni mnie — wzruszyła barkami. Tak to się kończy jak jakaś stara, czorna baba z kijem w dupie będzie jej mówić gdzie może się bawić, a gdzie nie.
Zemsta została więc wcielona w życie.
Skoro ta starucha, niszczycielka dobrej zabawy i pogromczyni uśmiechów dzieci, zamierzała bawić się w taki sposób, to dobrze. Diament wymknęła się, gdy ruda przysnęła na moment, wymęczona wcześniejszymi pytaniami z gatunku "a po co, a jak, a dlaczego".
Śnieżyca na chwilę się uspokoiła, dlatego też podreptała szybko do legowiska, w którym zrobiła wcześniej rozpierduchę.
Weszła na w miarę uporządkowane posłanie, skupiając się na pewnej rzeczy.
Gdy zostawiła śmierdzącą niespodziankę, natychmiast przykryła ją resztkami posłania, wracając do kociarni, przed którą usiadła.
Młoda obserwowała kierującą się w jej stronę rudą posturę, która przypominała bardziej worek kości aniżeli prawdziwego kota. Ślepia jak u jakiegoś szczura przeszywały kociaka na wskroś.
— Co robiłaś w legowisku liderki? — rzucił uczeń jakby od niechcenia. Dało się jednak słyszeć w jego głosie nutę zainteresowania poczynaniami tortie. Ta pogładziła łapką futerko na swej klatce piersiowej.
— Naslałam — miauknęła dumna ze swojego śmierdzącego dzieła. Napuszyła futerko wbijając ślepia w rudego. — No cio? Nic mi nie zlobi. Mama to zastempca. Poza tym, do płoda mnie nie cofnie — mówiąc to, nawiązała do Żaru, o którym opowiadała matka. Kocur ponoć nabroił i pani lider cofnęła go rangą.
Leśna Łapa zamrugał parę razy, zaskoczony.
— Serio? — mruknął po chwili, obdarzając ją zaciekawionym spojrzeniem.
— No — odparła, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie, zaś uczeń stojący tuż przed nią był po prostu debilem. — Mama to zastempca. Obroni mnie — wzruszyła barkami. Tak to się kończy jak jakaś stara, czorna baba z kijem w dupie będzie jej mówić gdzie może się bawić, a gdzie nie.
< Las? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz