To był pech, a może jakiś znak od losu? Nie wiedział. Nadal nie dowierzał w to, że spotkał na granicy dawną mentorkę. Na dodatek samą... Na szczęście nie była jakoś do niego uprzedzona i wrogo nastawiona. Wiele to dla niego znaczyło. Po ostrych słowach z pyska jej brata sądził, że ta też mogła mieć o nim podobne zdanie. Mylił się. Najwidoczniej nie była aż tak głupia jak Lśniący Księżyc.
- A ty już pewnie zakończyłeś swój trening prawda? Nie pytałam jak brzmi teraz twoje imię.
Dziwnie było tak rozmawiać po dwóch stronach zamarzniętego strumienia. Niegdyś trenował u jej boku, zwiedzali tereny i oczywiście dzięki niej opanował polowanie na ptaki, co stało się to jego wielkim atutem. A teraz... teraz byli wrogami. Gdyby był młodszy, jej widok ucieszyłby go tak, że od razu wpadłby w jej objęcia, prosząc by go zabrała z powrotem do Klanu Klifu. Teraz, po tym co usłyszał od Lamparciego Ryku... Obawiał się jakby skończył.
- Tak. Skończyłem. Chłodny Omen... - zdradził jej swoje imię, krzywiąc się. Nigdy nie chciał być kojarzony z ojcem. Ten człon, który mu nadał, był jasnym sygnałem, że lider wręcz siłą zmuszał go, by kroczył jego ścieżką. Ścieżką mordercy. - Wolałbym inne, ale już niech mu będzie. - Nagle jednak o czymś sobie przypomniał. - A co z moimi braćmi? Żyją?
Wiele razy zastanawiał się nad tym. Po ataku zastępcy klifiaków na jego osobę, zaczął wątpić czy żyli. Widział tą furię kocura, gdy tylko dowiedział się, kogo byli dziećmi.
- Żyją, żyją. Trening Kruczej Łapy się trochę ociąga, ale Mróz został wojownikiem i nosi imię Mroźna Wichura. - wyjaśniła.
- Czyli ich nie zabili? - zaskoczenie wymalowało się na jego pysku. - Dobrze wiedzieć... Chociaż nie tęskniłbym za Krukiem - przyznał niechętnie.
Mrozowi życzył jednak jak najlepiej i miło było mieć świadomość, że spełnił swoje marzenie. Na pewno wyrósł na silnego wojownika. Pamiętał jakie miał marzenia... Tęsknił za bratem, chociaż pewnie nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, że był synem Rysiego Puchu. Morderczyni, której w klifie nienawidzono.
- Kruk jest... W swoim świecie. - mruknęła. - Nie jestem pewna czy ukończy szkolenie, ale głęboko w niego wierzę.
- On zawsze był w swoim świecie - Przewrócił oczami. - Jak wasz klan radzi sobie z Porą Nagich Drzew? Jest ciężko prawda?
To było niewinne pytanie, lecz miało drugie dno. Teraz nie byli już sojusznikami. Każda informacja o wrogu mogła być korzystna. Może wychodził na hipokrytę, bo kiedyś wręcz lojalność do klifiaków z niego się wylewała, teraz jednak zniknęła, pozostawiając mu na języku niesmak.
- Niestety tak... Ledwo wiążemy koniec z końcem. Jedynym ratunkiem są wróble wydzióbujące ze śniegu jakieś zioła czy inne ziarna, jednak one niedługo też się skończą. - wyjawiła. - Nie powinnam ci tego mówić, ale wierzę, że nie wygadasz się o naszej sytuacji. - dodała po chwili.
Czyli domyśliła się, że nie powinna o tym mówić, lecz mimo to zdradziła ich stan. On oczywiście nie zamierzał dotrzymywać obietnic. Pamiętał to co Łasiczy Skowyt powiedziała mu na zgromadzeniu. Zebrała informacje, które miała zamiar przekazać ich ojcu. Nie mógł być gorszy, nie gdy obiecał sobie, że przestanie go zawodzić.
- Nie ma powodów do obaw. Ja i ojciec... niezbyt się lubimy. Został teraz liderem i ego mu urosło aż do nieba. Widziałaś go zresztą na skale liderów. W zasadzie co tam się na tym zgromadzeniu stało? Słyszałem, że krzyczeliście - zmienił temat.
- Jak to się stało, że nie wiesz co się działo? Ciemne chmury przysłoniły księżyc i zaczęła z nich się lać krew. - wyjaśniła. - Nie mam bladego pojęcia co Klan Gwiazdy chciał nam przez to powiedzieć, ale boję się, że przodkowie się na nas pogniewali.
- Cóż... ja... - chrząknął. - Byłem zajęty czymś innym. Tak trochę z kimś się zagadałem - Machnął ogonem, próbując nie wspominać tej cudownej nocy z Gęsią Łapą. - Słyszałem pioruny, więc prawdopodobnie tak było. Może ten głód jest z ich winy...
- Nie zdziwiłabym się gdyby tak było. Szkoda, że nie znamy powodu... Chociaż u was w klanie w ciągu kilku zgromadzeń kilka razy zmienił się lider.
- Tak... I oby na lepsze... - Skrzywił się. - Teraz jednak nie wydaje mi się, by znów doszło do jakiejś zmiany. Ojciec nie da się wygryźć. Nasz klan będzie silny.
<Zimorodek?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz