Porą Nagich Drzew
Płatki śniegu wirowały wśród podniebnych spirali, tworząc w powietrzu liczne wzorki i nietypowe szlaczki. Ich kształt zmieniał się niczym tafla jeziora, którą ktoś musnął czubkiem paliczka – przy każdym podmuchu wiatru, rozwiewały się na wszystkie strony, przybierając coraz to ciekawsze formy, aż do momentu upadku na ziemię. Wtedy łączyły się ze swym rodzeństwem, tworząc gęstą, zwartą pierzynę. Po dłuższym zastanowieniu, czarno-biała była w stanie przyrównać ich los do żywota każdego istnienia. Małe, szargane przez los płatki, których prawdziwe piękno można było dostrzec dopiero po złapaniu takiej śnieżynki w łapy, odzwierciedlały w jej oczach życie klanów, a być może i wszystkich kotów. Podobnie jak one, każdy wojownik był inny, unikalny i niepowtarzalny, jednak aby się o tym przekonać, należało wpierw go “schwytać” w swe łapy. Chwila ta jednak była krótka, gdyż drobinki szybko powracały do pierwotnej postaci wody, a koty, wbrew pozorom, żyły krócej niż niejeden by sobie tego życzył.Być może właśnie dlatego wojowniczka tak bardzo ceniła sobie życie w Klanie Nocy, nie mogąc sobie wyobrazić spędzenia go w żadnym innym miejscu. Nigdzie nie czuła takiej wolności, jak w wodzie, która z każdej strony otulała ich tereny. Tej dzikości i swobody nie umiałaby odnaleźć w żadnym innym miejscu – ani na trawiastych połaciach Klanu Burzy, ani wśród leśnej gęstwiny Klanu Wilka, wietrznych urwiskach Klanu Klifu czy pomiędzy słodko pachnącymi sadami Owocowego Lasu. Wielokrotnie już widziała, jak drzewa się pękają, umierają ze starości lub z winy głodnych bobrów, trawy stają się suche, a skarpy kruszą. Jednak rzeki? Nieważne ile łyków wody wzięła ona czy potężne łosie, chylące swe szyje ku lustrze wody, nieważne ile susz i huraganów by przeszło, woda ciągle powracała na swe miejsce, piękna, błękitna i niezmącona. Mimo prób, nie umiała sobie wyobrazić zniknięcia Wielkiej Wody, morskich otchłani. Po każdym odpływie następował przypływ, a z tego co wiedziała – trwało to od kiedy każdy kot pamiętał. Wszystko poza wodą i niebem, w obliczu potęgi żywiołu, zdawało się być mierne i słabe wobec symbiozy panującej pomiędzy tymi dwoma światami. Każda kropla stracona podczas nieurodzaju, wkrótce powracała do koryta, spadając wraz z deszczem z burzowych chmur.
– Hejka, Nimfa! Co tam u ciebie? – rozbrzmiał rezolutny, znajomy głos.
Para błękitnych oczu uniosła się sponad trzymanej między łapami zdobyczy. Mały, siwy uszak, który pechowo utknął w ukrytej pod śniegiem szczelinie, był łatwym łupem, nie wymagającym użycia dużych pokładów energii, których potrzebowała jednak do przeniesienia go przez zaspy. Miała w planach zanieść go za chwilę do żłobka, by karmicielki wraz z kociętami miały szansę zasmakować rzadkiego rarytasu, jakim o tej porze był królik, ale jak dało się już usłyszeć – zainteresowani sami do niej przybyli.
– Dzień dobry, Mżawko, Kijanko i Ikro – powitała całą rodzinę, mrużąc oczy.
Podeszła do nich swobodnym krokiem, podnosząc przed tym nieco zaśnieżonego królika. Zielone oczy czarno-białego kocurka od razu powędrowały na upuszczoną przed łapami jego matki ofiarę.
– Jaka cudowna zdobycz! – zachwyciła się niebieska, nosem obwąchując puszyste zwierzę – Chyba nigdy nie widziałam czegoś takiego… Wygląda trochę jak królik, ale ten kolor… – dodała, przyglądając się bliżej posiłkowi.
Na pysk Nimfiego Zwierciadła wkradł się przyjazny uśmiech.
– Bo to jest królik, Mżawko – zaczęła, łapą zgarniając z różowego nosa śnieg – Podczas Pory Nagich Drzew ich sierść staje się gęstsza oraz zmienia kolor na taki, który ułatwi im kamuflaż pośród bieli. – wyjaśniła karmicielce.
– Cóż za cwane bestie! – skomentowała zauroczona stworzeniem Mżawka – Nigdy bym nie pomyślała, że są takie bystre…
– Łaaał! – pisnął Kijanka, podbiegając do dyskutujących kocic – Jaki milusi! – wymruczał, po oparciu się łapkami o puchaty zadek królika.
– To prawda – przytaknęła kociakowi czarno-biała – Królicze futro często jest wykorzystywane do budowy posłań dla królowych. Szczególnie to z szyi i brzucha samic jest dobre. Gęste, chroni przed mrozem i dobrze trzyma ciepło… Można je znaleźć podczas plądrowania ich nor, króliczyce celowo je sobie wyrywają, aby wzmocnić gniazda, w których schowane są oseski. – wytłumaczyła. – Przed zjedzeniem możecie go oskubać i odświeżyć posłanie w żłobku. – zasugerowała.
Zielonooki aż zadrżał z ekscytacji. Podskoczył parę razy w miejscu, pacając łapką z wysuniętymi pazurkami w martwe ciało uszaka. Kilka wyrwanych, zaczepionych o jego szponki kłaczków uniosło się w powietrze, jedynie dodając mu energii.
– A co to ten osesek? – zagadnął po chwili.
– Młody króliczek. Jest ślepy, głuchy… Trochę różowy. – Nimfie Zwierciadło przywołała w myślach obraz króliczego potomstwa. Nie widziała ich często, właściwie w całym swym życiu miała taką przyjemność tylko dwa razy, jednak postarała się opisać je najdokładniej jak potrafiła. – Nieszczególnie przypominają dorosłe osobniki… Niektórzy wojownicy, mimo ich delikatnej konsystencji i słodkawego smaku, boją się je jeść, gdyż przypominają nieco łyse kocięta.
Kocurek nieco się skrzywił, unosząc do góry jedną wargę.
– A ja się nie boję! – krzyknął, machając ogonkiem. – Wpadłbym do ich nory i zrobił o tak! Rach, ciach, ciach, grrr!! – zaprezentował, przyjmując pozycję łowiecką – A gdyby któryś spróbował uciec to… To… To tak o bym zrobił! – rzucił, po czym poleciał do przodu, skacząc na cienki pieniek jednego z sumaków tworzących żłobek.
Mocno wczepił się pazurkami w drewno, parę razy uderzając nimi o zmarzniętą korę, by zaprezentować swoją siłę. Coś zaskrzypiało podejrzanie, a gdy Kijanka się odwrócił – napotkał niespokojne spojrzenie matki. W pierwszej chwili wyprostował się dumnie, wybijając ogonek do góry niczym strzelistą trzcinkę, myśląc, iż dymna tak zlękła się skrytej w jego drobnych łapkach potęgi, a w drugiej… Został złapany za kark i zgarnięty przez Nimfie Zwierciadło na bok.
W miejscu, w którym chwilę temu stał, znalazła się gruba, śnieżna czapa, osunięta z wyższych gałęzi, przez jego bohaterskie ataki na krzaczek. Śnieżny pył wzbił się w powietrze.
– Kijanko! – miauknęła przejęta Mżawka, przygarniając kocurka bliżej siebie – Co ja ci mówiłam o ostrożności! – dodała, strofując synka. – Gdyby nie Nimfie Zwierciadło, skończyłbyś wyglądając jak rozmaślona żaba!
Orientalka odetchnęła, ruchem głowy wytrząsając z ucha pyłek osadzony w jego wnętrzu. Spojrzała na Ikrę, który podreptał do matki, wraz z nią kręcąc łebkiem na poczynania nierozważnego brata. Wyciągnęła jedną z łap, by strącić z czoła królowej biały płatek uczepiony jednego z kosmyków sierści.
– Hm? – wydała z siebie zaskoczona Mżawka.
– Śnieżynka – wymruczała w odpowiedzi wojowniczka.
***
Teraźniejszość
Różnica między mokrą Porą Nowych Liści, a aktualnie panującą suszą Pory Zielonych Liści, była zatrważająca. Medykom brakowało ziół, poziom rzeki diametralnie się obniżył, a z drzew wręcz spadały ptaki, nie mogące poradzić sobie z ciężkimi temperaturami. Brzegi rzeki także stały się mniej przyjazne niż wcześniej – jako, iż wszystkie mniejsze zbiorniki wodne zdążyły wyschnąć, każde stworzenie przybywało do koryta, by zaspokoić pragnienie. W przypadku ptaków, gryzoni czy zajęczaków i gadów, działało to na korzyść wojowników, jednak nie dało się powiedzieć tego samego o drapieżnikach i rozjuszonych nieurodzajem i głodem dzikach czy jeleniach. Nimfa westchnęła, wypuszczając na powierzchnię wody kilka bąbelków. Siedziała zanurzona w płytszej części rzeki, aż po sam czubek nosa, rozkoszując się chłodem, jaki dawała jej poranna, jeszcze nie-nagrzana woda. Cień szumiących nad nią szuwarów także okazał się być pomocny. Dzięki nim promienie słoneczne nie parzyły jej bezpośrednio w grzbiet, a ryby nie widziały jej własnego cienia, mogącego zdradzić jej położenie.– Czy to już…? – spytała Mżąca Łapa, której długie futro, teraz posklejane od wody i glonów, nieco utrudniało poruszanie się.
– Jeszcze nie – zaprzeczyła kocica cichym szeptem, wysuwając brodę nieco ponad taflę – Obserwuj. Zbliżają się. – skomentowała, wskazując na niczego nieświadomą ławicę, która podpływała coraz bliżej dwóch łowczyń.
<Mżąca Łapo?>
[1169 słów]
[przyznano 12%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz