Co jakiś czas brała głęboki wdech powietrza, zatrzymując się,
na co trzecim kamieniu, lustrując od góry do dołu swojego przyjaciela. Aronii
wcale się nie spieszyło, pierwszy raz ktoś zostawał za nią w tyle. W sumie to
mu się nawet nie dziwiła, na jego miejscu miałaby ogromne wyrzuty sumienia. I
to jeszcze kocięta Kaczego Pląsu!
- Aronio, nawet nie wiesz jak zawiodłeś mnie, w tamtym
momencie - Zaczęła medyczka, kręcąc łebkiem. - Coś ty sobie myślał co? Co
skłoniło cię do takiej bezmyślności?
Kocur milczał. Ciekawe, kiedy stał się taki nieśmiały.
Zakłopotany usiadł, uderzając na przemian łapami o podłoże. Co jakiś czas
otwierał pysk, trwając tak w namyśle, jednak najwidoczniej nie mógł
znaleźć odpowiednich słów, ponieważ nie
wychodził z niego żaden odgłos. Słodka poirytowana ciszą, czekała na jakiś
zwrot akcji, chociażby aż mucha wpadnie mu do tej otwartej paszczy.
Przynajmniej otrzymałby równą karę. Potem jednak uświadomiła sobie, że nie zasługuje
nawet na tak głupi osąd. Przypomniała sobie, jak i ona popełniała błędy, ale
zawsze obok była osoba, która ją z nich wyprowadzała. Wróciła myślami do
momentu, gdy ta sknerowata, ale kochana kupa futra była jeszcze kociakiem,
który oskarżył ją o spiskowanie przeciw klanowi, nakazując ówczesnej liderce „Ziwilowej
Gwieździe” o wymierzenie niegodziwej dziwnopyskiej odpowiedniej kary, najlepiej
śmierci. Wydawało jej się, że w tamtym momencie, wystarczająco nauczyła go, jak
odpowiednio się zachowywać. Poczuła ukłucie w sercu , takie, jakie czuje matka,
dowiadując się, że jej kocie popełniło jakieś groźne wykroczenie. Może ten gbur
tak naprawdę nie miał osoby, która prawidłowo ukazałaby mu, jak powinien
postępować? Może nie miał takiego szczęścia jak ona? Może to wszystko przez to?
- Ja… Ja naprawdę nie chciałem. – Bełkotał pod nosem. – To był
wypadek…
- Wypadek? – Słodka poczuła się, jakby kreowano ją na „tę”
idiotkę. - Może jeszcze ta ryba magicznie teleportowała się do pyska Malinka? -
Parsknęła.
- Co? - Kocur się podniósł.
Słodki Język naprawdę przestała go rozumieć. Najpierw Aronia
idzie za nią jak na ścięcie, wyglądając jakby, wiedział co przeskrobał, a potem
wydusza z siebie tylko jakieś „Co?”?
- Takie małe kociaki powinny stopniowo zaczynać jeść stałe
pokarmy, a nie mieć rybę wpychaną do gardła. – Udzieliła mu wykładu dla
początkujących mam z serii „Karm zdrowo i nierybowo”.
Aroniowy Podmuch w końcu zdobył się na jakąś pełniejszą
wypowiedź, brzmiąc jakby szykował zemstę dla Malinka i jego rodzeństwa. Na
szczęście obiecał kotce, że zaprzestanie szerzyć wśród maluchów swoją rybną
ideologię, więc ta przestała mu truć. Kocur, chcąc rozładować stres, który
towarzyszył mu przez myśl, iż jego przyjaciółka dowiedziała się o tym, że ma
dzieci, kopnął to, co tylko nasunęło mu się pod łapy. Kiedy z miejsca, do
którego powędrował kamień, wydobył się pisk, dwójka kotów ujrzała trójkę tycich
i puszystych kulek. Między nimi a Wojownikiem doszło oczywiście do szarpaniny,
którą Słodka musiała przerwać. Serio? Co jej przed chwilą obiecał?
- Naprawdę musimy? – Czarno-biały spojrzał na persa, który
oznajmił, że muszą się nimi zająć.
- Tak, musimy. Co mówi kodeks wojownika? – Zmarszczyła brwi.
Cóż, Aronia nie rozumiał, dlaczego jego psiapsi tak bardzo
przestrzega tego całego kodeksu. Czy nie byłoby łatwiej po prostu utopić tych
smarkaczy? Zresztą, według niego te mysie bobki nie zasługiwały swoją postawą
na litość.
Wzięła Ropuchę i
Wężyka za kark. Stała tak, przyglądając się kocurowi z oburzeniem.
- No co? – Warknął kocur, spoglądając na Muchę. Ma tknąć ten
kał? Odsłonił kły.
- Aroniowy Podmuchu! – Medyczka przywołała go do porządku.
Gniewała się, to tylko świadczyło o tym, że naprawdę było źle.
Samiec wbił pazury w ziemię, zmuszając się do tknięcia tej
powłoki. Chyba po powrocie do obozu, ze względów bezpieczeństwa wybije sobie
wszystkie zęby.
Kiedy znaleźli się wystarczająco blisko obozu, Słodka
nakazała wykąpać mu kociaki.
- Idę po karmicielkę i Pstrągowy Pysk, masz być miły.
Zapytam się ich potem co się tutaj działo, gdy mnie nie było. – Wniknęła wprost
do jego duszy. – I ma ich być tutaj trójka! – Miauknęła na odchodne z daleka.
Czarno-biały przełknął ślinę, jego przyjaciółka ani razu
jeszcze nie była przez niego tak wkurzona. Nie chciał wszystkiego
zepsuć…
Po chwili spojrzał na Muchę, która wbijała swoje kły coraz
głębiej w jego łapę.
<Aronio? Słodka ma cieczkę, uważaj :x>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz