*zima*
Szedł przez obóz, z wysoko uniesionym ogonem i dumnie wypiętą piersią. Wujek Leszczynek pochwalił go dzisiaj na treningu i to wystarczyło, żeby kocurek zaczął mieć świetny humor. Tak prawdę mówiąc, był bardzo łasy na komplementy, nawet jeśli specjalnie tego nie okazywał i zdawał sobie z tego sprawę. Próbował walczyć ze swoją potrzebą ciągłej uwagi, ale nie zawsze mu to wychodziło. Czasami wręcz się prosił o uznanie, a jeśli już ktoś go pochwalił, chodził radosny przez następne parę dni. Oj tak, przy szkoleniu buraska zdecydowanie bardziej opłacało się powiedzieć mu parę miłych słów niż krzyczeć. Krytykę znosił źle, szczególnie gdy wygłaszała ją osoba, którą kochał i cenił. W końcu nie lubił nikogo zawodzić, a właśnie tak odbierał słowa nagany - bardzo osobiście, jako wytknięcie mu jakiegoś braku.
Wróbelek szedł więc, mając zamiar coś zjeść, i nucił pod nosem. Przy stosie ze zwierzyną stała już inna kotka. Nie kojarzył wojowniczki, ale nie zamierzał być niegrzeczny.
- Dzień dobry! - Uśmiechnął się do niej. Odpowiedziała, patrząc na niego smutnymi, niebieskimi ślepiami i kocurek odniósł wrażenie, że już kiedyś się poznali. Nie potrafił tylko powiedzieć kiedy, ani jak… Kotka wyglądała na niewiele od niego starszą, ale był pewien, że jest wojowniczką przynajmniej od takiego czasu, jak on stąpa po tym świecie.
Czekoladowa wbiła wzrok w swoje łapy, speszona jego ciekawskim spojrzeniem. Zreflektował się i spojrzał na stos ze zwierzyną. Kotka widocznie nie miała ochoty na rozmowę, ale jemu jakaś myśl ciągle nie dawała spokoju. Sięgnął po najbliżej leżącą mysz, ale upuścił ją, gdy w końcu odnalazł właściwe wspomnienie.
- To pani pomogła mi kiedyś szukać taty! - miauknął tryumfalnie.
- P-pamiętasz to? - Owinęła ogon wokół łap.
- Tak. - Uśmiechnął się szeroko. - Żabi… - wysilił pamięć, próbując sobie przypomnieć. - Żabi Skok.
- Wróblowa Łapa - miauknęła, rewanżując się. Skinął głową.
- Jeszcze raz bardzo dziękuję.
Jej wąsiki drgnęły w rozbawieniu, a kocurek pomyślał, że wygląda naprawdę uroczo, gdy się uśmiecha. Tylko jej oczy ciągle pozostawały smutne.
- Nie ma za co, Wróblowa Łapo.
- Wróbelku - poprawił ją odruchowo. - Wszyscy tak do mnie mówią - dodał z uśmiechem.
- Wróbelku - powtórzyła za nim. - Miło było cię spotkać.
Wstała, sprzątając resztki myszy.
- Panią… ciebie również - odparł zmieszany, nie do końca wiedząc, jak się do niej zwracać.
Odpowiedziała mu uśmiechem i zniknęła z jego pola widzenia.
Niebo miało dziś wyjątkowo piękny kolor. Jasne i czyste, błyszczące najpiękniejszym odcieniem błękitu. Gdyby nie radość, którą w sobie miało, wyglądałoby dokładnie jak pewne oczy, w które niedawno spojrzał. Tylko tamte pozostawały smutne nawet, gdy kotka się uśmiechała. Otrząsnął się z zamyślenia, po raz kolejny łapiąc się na tym, że myśli o Żabim Skoku. Wojowniczka go zaintrygowała. Widywał ją rzadko, a nawet gdy mijali się gdzieś wcześniej, nie dostrzegał jej obecności. To było… dziwne. Nie potrafił zrozumieć, jak mógł nie zauważać członka własnego klanu, przechodzącego obok.
- W-Wróbelku?
Drgnął, słysząc głos wujka Leszczynka tuż obok siebie.
- Jestem - miauknął i uśmiechnął się do mentora. - Idziemy na patrol?
Kocur skinął głową, potwierdzając jego domysły.
- P-pójdziemy na granicę z K-Klanem Burzy. Z Żabim Skokiem.
Kocurek poczuł dziwny ucisk na dźwięk tego imienia.
<Żabko? c:>
<3
OdpowiedzUsuń