– Wiele można… było powiedzieć o Borsuk, ale na pewno nie to, że była głupia. Moja siostra była najinteligentniejszym kotem, którego znałem. Prawdę mówiąc, często czułem się przy niej strasznie głupi – przyznał, uśmiechając się do wspomnień. – Czasami miałem wrażenie, że życie to dla niej jedna wielka bitwa, którą sterowała, obserwując wszystkich innych z wysokości. Nieświadomie wszyscy robili dokładnie to, co sobie zaplanowała. Nigdy nie umknął jej najdrobniejszy szczegół. Czasem… wydawała mi się okropnie samotna. I znudzona. Cały klan musiał wyglądać dla niej jak banda mysich móżdżków. No, prawie cały – poprawił się, patrząc siostrzenicy w oczy. – Borsuk po prostu… przy tym wszystkim nie do końca wiedziała, jak działają uczucia. Gdy do głosu dochodziło serce, zupełnie się gubiła. Tak myślę.
Kocur spuścił łeb, zamyślony. Tamte czasy wydawały się tak odległe… Moment, w którym na świecie nie było jeszcze Skały ani Jastrzębia, czas, gdy uwaga Borsuk nie była skupiona jeszcze na Jastrzębim Podmuchu…
Czarna nie wyglądała na przekonaną. Ani trochę.
– Byliśmy… wpadką bo się zakochała?
– Nie! – Brzask od razu zaprzeczył. – A na pewno nie w takim sensie jak myślisz. W ogóle nie byliście wpadką. Borsuk zawsze miała plan, nie możliwe by było, żeby… – przerwał, gdy dotarło do niego, jak źle brzmiały podobne słowa. Wziął głęboki wdech, chcąc uspokoić myśli, żeby znów nie powiedzieć czegoś głupiego. – Borsuczy Krok bardzo chciała, żebyście się urodzili. Inaczej nie zdecydowałaby się na posiadanie kociąt. Macierzyństwo zdecydowanie nie było… w jej stylu. Zależało jej na was. Nawet jeśli nie była najlepszą matką.
– Była najgorszą – wtrąciła czarna. Kocur zignorował jej przytyk i kontynuował.
– Między nią a Jastrzębim Podmuchem… coś było. Nie jestem w stanie powiedzieć ci co ani jak, bo po prostu tego nie rozumiałem. Dalej nie rozumiem. Te wszystkie intrygi, zwracanie swojej uwagi, awantury, nawet… to jak to wszystko się zakończyło, wygląda na kolejny skomplikowany plan. Ich… wspólny plan. Mówiłem, że czułem się przy niej głupi. – Uśmiechnął się przepraszająco. – I że nie były najlepsze w okazywaniu uczuć. Obie.
Nawet nie chciał wiedzieć, jak teraz się czuła. Próbował podnieść ją na duchu, a koniec końców tylko udowodnił, że urodziła się, bo jej matka nie potrafiła poradzić sobie z uczuciami i wykorzystała ją jako element swojej dziwnej gry. Był zły na siebie. Trzeba było się nie odzywać. Albo w ogóle tu nie przychodzić.
Czy naprawdę nie był niczemu winny? Wróciły stare wyrzuty sumienia. Gdyby tylko był lepszym wujkiem, bratem…
<Skało? Jak masz ochotę, możemy spotkać się podczas przeprowadzki, albo zakończyć wątek>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz