To było... takie przyjemne. Czuł nieznane uczucie, które kiełkuje mu we wnętrzu brzucha. Ogarnęła go dziwna lekkość i siła; jakby był w stanie przenosić góry. Rozluźnił się całkowicie. Napięcie i dyskomfort zniknęły. Gęsia Łapa nie odepchnął go, nie odrzucił, a pragnął nawet więcej. Nie musieli więc się niczego bać. Byli tu sami. Ściśnięci w dziupli, jednak nadal sami. Nikt nie rzucał im krzywych spojrzeń i nie komentował. Ta chwila była tylko ich.
— Nie będą nas szukać? — zapytał cicho point.
Poczuł na swojej łapie jego kończynę. Zamruczał cicho, wtulając pysk w jego szyję.
— Nie przejmuj się tym. Może będą, może nie. Na pewno usłyszymy, jak zaczną nas wołać. — odparł, liżąc go po piersi.
Gęsia Łapa skinął powoli głową, po czym nadal z zamkniętymi oczami, musnął go po czole. Uniósł wyżej pysk, aż następny całus trafił w odpowiednie miejsce. Zrobiło mu się wręcz błogo. Taka cisza, spokój i oni... Chciał, aby to trwało wiecznie.
Jednak każda historia ma zakończenie i tu było podobnie. Głos Sosnowej Igły rozległ się burząc im tą chwilę. Na zewnątrz się powoli ściemniało. Kotka ich szukała. Oblizał pysk zaskoczony, że tyle im to zajęło. W ogóle nie przyczynili się do oswobodzenia się z pułapki. Ale niezbyt o tym myślał, gdy czuł tą przyjemną bliskość kocura. Nie chciał tego kończyć, jednak brzuch przypomniał im, że mogli tu paść z głodu.
— Chyba nas znaleźli — zwrócił się do ucznia, próbując przekręcić się w pozycję ułatwiającą wydostanie się z pułapki. — Ups, przepraszam — mruknął, gdy przypadkiem go podeptał.
— Co wy tu robicie?! — niezbyt zadowolony głos wojowniczki, rozległ na zewnątrz. Musiała zauważyć ich wystające ogony, za które oczywiście spróbowała szarpnąć.
— Ał! Utknęliśmy! Nie ciągnij tak! — warknął do niej.
— Ciekawe jak to się stało — prychnęła, po czym po wielu obrotach i pociągnięciach, wojowniczka ich uwolniła. Wypadli z dziupli, padając od razu na ziemię.
— Do obozu! Wszyscy was szukają. Twój ojciec wyłazi z siebie! — Popchnęła ich, pośpieszając.
Wstał koślawo na łapy, po czym otrzepał się. Spojrzał na Gęsią Łapę, który poszedł jego śladem.
— Jak się trochę pomartwi, to mu to nie zaszkodzi — odpowiedział kotce, kierując kroku do obozu tuż obok pointa. — Jakbyś chciał to powtórzyć, to wiesz... — szepnął mu, czując jak pieką go policzki.
Dobrze, że Sosnowa Igła wybyła znacznie do przodu i ich nie podsłuchiwała. Na pewno okrzyczałaby ich, za kolejną chęć utknięcia w dziupli.
<Gęś?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz