— A to, co usłyszałaś! — zaśmiał się Czapli Potok. — Oczywiście, do niczego cię nie zmuszam, ale na pewno miło byłoby zostać kiedyś dziadkiem.
Fiołkowa Bryza zamrugała zupełnie jakby nie wiedziała, o czym też ten jej głupi wujek plecie.
— N-nie wiem, kiedy nim zostaniesz, ale zapewniam cię, że Zakręcone Ucho będzie najlepszym ojcem na świecie! — zapewniła gorąco.
— Hej, Fiołeczku...?
— No co tam, staruszku?
— A pamiętasz jak się mnie spytałaś, jak to wszystko przebiega, a jak już ci opowiedziałem to...
— Pamiętam — Fiołkowa Bryza położyła mu łapę na pysku przerywając wujkowi, a na jej obliczu malowało się zażenowanie. — Może lepiej już chodźmy do legowiska, bo się przeziębimy, co?
Czapli Potok ledwo powstrzymał śmiech.
* * *
Pierwsze opady śniegu nie były zbyt obfite. Prawdę mówiąc, to biały puch ledwie zdążył pokryć wydeptaną ziemię w obozie Klanu Burzy. Jednak w przeciągu paru dni, opady przybrały na sile i mimo, że były to dopiero pierwsze dni Pory Nagich Drzew, to już było mroźno, zimno i mokro.
Nie znosił tego okresu w roku. Zawsze zamartwiał się, że nie złapią wystarczająco dużo zwierzyny i klan będzie głodował, a może nawet ktoś umrze z głodu, tym bardziej, że teraz mieli dodatkowo do wykarmienia czwórkę kociąt. Do tego zdawało mu się, że ich tereny są zupełnie bezużyteczne pod względem ochrony przed pogodą. Wysokie trawy nie chroniły specjalnie ani przed słońcem, ani przed śniegiem. Czasem o wiele bardziej wolałby mieszkać w lesie.
Obserwował, jak ich obecnie jedyny uczeń, Ośla Łapa, niesie mech do legowiska starszych. Przypomniał sobie, że ostatnio przeniósł się do niego Burzowe Serce. Czuł się bardzo dziwnie, gdy poprzedni medyk został starszym, w końcu nie był od Czaplego Potoku dużo starszy. Z drugiej strony wiedział jednak, że kocur zasłużył na odpoczynek i to był czas, aby Zajęcza Stopa przejęła po nim obowiązki.
— Czapli Potoku! — usłyszał nagle. Odwrócił się i zobaczył burego ucznia idącego w jego stronę. Nastawił uszy uważnie. — Biała Sadzawka chciała się z tobą widzieć.
Wojownik zmarszczył brwi zaniepokojony. Starał się spędzać z matką dużo czasu, więc chyba nie powinna narzekać na brak jego towarzystwa. Podniósł się i truchtem ruszył do legowiska starszych.
Gdy wkroczył do środka, zobaczył jak jego matka leży na ziemi oddychając ciężko. Burzowe Serce był przy niej, wyglądał, jakby starał się ją uspokoić, natomiast Deszczowy Poranek wpatrywał się w nią zmartwiony.
— Synku... — miauknęła starsza, a Czapli Potok dopadł do niej niemal natychmiast, kucając obok.
— Jestem tu, mamo. Co się dzieje, źle się czujesz? — zaczął wypytywać kocur. Mimo, że wyglądał na spokojnego, w jego oczach jarzyła się rosnąca panika.
Biała Sadzawka podniosła łeb i spojrzała ku górze. Na jej pysku widniał smutny uśmiech.
— Księżycowa Łapa... Proszę, proszę. Nie możecie go zapomnieć... — mamrotała. — Oni będą pamiętać mojego kochanego Ciernika, będą pamiętać nawet moją biedną Ćmę, ale kto będzie pamiętać o moim Księżycu?
— Mamo, wszystko jest dobrze, nikt o nim nie zapomni — Czapli Potok przytulił się do matki, mimo, że nawet on kompletnie nie miał pojęcia kim był kot, o którym bredziła.
Otworzyła szeroko oczy.
— Łzawy Kaszel... Łzawy Kaszel zabrał mojego syna. Był taki młody, miał jeszcze całe życie przed sobą...
Czapli Potok usłyszał kroki i kątem oka zobaczył, jak do legowiska wchodzi Błękitna Cętka. Ona również usiadła przy Białej Sadzawce.
— Księżycowa Łapa... To był wasz brat, brat Ciernika i Ćmy. — Starsza nagle się uspokoiła.
Spojrzała na rodzeństwo uśmiechając się lekko. Polizała Błękitną Cętkę po pyszczku, a z Czaplim Potokiem zetknęła się nosami.
— Jestem z was taka dumna. Moje cudowne, cudowne dzieci... — Gdy z jej oczu popłynęły łzy, zamknęła je i położyła głowę na łapach.
Tkwili tak parę niezmiernie długich minut, a w pewnym momencie Burzowe Serce przystawił łapę do nosa Białej Sadzawki.
— Błękitna Cętko, Czapli Potoku... Ona nie żyje.
<Fiołasku? Możesz napisac jak wynoszą Białą z legowiska i pożegnanie jest co nie>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz