Pora Nagich Drzew w końcu dotarła, pokrywając świat śniegiem. Lód skuł tafle jeziora grubą warstwą, przez co nastał dla nich czas głodu. Leśna zwierzyna również nie dopisywała. Mało kto wracał z piszczkami do obozu. Słyszał narzekanie Tulipanowego Płatku, która oczywiście zaczęła biadolić Orzechowemu Sercu, że tyle już księżyców go pilnują, że powinni zostać nagrodzeni wolnością od jego osoby. W sumie to sam pragnął, by ta kontrola została z niego zniesiona. Tylko niepotrzebnie się męczyli. A mogłoby być tak pięknie... Krucza Gwiazda jednak nie wykazywała żadnej chęci, by ci spuścili go z oczu.
Siedział właśnie oczekując na kolejne tortury, jakie dla niego wymyślili. Teraz ich cudowna zabawa w topienie go, będzie utrudniona. Został z Tulipan, która mierzyła go wywyższającym spojrzeniem, z pogardą krzywiąc pysk. Ignorował to jak się w niego wpatrywała, siedząc przygarbiony, bo mróz zaczął powoli dawać mu w kość.
Zero prywatności. Sam jednak do tego doprowadził, gdy pokłócił się z liderką. Wymieniła jego sojuszników na swoich, więc czy powinien oczekiwać jakiejś ulgi?
Orzechowe Serce wrócił, siadając obok kotki.
- Zrobione. Jesteś jednak pewna? - miauknął nieprzekonany co do jej nowego pomysłu.
Nadstawił uszy, podsłuchując ich wymianę zdań. Skoro jego siostrzeniec miał wątpliwości, to zaczął się sam niepokoić. Zwrócił na nich pysk, oczekując na wyjaśnienia, lecz zamiast nich, dostał w niego łapą.
- Nie gap się tak zdrajco - fuknęła kotka. - Jeszcze raz spójrz w moją stronę, a wysunę pazury - zagroziła.
Zacisnął pysk, odwracając głowę w inną stronę. Wspaniale... Na dodatek zaczęli szeptać, więc nie był w stanie nic usłyszeć o tym, co wzbudziło wątpliwość kremowego.
- Dobra idziemy - zadecydowała w końcu wojowniczka, popychając go w stronę jeziora.
Przedzierał się przez śnieg, mając tych dwoje tuż przy swoich bokach. Jaka eskorta... Brzeg wydawał się taki inny, gdy nie widział powierzchni wody. Nie bał się widoku skutego jeziora. Było znacznie bezpieczniejsze niż jego płynna forma. Ostrożnie wszedł na lód, lecz ten na szczęście był gruby i utrzymał całą ich trójkę.
W zasadzie to po co go tu prowadzili? Co to za lekcja? Orzechowe Serce rzucił Tulipan spojrzenie swoim jednym okiem, a ta kiwnęła głową. Znów zachowywali się tak, jakby chcieli go wrzucić w podwodną toń.
No i wykrakał, gdy ujrzał dziurę w lodowej pokrywie. Zamarł, zatrzymując się, lecz od razu ta dwójka chwyciła go za kark. O nie! To już przesada! Chcą go zabić?! Woda musiała być lodowata! Zaczął się szarpać. Nie ma mowy! Nie wskoczy tam! Tulipan mocniej wgryzła się w jego sierść, szarpiąc bliżej jego grobu.
- No nie szarp się tak, Rybko. Chcemy ci pomóc wrócić do twojego naturalnego środowiska, bądź wdzięczny - wysyczała, wpychając go do środka.
Śliski lód jej w tym pomógł, bo zdążył tylko złapać oddech, nim wleciał do wody. Zimno było tak przeraźliwe, że poczuł ból w całym ciele. Wynurzył głowę z wrzaskiem, łapiąc się łapami za lód. Próbował wyjść, drżąc coraz bardziej, lecz ci dwoje niczym wygłodniałe sępy, wisiały nad nim, nie pozwalając na to.
- Wracaj tam - syknęła kotka, wciskając mu łeb pod wodę.
Wgryzł się w jej łapę, na co ta cofnęła kończynę, a on ponownie znalazł się na mroźnym powietrzu.
- Osz ty, gnido! - Dała mu po pysku. - Jeszcze raz ugryź łapę, która cię karmi, a będziesz żreć śnieg! - zagroziła.
Jakby przed chwilą wcale nie chciała go zamordować. Karmiła go? Też mu coś. Głodował bardziej od reszty wojowników, co było powoli po nim widać. Nie mógł jednak stać się słaby, bo zdawał sobie sprawę, co Krucza Gwiazda z takimi robiła. Nie mógł tu zginąć.
Wbił pazury mocno w lód, ponawiając próbę wyjścia na brzeg. Za każdym razem dostawał po pysku, cofając się do wody, lecz mimo to próbował i próbował, aż w końcu udało mu się paść tuż przy tej dwójcę. Para unosiła się z jego ciała, jakby gotował się w tej wodzie. Dyszał, drżąc i zaczynając czołgać się z dala od tych sadystów. Szli jednak za nim, obserwując jego dygoczące ciało. Było mu zimno. Tak zimno. Bardzo zimno.
Nie pomogli mu. Sam dotarł na brzeg, a następnie do legowiska wojowników. Padł na posłanie jak kłoda, a ta dwójka niczym cień, podążyła za nim.
- Widzisz? Żyje - prychnęła do kremowego wojowniczka, patrząc na niego z odrazą. - To teraz możemy bawić się tak codziennie. Prawda, że było fajnie, Rybko?
Zacisnął pysk, mordując ją wzrokiem. Nie ma mowy żeby to powtórzyli! Przecież umrze! Nie wytrzyma tego! Już teraz czuł się tak jakby umierał. Całe ciało go piekło i kuło jakby wpadło na jeża. To było gorszę od topienia Zajęczej Gwiazdy!
Potrzebował ciepła. Musiał się rozgrzać. Prócz tej dwójki nikogo tu jednak nie było. A patrząc na ich nieczułe pyski wątpił, by chcieli go ocieplić.
- Co tu się dzieję? - czyjś głos sprawił, że nadstawił ucha. Rudzik? Co on tu robił? Spojrzał na niego pełnym bólu wzrokiem.
- Kolejny zdrajca się zjawił. - prychnęła pod nosem Tulipan, owijając ogon o swoje łapy. - Nie interesuj się tak.
- Pędzący... - zaczął, lecz syk Orzecha mu przerwał.
- Nie nazywaj go tak. Nie zasługuję na swoje poprzednie imię. To Zdradziecka Rybka. - przypomniał mu.
Rudy westchnął. Pewnie nie chciał się z nimi kłócić, a mu powoli robiło się słabo.
- R-r-rudzik cho-odź - wystękał.
Dawny zastępca słysząc swoje imię, skierował do niego kroki.
- Co się stało? Czemu jesteś mokry? - dopytywał, gdy ta dwójka nieco się od nich oddaliła, nadal jednak mając na nich oko i wszystkiemu się przysłuchując. Ich zdaniem dwóch zdrajców, mogło w końcu knuć coś złego. Nie odpowiedział na jego pytania. Przyciągnął go zesztywniałymi łapami i mocno przytulił. Jego ciepło od razu rozlało się po ciele, roztapiając lód na jego futrze. Westchnął z ulgą. Nie zwracał uwagi na to, jak to mogło wyglądać. Liczyło się tylko to ciepło. To przyjemne uczucie.
Wojownik zamarł, nie spodziewając się tego. Czuł jak powoli zaczyna się opierać, by się od niego uwolnić i szybko umknąć.
- Ni-nie idź. B-bo umrę - syknął mu do ucha, zacieśniając uścisk. Nie zamierzał go puszczać, póki nie dojdzie do siebie.
Kocur zawahał się, ale został. Był mu za to bardzo wdzięczny.
- Dobrze. Zostanę. Jestem ci to winien za wygadanie się Kruczej - przyznał osłabionym głosem. Pogłębił ich bliskość, mocniej przywierając ciałem do przemoczonego futra czekoladowego. Niepewnie wysunął język i liznął go mocno w czubek głowy. Usłyszał jak przełknął ślinę.
- Tak będzie ci ciepłej - mruknął, starając się wyjaśnić swoje zachowanie. - Wiesz, matki tak swoje dzieci ocieplają...
Może i wydałoby się to dla niego dziwne, co wojownik przed chwilą zrobił, ale tak bardzo pragnął przestać czuć ten ból, który nadal mu towarzyszył, że nie zwrócił na to większej uwagi. Westchnął tylko, zamykając oczy, chłonąc od niego ciepło. Wsłuchiwał się w bicie jego serca i miarowy oddech.
Nie zauważył, kiedy ukołysało go to do snu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz