*przed spotkaniem z Wilkiem*
Spacerowała powolnym krokiem obok szumiącego potoku. Co jakiś czas zerkała na drugą stronę brzegu za Wilczym Sercem. Nie widzieli się od zgromadzenia, a chciała mu przedstawić Psią Łapę, spędzić trochę czasu, czy nawet po prostu chwilę porozmawiać. Dlatego też powolnym krokiem, przechadzała się, korzystając z tego, że jej "łaskawa mentorka" ją puściła. Sam fakt, że Żywiczna Mordka ją mentorował niesamowicie wkurwiał, a nagła zmiana jego rzekomej płci sprawiła, że Srocza Łapa non stop chodziła nabuzowana. Słysząc czyjeś krzyki pochodzące z niedaleka, machnęła zirytowana kitą, rozpoznając do kogo należy ten cudowny głos.
— Hmm Frajerska Bryza — mruknęła pod nosem.
Podążyła śmierdzącym zapachem aż ujrzała swą ulubioną zastępczynie wraz z jej uczniakiem, gówniakiem Lisiej Gwiazdy. Młodsza kotka wyróżniała się z tłumu swym wystającym jęzorem i kłami, które zdecydowanie nie dodawały jej uroku. Była paskudna niczym jej matka, a może bardziej? Kotka potrzęsła łbem i z szyderczym uśmiechem podeszła do swej ulubionej synowej.
— Widzę, że nawet nad własną uczennicą nie umiesz zapanować — rzuciła złośliwie i już chciała coś dodać, gdy nagły plusk rozległ się niespodziewanie.
Trzy kotki szybko odwróciły łby w stronę strumienia, w którym niczym z nieba znalazł się czekoladowy kocurek. Wyglądał nieco znajomo, lecz Sroka szybko uznała to podobieństwo za przypadkowe. Przemoczone kocie obserwowało dużymi oczami wrogie kotki. Zapach Wilczaków unosił się z niego na parę lisich długości. Sroka poczuła jak sierść automatycznie jeży się jej na karku.
— Co tu robisz Wilczaku? — syknęła zajadle, obserwując bacznie kocie.
Chciała spotkać się z Wilczym Sercem, a jak zaraz cały klan wyruszy na poszukiwanie tego smarka nici z jakiegokolwiek spotkania.
— Nie wiesz, że właśnie bezczelnie przekroczyłeś granicę i wtargnąłeś na terytorium Klanu Klifu? — dodała Berberysowa Bryza równie ostro.
Najwidoczniej zmęczona kłóceniem się ze smarkatą uczennicą też potrzebowała się wyżyć. Ciche piśnięcie wydobyło się z pod łap czekoladowego kocurka. Niewielka przemoczona myszka wystawiła łebek, potem jedną łapkę, drugą oraz uciekła w popłochu.
— I na dodatek masz czelność kraść nam pożywienie? — syknęła Berberysowa Bryza, jeżąc się.
Kocurek przełknął nerwowo ślinę po czym rzucił się do ucieczki. Jednak krótka łapa Sroczej Łapy skutecznie mu to uniemożliwiła.
— A ty gdzie? — mruknęła.
Podobnie jak Żmijowa Łapa nie odezwał się słowem. Jedynie wpatrywał się w nią swymi żółtymi oczętami, jakby to miało jakkolwiek załagodzić sprawę. Na jego nieszczęście tylko jeszcze bardziej wkurzyło to niebieską. Mimowolnie wyciągnęła pazury i wbiła je w ogon młodego uczniaka. Jego pisk był jak miód na jej wkurzone serce. Jednak krótko po tej akcji zza krzaków po drugiej stronie strumienia wyskoczył czekoladowy wojownik w towarzystwie jakiejś kotki. Na widok Klifiaków zjeżyli się i rzucili pędem w ich stronę. W niecałe uderzenie serca w strumieniu rozpoczęła się walka. Powietrze wypełnił strach oraz dzika furia, której najlepszym dowodem były pełne szału syki i wrzaski. Plątanina różnobarwnych futer zaburzyła spokojny nurt strumienia. Srocza Łapa korzystając z chwili, że Słoneczny Zmierzch upadł boleśnie na dno potoku i zaczął krztusić się wodą, podbiegła do walczących uczniów i wgryzła się boleśnie w ogon czekoladowego. Metaliczny smak krwi wypełnił jej usta, zalewając ją dobrze znaną jej substancją. Kocurek zawył z bólu i zaczął się szarpać w agonii, próbując wyrwać swój ogon ze szczęk niebieskiej kotki. Lecz ta z każdym jego szarpnięciem zaciskała je coraz mocniej. Dopiero gdy niebieska tortie wskoczyła jej na grzbiet, haratając go boleśnie, puściła, chcąc zrzucić z siebie kotkę. Lecz ta uparcie się jej trzymała, tworząc nowe, krwawe wzory na jej grzbiecie. Dopiero Żmijowa Łapa, która wgryzła się w ogon Wilczaka, sprawiła, że Sroka pozbyła się uciążliwego ciężaru. Berberysowa Bryza walczyła sam na sam z Słonecznym Zmierzchem, a Zawilcowa Łapa pobiegł szybko w głąb lasu za pewne po posiłki. Widząc zakrwawiony i zwisający mu bezwładnie ogon, uśmiechnęła się zadowolona ze swego dzieła. Zorientowawszy się gdzie ten gówniak pędzi, prychnęła na myśl walki z większą ilością kotów. Podbiegła do zastępczyni, by uświadomić tej smarkuli, że czas się wycofać, gdy ponownie niebiesko-kremowa kupa futra rzuciła się na nią, sprawiając, że ta boleśnie grzmotła o kamienne podłoże. Czując wręcz paraliżujący ból ogona, pisnęła mimowolnie. Później wszystko stało się zamazane i gwałtowne. Prychająca na nią Berberys, przerażona Żmija, szybko przemijające krajobrazy. Srocza Łapa czuła się niczym na kocimiętce, gdyby nie ten wręcz paraliżujący ból, który rozchodził się po jej całym ciele.
Podążyła śmierdzącym zapachem aż ujrzała swą ulubioną zastępczynie wraz z jej uczniakiem, gówniakiem Lisiej Gwiazdy. Młodsza kotka wyróżniała się z tłumu swym wystającym jęzorem i kłami, które zdecydowanie nie dodawały jej uroku. Była paskudna niczym jej matka, a może bardziej? Kotka potrzęsła łbem i z szyderczym uśmiechem podeszła do swej ulubionej synowej.
— Widzę, że nawet nad własną uczennicą nie umiesz zapanować — rzuciła złośliwie i już chciała coś dodać, gdy nagły plusk rozległ się niespodziewanie.
Trzy kotki szybko odwróciły łby w stronę strumienia, w którym niczym z nieba znalazł się czekoladowy kocurek. Wyglądał nieco znajomo, lecz Sroka szybko uznała to podobieństwo za przypadkowe. Przemoczone kocie obserwowało dużymi oczami wrogie kotki. Zapach Wilczaków unosił się z niego na parę lisich długości. Sroka poczuła jak sierść automatycznie jeży się jej na karku.
— Co tu robisz Wilczaku? — syknęła zajadle, obserwując bacznie kocie.
Chciała spotkać się z Wilczym Sercem, a jak zaraz cały klan wyruszy na poszukiwanie tego smarka nici z jakiegokolwiek spotkania.
— Nie wiesz, że właśnie bezczelnie przekroczyłeś granicę i wtargnąłeś na terytorium Klanu Klifu? — dodała Berberysowa Bryza równie ostro.
Najwidoczniej zmęczona kłóceniem się ze smarkatą uczennicą też potrzebowała się wyżyć. Ciche piśnięcie wydobyło się z pod łap czekoladowego kocurka. Niewielka przemoczona myszka wystawiła łebek, potem jedną łapkę, drugą oraz uciekła w popłochu.
— I na dodatek masz czelność kraść nam pożywienie? — syknęła Berberysowa Bryza, jeżąc się.
Kocurek przełknął nerwowo ślinę po czym rzucił się do ucieczki. Jednak krótka łapa Sroczej Łapy skutecznie mu to uniemożliwiła.
— A ty gdzie? — mruknęła.
Podobnie jak Żmijowa Łapa nie odezwał się słowem. Jedynie wpatrywał się w nią swymi żółtymi oczętami, jakby to miało jakkolwiek załagodzić sprawę. Na jego nieszczęście tylko jeszcze bardziej wkurzyło to niebieską. Mimowolnie wyciągnęła pazury i wbiła je w ogon młodego uczniaka. Jego pisk był jak miód na jej wkurzone serce. Jednak krótko po tej akcji zza krzaków po drugiej stronie strumienia wyskoczył czekoladowy wojownik w towarzystwie jakiejś kotki. Na widok Klifiaków zjeżyli się i rzucili pędem w ich stronę. W niecałe uderzenie serca w strumieniu rozpoczęła się walka. Powietrze wypełnił strach oraz dzika furia, której najlepszym dowodem były pełne szału syki i wrzaski. Plątanina różnobarwnych futer zaburzyła spokojny nurt strumienia. Srocza Łapa korzystając z chwili, że Słoneczny Zmierzch upadł boleśnie na dno potoku i zaczął krztusić się wodą, podbiegła do walczących uczniów i wgryzła się boleśnie w ogon czekoladowego. Metaliczny smak krwi wypełnił jej usta, zalewając ją dobrze znaną jej substancją. Kocurek zawył z bólu i zaczął się szarpać w agonii, próbując wyrwać swój ogon ze szczęk niebieskiej kotki. Lecz ta z każdym jego szarpnięciem zaciskała je coraz mocniej. Dopiero gdy niebieska tortie wskoczyła jej na grzbiet, haratając go boleśnie, puściła, chcąc zrzucić z siebie kotkę. Lecz ta uparcie się jej trzymała, tworząc nowe, krwawe wzory na jej grzbiecie. Dopiero Żmijowa Łapa, która wgryzła się w ogon Wilczaka, sprawiła, że Sroka pozbyła się uciążliwego ciężaru. Berberysowa Bryza walczyła sam na sam z Słonecznym Zmierzchem, a Zawilcowa Łapa pobiegł szybko w głąb lasu za pewne po posiłki. Widząc zakrwawiony i zwisający mu bezwładnie ogon, uśmiechnęła się zadowolona ze swego dzieła. Zorientowawszy się gdzie ten gówniak pędzi, prychnęła na myśl walki z większą ilością kotów. Podbiegła do zastępczyni, by uświadomić tej smarkuli, że czas się wycofać, gdy ponownie niebiesko-kremowa kupa futra rzuciła się na nią, sprawiając, że ta boleśnie grzmotła o kamienne podłoże. Czując wręcz paraliżujący ból ogona, pisnęła mimowolnie. Później wszystko stało się zamazane i gwałtowne. Prychająca na nią Berberys, przerażona Żmija, szybko przemijające krajobrazy. Srocza Łapa czuła się niczym na kocimiętce, gdyby nie ten wręcz paraliżujący ból, który rozchodził się po jej całym ciele.
<Żmijowa Łapo? ogółem sroka jak coś złamała ogon>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz