- Tato! Tato! - miauknął radośnie kremowy. - Konwalia opowiedziała mi bajkę o takim jednym bardzo dobrym kotku, który nazwał się tak jak ja! I był do mnie podobny!! Widziałeś go kiedyś?
Kocur zaśmiał się pod nosem i posłał asystentce medyka uśmiech, po czym spojrzał na syna.
Kocur zaśmiał się pod nosem i posłał asystentce medyka uśmiech, po czym spojrzał na syna.
- Ja nie, ale może dziadek wie? Przeżył dużo księżyców. Pewnie go kiedyś spotkał.
Na jego pyszczek wykwitł szeroki uśmiech. Szybko podbiegł do ojca, miaucząc mu, aby jak najszybciej znaleźć Kucykowy Ogon.
- To cześć, Konwalio! - zawołał do medyczki, wychodząc podekscytowany z ojcem na zewnątrz.
- Cześć! - zawołała kotka z uśmiechem.
***
Konwaliowe Serce zniknęła. Ciągle o nią pytał, lecz przepadła jak kamień w wodę. Raz po raz, zerkał w stronę wyjścia, oczekując że medyczka przyjdzie i opowie mu jakąś ciekawą historię lub pokaże nową zabawę. Tak jednak się nie stało.
- Gdzie, Konwaliowe Serce? - jęczał matce nad uchem.
- Poszła gdzieś. Nie zawracaj mi głowy.
Westchnął cicho i usiadł smętnie na ziemi. Każdy to powtarzał. Że gdzieś sobie poszła. A co jeśli jakiś potwór ją napadł, a nikt o tym nie wie? Dlaczego nie przejmują się zniknięciem biało-czarnej? Powoli wychylił łepek na zewnątrz. W obozie było tylko parę kotów. Musiał jednak sam wziąć sprawę w łapki. Tylko... No właśnie. Nie był tak dzielny jak Dreszcz. Bał się tego, co mogło go czekać poza obozem. Coś mignęło mu przed oczami. Szybko odskoczył w tył. Jednak nie wyjdzie. Nie uratuje jej. W jego oczach zaczęły zbierać się łzy. Wtedy dostrzegł na ziemi cień. Zmroził go nieopisany lęk. Nie rozumiał czemu się wystraszył. Każdy kot miał coś takiego... I wtedy go olśniło. Jego prześladowca... szpiegował wszystkie koty! Powoli zrobił krok na przód, a cień zrobił to samo. Naigrywał się z niego?! Wkurzony pacnął go łapą, ale ten nadal tam był, drwiąc sobie z jego prób, przepędzenia go! Wycofał się do żłobka i zauważył z ulgą, że ten zniknął. Najwidoczniej nie mógł przejść, przez tą niewidzialną barierę. Wpadł więc na pomysł, aby zagrodzić przejście, by nikt niepożądany się tu nie dostał. Szybko chwycił w pysk mech i zaczął go ciągnąć. Niestety posłanie nie miało ochoty ruszyć się z miejsca. Musiał więc poczekać na powrót Konwaliowego Serca. Oby nic jej nie było.
<Konwalio?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz