Dawno nie nawarczała się tyle, co przez ostatnie dni. Nie sądziła, że uczeń może przeróść mistrza i Mroczna Gwiazda okaże się znacznie gorszy od swojego poprzednika. Teraz zmieniła zdanie.
Był tyle samo wart, co Jastrząb.
Nic.
Siedzenie w starszyźnie upokarzało ją. Miała jeszcze dużo siły, a przy tym zdecydowanie była sprawniejsza od takiej Pokrzywowej Skóry, który był starszy, ale wciąż zachował status wojownika. Nie rozumiała, dlaczego ona akurat została odesłana na „zasłużony” odpoczynek, skoro powodowało to dla niej większą frustrację. Nie mogła latać po terenach, nie mogła tak naprawdę robić niczego, co kochała.
Ciężko jej było usnąć. Po całym dniu bulwersowania się na wszystko i wszystkich wcale nie dopadło jej zmęczenie. Wręcz przeciwnie. Była podburzona do tego, żeby wyjść stąd, znaleźć lidera i wygarnąć mu brak odpowiednich kompetencji w zarządzaniu klanem, skoro umieścił ją w tym miejscu. Chciała uzyskać jeszcze te kilka księżyców wolności, gdyż jej zdaniem, daleko jej wciąż było do bycia staruszką. Wciąż mogła przydać się klanowi, więc z własnej głupoty Mroczna Gwiazda pozbył się sprawnej wojowniczki do polowań.
Skryła pysk w łapach, próbując zasnąć. Przemyśli w nocy parę spraw, a z rana znajdzie tego zwyrola, co tu ją zamknął i przemówi mu do tego pustego łba. Nie zamierzała działać rozsądnie. Chciała dać upust emocjom, a wszelkie czekające na nią potencjalne kary miała głęboko gdzieś.
Trzepnęła po raz ostatni ogonem o ziemię, nim w końcu nie zamknęła porządnie oczu.
Sen zaprowadził ją do miejsca pełnego cieni. Polana była skąpana w półmroku, a niebo bezchmurne i bezgwiezdne, rozciągało się nad nią. Poczuła dziwne napięcie, jakby wcale nie była tu sama.
Zastygła w bezruchu, czując, jak ze strachu drętwieją ją kończyny. Ciemność wręcz sklejała jej powieki, a ona nie miała nic przeciwko zamknięciu ślepi i niepatrzeniu na to wszystko.
Koszmar. Miała zły sen, który ani trochę jej się nie podobał. A zapachy dochodzące do jej nozdrzy wydawały jej się tak realistyczny, że po jej ciele rozszedł się nieprzyjemny dreszcz. Zewsząd dało się wyczuć swąd śmierci.
Od głuchej ciszy wręcz świszczało jej w uszach.
— Beznadzieja — wymamrotała sama do siebie, aby podbudować się na duchu.
— Tak witasz się z braciszkiem? — wycharczał ktoś zza jej pleców, tak znany jej, a zarazem inny.
Skrzywiła się, słysząc to. Głos nie był taki sam, jak z jej wspomnień, tkwiło w nim o wiele więcej jadu.
W końcu spojrzała na niego, wbijając ze zdumienia pazury w ziemię. Dawno nie widziała niczego równie koszmarnego. Jego bure futro posklejane było od czerwonej mazi. Wyglądał niczym monstrum, poharatany na wszelkie możliwe sposoby.
— Osz Klanie Gwiazdy, co za brzydal — fuknęła, starając się uspokoić przyspieszony oddech. — W snach jesteś jeszcze paskudniejszy, niż byłeś w rzeczywistości — mruknęła niepewnie, bo coraz bardziej nie podobały jej się żarty jej mózgu. Nie to chciała ujrzeć, gdy poszła spać.
— A ty nadal masz cięty język. — Zwalił ją niespodziewanie z łap, kładąc na niej swój ogon, który we śnie ważył tonę, unieruchamiając kotkę w miejscu. Nachylił się nad jej głową, ignorując to, że krew z jego rany, kapała wprost na jej pysk. Nawet uśmiechnął się tak paskudnie, że zza życia nigdy go takiego przerażającego nie widziała.
— Naprawdę chcesz mi teraz podskakiwać mała mróweczko? — spytał.
Obrzydzenie wpłynęło na jej pysk. Nie podobało jej się to. Jej wyobrażenie brata powinno być znacznie bardziej... Spokojniejsze.
Próbowała go zignorować. Zaraz się obudzi i będzie mogła kpić z tego, jakie paskudne obrazy wytwarzała jej własna podświadomość.
Mimo to nacisk jego ogona nie pozwalał jej skupić się na zmrużeniu oczy i zaśnięciu. Przełknęła ślinę, próbując uderzyć go w pysk. Zamachnęła się z całych sił łapą. W końcu w snach mogła dzierżyć każdą siłą, prawda? Tu wszystko powinno działać na jej własnych zasadach.
Mimo to łapa przeszła przez pysk kocura, nie robiąc mu krzywdy. Wyszczerzył się mocniej, zaczynając się charcząco śmiać.
— Och, moja droga Skało. To ja kontroluje twój sen. Nie masz tu żadnej władzy. Nie obudzisz się, póki ze mną nie porozmawiasz — poinformował ze swobodą.
— Co proszę? — wykrztusiła z oburzeniem, zirytowana tym, że nie potrafiła skryć drżenia w głosie.
Tu było jak wtedy, gdy brat kazał jej dotknąć kamienia w obozie. Trafili rzekomo do Klanu Gwiazdy, ale wszystko tam wyglądało źle, a on nieustannie powtarzał o wieczności, którą zamierzał osiągnąć. Nie mogło mu się to jednak udać, ten tutaj nie mógł być jej bratem, a jedynie sennym wytworem jej umysły.
— Zdechłeś — rzekła w końcu. — Nie masz prawa tu być — dodała niepewnie.
— Mam prawo, właśnie mam. Umarłem, by zdobyć nieśmiertelność. Zawsze jestem przy tobie siostrzyczko, chociaż ty mnie nie widzisz. Jak ci się żyje w moim cudownym klanie? Widziałem, jak zmieniłaś lokum. Dobrze ci się odpoczywa na starość w ciepłym kącie? Opowiadasz już bajeczki kociętom? — zadrwił, ewidentnie czerpiąc satysfakcję z tej sceny.
Zastygła w bezruchu, przyglądając się z obrzydzeniem jego pyskowi. Cieknąca z niego krew powodowała w niej odruchy wymiotne, a jego dziwnie błyszczące ślepia wręcz przeszywały ją na wylot. Wiedział za dużo. Wiedział o wszystkim, o czym nie powinien wiedzieć.
Jego obietnice się najwyraźniej spełniły. Ten tutaj to naprawdę był jej brat.
— Nie powinno mnie tam być. To wina twojego durnego ucznia. Jest równie szurnięty co ty! — syknęła, gwałtownie próbując się zerwać do pionu, co nie wyszło jej. Kolejna salwa śmiechu opuściła jego pysk.
— Och, to nie jego wina. — Pochylił się nad nią bardziej, patrząc w jej oczy. — Tylko moja. Poprosiłem go, by dał ci wypocząć. Widziałem, jak sobie nie radzisz w klanie przez swój wiek.
Teraz to ją kompletnie zamurowało. Niedowierzanie na jej pysku przekształciło się w czystą wściekłość.
— Ty podła cholero — wycharczała cicho. — Jesteś zwykłą kanalią i szują! Zdechłeś, rozumiesz?! Nie ma cię! Daj mi spokój, radziłam sobie na starość lepiej, niż ty kiedykolwiek w swoim biernym życiu! Cały czas siedziałeś na tym tłustym dupsku w legowisku, dusząc się własnymi smrodami, zamiast zaczerpnąć świeżego powietrza. Zasługujesz tylko na to, by całkowicie zniknąć!
— Tak sądzisz, że siedziałem cały czas w legowisku? To najwidoczniej dobrze tobą zmanipulowałem, skoro nie dostrzegłaś drugiego dna. Ale inteligencja to ty nie grzeszyłaś. — Zaśmiał się ponownie. — Powiedz mi Skało. Czemu jestem duchem z Mrocznej Puszczy, skoro według ciebie, tylko się obijałem jako lider? Och i wybacz, ale nie spełnię twojej prośby. Ja nigdy nie zniknę. Nawet gdy sama odejdziesz... ja pozostanę zawsze żywy.
Wzmianka o Miejscu, Gdzie Brak Gwiazd, spowodowała w niej kolejny dreszcz. Wciąż jednak mało co rozumiała z jego słów. To wszystko brzmiało chaotycznie, bez żadnego ładu, a im więcej informacji jej dawał, tym bardziej gubiła się we własnych myślach.
— Byłeś co najwyżej sprytny, ale nie mądry — warknęła w odwecie. Nigdy nie potrafiła znieść tego, jak jej ubliżał, a szczególnie jej inteligencji. — Szemrane interesy to chodzenie na skróty. Szanujący się wojownik nigdy nie skończyłby w takim gównie — burknęła.
— To nie gówno, lecz siła. Pokazałem ci, jak Klan Gwiazd upadł. Są tak słabi, że nie dają już liderom żyć, nie wysyłają snów medykom. Mroczna Puszcza teraz rządzi tym światem, Skało. Lecz nie za to tu trafiłem. — Uśmiechnął się do niej szerzej. — Powiedzmy, że krew na moim pysku, nie należy do mnie. — Oblizał się.
— Psychol — wycedziła natychmiastowo, odruchowo zaczynając miotać łapami. — Odejdź! Daj mi do licha spokój, zasłużyłeś na śmierć, ale nie na to, by po niej... Żyć! — wykrzyknęła. Nie umiała określić stanu, w jakim go widzi. Ale nie podobało jej się to.
Jej łapy przechodziły przez jego ciało jak przez mgłę. Ona nadal jednak czuła jego ciężar, który nie pozwalał jej wstać. Był niczym duch, ale taki, który potrafił na nią oddziaływać. Ta bezsilność ją wykańczała.
— Śmierć to tylko początek do wiecznego życia. A ja się stęskniłem za tobą — zacharczał, wypluwając z pyska krew. — Nie wiesz, jakie to satysfakcjonujące oglądać twoją porażkę. Jak zjadasz swoją przyjaciółkę, nawet o tym nie wiedząc — zaśmiał się demonicznie.
— W życiu nie odniosłam porażki! — warknęła bez namysłu, a zaraz potem zastygła w bezruchu, spoglądając na niego z wahaniem. Przesłyszała się? Kolejny mętlik powstał jej w głowie. To zdanie nasuwało jej bardzo złe skojarzenia, wręcz nierealne do zaistnienia w klanie.
Pomarańczowe ślepia sprawiały wrażenie lodowatych, choć nie kryła się w nim ani krzta błękitu. Ogarnął ją lekki paraliż.
— Ptaki ani myszy to nie mój przyjaciele. A tym bardziej dzik! Swoją drogą, ty bardziej go przypominasz, jesteś ulany i brązowawy!
— Nie mogę być ulany, jestem duchem, nie mam cielesnej powłoki — wytknął jej to. Spojrzał na jej brzuch, masując go niczym powiew wiatru. Skrzywiła się na zimny, wręcz przeszywający podmuch. — Nie miałem tego na myśli, moja droga. Dobrze jednak wiedzieć, że ci smakowała. Taki tam macie głód... Aż żal, że nie mogłem tego doczekać i z wami się pobawić. Ale oglądanie tego jest równie satysfakcjonujące.
— O co ci znowu chodzi? — wykrztusiła, wyszczerzając zęby. — Przestań gadać zagadkowo, tylko powiedz wprost, co masz na myśli! — zażądała z bulwersem.
— Wybacz, Skało. Zawsze uważałaś się za tą mądrzejszą, więc rusz sama głową. Gdybym ci wszystko powiedział wprost, gdzie byłaby tu zabawa? — Przekrzywił łeb.
— Ty się nigdy nie potrafiłeś bawić — fuknęła oschle. — Więc nie gadaj teraz o takich sprawach, skoro dobrze widzę, że stroisz sobie ze mnie żarty. Jak mam domyśleć się, o czym mówisz, gdy brzmisz jak otępiały szaleniec? — burknęła.
— W każdym kocie jest nutka szaleństwa. Zabiłaś matkę, więc powinnaś to wiedzieć — wymruczał. Rana na jego szyi moczyła jej sierść, która powoli wyglądała, jakby dokonała tej zbrodni ponownie. — Och, mam inne pojęcie zabawy niż ty. Może dlatego tego nie zauważyłaś. — Pomiział ją pazurem po policzku. — Może do mnie trafisz... — mruknął niemrawo, jakby była to myśl, która sama wymknęła się na wierzch, a nie powinna. — A wtedy pobawimy się dłużej. Klan Gwiazdy nie lubi w swoim gronie morderców — zauważył.
Oczy pociemniały jej od stresu. Tak bardzo żałowała tego publicznie dokonanego zabójstwa. Nie myśląc, po prostu rzuciła się na Kroczącą Gwiazdę z nadzieją, że raz na zawsze pozbędzie się jej ze świata. Bura wyglądała wtedy na osłabioną, jakby jeden dotyk łapy mógłby ją zniszczyć. Jej zmęczenie po pierwszej walce okazało się dla Skały największym ułatwieniem, bo zaraz po tym starsza kotka padła martwa. Nikt nic nie mówił na ten temat. Za jej rodzicielką nie uroniła się ani jedna łza, po prostu była i zniknęła.
— Zrobiłam to dla dobra klanu. Gwiezdni za takie rzeczy nie każą — prychnęła, krzywiąc się na chłód przenikający jej ciało.
— Nic nie usprawiedliwia morderstwa. Zapamiętaj to Skało. Nic a nic. Odebrałaś życie własnej matce, która powołała cię na ten świat. Powinnaś przywyknąć do myśli, że niedługo do mnie trafisz — powtórzył to znienawidzone zdanie.
— Nigdy — burknęła w natychmiastowej odpowiedzi. — Powtórzę ci, że zrobiłam to dla dobra klanu! Chociaż szkoda, że koleiny lider okazał się walniętym psychopatą!
— Nasz klan rośnie dzięki takim kotom w siłę. Chciałem wielkości Wilczaków. Widziałaś rządy Małej Róży. Jak wszyscy nami gardzili. Cud, że nikt wtedy nie połasił się na atak. Nadchodzą zmiany, Skało. Czy ci się podoba, czy nie, nieważne czy rządzi psychopata, czy ktoś rozsądniejszy, liczy się tylko siła Klanu Wilka. Jednak ty... już tego nie doświadczysz. Starość nie radość siostrzyczko. Pewnie już łupie cię w kręgosłupie — zakpił.
— Za to ty musiałeś być cholernie słaby, skoro tej starości nie dotrwałeś — syknęła, coraz bardziej zestresowana tym wszystkim. Dlaczego nie mogła się po prostu obudzić i zapomnieć? — A teraz grzecznie wyjaśnij. O co ci chodzi z tą "przyjaciółką"?
Zaśmiał się na te słowa, zeskakując z jej brzucha.
— Pozwolę, byś sama znalazła odpowiedź na to pytanie — mruknął, odrywając się od powierzchni i lewitując nad kotką, z nieodgadnionym wyrazem pyska. — Już czas na pobudkę, Skało.
— Żadna pobudka! — wrzasnęła, choć momentalnie poczuła ból w głowie, a obraz przed oczami zaczął jej się rozmazywać. — Jastrząb! Przestań odwalać swoje durne gierki i tłumacz, o co ci chodzi! — syknęła.
Usłyszała jeszcze tylko jego demoniczny śmiech, kiedy wracała do rzeczywistości. Obijał się w jej głowie niczym echo, nie dając o sobie zapomnieć. Powoli senna mara zaczynała ścierać jej się z obrazem wnętrza legowiska starszyzny.
Przez dłuższą chwilę gapiła się otępiale w przejście. Zewsząd otaczała ją ciemność i była pewna, że chwila moment, a z mroku wyłoni jej się pysk Jastrzębia. Umazanego we krwi niewiadomego pochodzenia, którego słowa o zjadaniu przyjaciółki powracały nieustannie do jej głowy, z każdym razem nabierając coraz mroczniejszego tonu. Wstrząsnęło nią. To nie był zwykły sen, jej brat nawiedził ją z Mrocznej Puszczy.
Zadrżała, czując, jak jej oddech momentalnie przyspiesza. To nie miało prawa bytu, nic z tego, co prawił, nie miało sensu. Próbowała rozgryźć jego słowa. Jej przyjaciele to inni wojownicy. Ale czemu mieliby jej smakować? Jedyne co jadała, to tkwiące na stosie mięso z dzika. A dzik to żadna znajomość. Przełknęła ślinę.
To brzmiało tak, jakby… Jakby zjadła kota.
Momentalnie poprzedni posiłek podszedł jej do gardła. Jastrzębia tu nie było, nie mógł nic wiedzieć. Co prawda z jego słów wynikało, że w jakiś sposób kontaktował się z Mroczną Gwiazdą, ale dalej całość brzmiała dla niej zbyt abstrakcyjnie.
Skuliła się, patrząc ze strachem na ziemię. Nic jej się nie zgadzało, albo po prostu brzmiało to zbyt strasznie, by mogła się z tym ot tak pogodzić. Nie chciała nawet o tym myśleć, ale im dłużej analizowała ostatnią sytuację w klanie i im więcej analizowała, tym większego sensu to nabierało. Odechciało jej się momentalnie wszystkiego. Nikt o normalnej moralności nie posunąłby się do kanibalizmu, nawet wtedy, gdy nie było co włożyć do pyska. Ich lider nie mógł być tak porąbany, Jastrząb zresztą też. Nie wiedziała, co uczynić, ani do kogo zwrócić się z tym problemem. Przecież to było chore, a jeśli powiedziałaby o tym komukolwiek, uznano by ją za stukniętą wariatkę.
Tej nocy już więcej nie zasnęła. Dyszała z powodu narastającej w niej paniki. Starała się nie mrugać, bo każde zamknięcie oczu wzbudzało w niej przeczucie, iż zaraz ponownie nawiedzi ją koszmar z jej bratem w roli głównej, a informacje, które otrzyma, całkowicie zniszczą jej światopogląd.
BLOGOWE WIEŚCI
BLOGOWE WIEŚCI
W Klanie Burzy
Po śmierci Różanej Przełęczy, Sójczy Szczyt wybrała się do Księżycowej Sadzawki wraz z Rumiankowym Zaćmieniem. Towarzyszyć im miała również Margaretkowy Zmierzch, która dołączyła do nich po czasie. Jakie więc było zaskoczenie, gdy ta wróciła niezwykle szybko cała zdyszana, próbując skleić jakieś sensowne zdanie. Z całości można było wywnioskować, że kotka widziała, jak Niknące Widmo zabił Sójczy Szczyt oraz Rumiankowe Zaćmienie. W obozie została przygotowana więc zasadzka na dymnego kocura, który nie spodziewał się dziur w swoim planie. Na Widmie miała zostać wykonana egzekucja, jednak kocur korzystając z sytuacji zdołał zabić stojącą nieopodal Iskrzącą Burzę, chwilę potem samemu ginąc z łap Lwiej Paszczy, Szepczącej Pustki oraz Gradowego Sztormu, z czego pierwszą z wymienionych również nieszczęśliwie dosięgły pazury Widma. Klan Burzy uszczuplił się tego dnia o szóstkę kotów.W Klanie Klifu
Plotki w Klanie Klifu mimo upływu czasu wciąż się rozprzestrzeniają. Srokoszowa Gwiazda stracił zaufanie części swoich wojowników, którzy oskarżają go o zbrodnie przeciwko Klanowi Gwiazdy i bycie powodem rzekomego gniewu przodków. Złość i strach podsycane są przez Judaszowcowy Pocałunek, głoszącego słowo Gwiezdnych, i Czereśniową Gałązkę, która jako pierwsza uznała przywódcę za powód wszystkich spotykających Klan Klifu katastrof. Srokoszowa Gwiazda - być może ze strachu przed dojściem Judaszowca do władzy - zakazał wybierania nowych radnych, skupiając całą władzę w swoich łapach. Dodatkowo w okolicy Złotych Kłosów pojawili się budujący coś Dwunożni, którzy swoimi hałasami odstraszają zwierzynę.W Klanie Nocy
Świat żywych w końcu opuszcza obarczony klątwą Błotnistej Plamy Czapli Taniec. Po księżycach spędzonych w agonii, której nawet najsilniejsze zioła nie były mu w stanie oszczędzić, ginie z łap własnego męża - Wodnikowego Wzgórza, który został przez niego zaatakowany podczas jednego z napadów agresji. Wojownik staje się przygnębiony, jednak nadal wypełnia swoje obowiązki jako członek Klanu Nocy, a także ojciec dla ich maleńkiego synka - Siwka. Kocurek został im podarowany przez rodzącą na granicy samotniczkę, która w zamian za udzieloną jej pomoc, oddała swego pierworodnego w łapy obcych. W opiece nad nim pomaga Mżawka, młodziutka karmicielka, która nie tak dawno wstąpiła w szeregi Klanu Nocy, wraz z dwójką potomków - Ikrą oraz Kijanką. Po tym wydarzeniu, na Srebrną Skórkę odchodzi także starsza Mrówczy Kopiec i medyczka, Strzyżykowy Promyk, której miejsce w lecznicy zajmuje Różana Woń. W międzyczasie, na prośbę Wieczornej Gwiazdy, nowej liderki Klanu Wilka, Srocza Gwiazda udziela im pomocy, wyznaczając nieduży skrawek terenu na ich nowy obóz, w którym mieszkać mogą do czasu, aż z ich lasu nie znikną kłusownicy. Wyprowadzka następuje jednak dopiero po kilku księżycach, podczas których wielu wojowników zdążyło pokręcić nosem na swoich niewdzięcznych sąsiadów.W Klanie Wilka
Po terenach zaczynają w dużych ilościach wałęsać się ludzie, którzy wraz ze swoją sforą, coraz pewniej poruszają się po wilczackich lasach. Dochodzi do ataku psów. Ich pierwszą ofiarą padł Wroni Trans, jednak już wkrótce, do grona zgładzonych przez intruzów wojowników, dołącza także sam Błękitna Gwiazda, który został śmiertelnie postrzelony podczas patrolu, w którym towarzyszyła mu Płonąca Dusza i Gronostajowy Taniec. Po przekazaniu wieści klanowi, w obozie panuje chaos. Wojownikom nie pozostaje dużo możliwości. Zgodnie z tradycją, Wieczorna Mara przyjmuje pozycję liderki i zmienia imię na Wieczorną Gwiazdę. Podczas kolejnych prób ustalenia, jak duży problem stanowią panoszący się kłusownicy, giną jeszcze dwa koty - Koszmarny Omen i Zapomniany Pocałunek. Zapada werdykt ostateczny. Po tym, jak grupa wysłanników powróciła z Klanu Nocy, przekazując wieść, iż Srocza Gwiazda zgodziła się udzielić wilczakom pomocy, cały klan przenosi się do małego lasku niedaleko Kolorowej Łąki, który stanowić ma ich nowy obóz. Następne księżyce spędzają na przydzielonym im skrawku terenu, stale wysyłając patrole, mające sprawdzać sytuację na zajętych przez dwunożnych terenach. W międzyczasie umiera najstarsza członkini Klanu Wilka, a jednocześnie była liderka - Stokrotkowa Polana, która zgodnie ze swą prośbą odprowadzona została w okolice grobu jej córki, Szakalej Gwiazdy. W końcu, jeden z patroli wraca z radosną nowiną - wraz z nastaniem Pory Nagich Drzew, dwunożni wynieśli się, pozostawiający po sobie jedynie zniszczone, zwietrzałe obozowisko. Wieczorna Gwiazda zarządza powrót.W Owocowym Lesie
Społeczność z bólem pożegnała Przebiśniega, który odszedł we śnie. Sytuacja nie wydawała się nadzwyczajna, dopóki rodzina zmarłego nie poszła go pochować. W trakcie kopania nagrobka zostali jednak odciągnięci hałasem z zewnątrz, a kiedy wrócili na miejsce… ciała ukochanego starszego już nie było! Po wszechobecnej panice i nieudanych poszukiwaniach kocura, Daglezjowa Igła zdecydowała się zabrać głos. Liderka ogłosiła, że wyznaczyła dwa patrole, jakie mają za zadanie odnaleźć siedlisko potwora, który dopuścił się kradzieży ciała nieboszczyka. Dowódcy patroli zostali odgórnie wyznaczeni, a reszta kotów zachęcana nagrodami do zgłoszenia się na ochotników członkostwa.Patrole poszukiwacze cały czas trwają, a ich uczestnicy znajdują coraz to dziwniejsze ślady na swoim terenie…
W Betonowym Świecie
nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz