Zajęcza Łapa szedł u boku swojego mentora, co jakiś czas spoglądając na niego, jakby szukając pocieszenia. Nie mogła trafić mu się lepsza pogoda – ciepłe promienie słońca grzały jego grzbiet przyjemnie, co jakiś czas docierał do niego radosny śpiew ptaków, któremu on mógł przysłuchiwać się całymi dniami. Wzrokiem wędrował sobie to w jedną, to w drugą stronę, zastanawiając się, co dzisiaj wymyśli dla niego kocur. Przez koronę drzew przedzierało się światło, padając na glebę, tworząc przeróżne wzorki, za które odpowiedzialne były liście. Czy trening będzie równie ciekawy, co ostatnim razem? Raczej tak, Mysi Postrach był prześwietnym mentorem. Czy dzisiaj także uda mu się popisać, zrobić na nim wrażenie? Miał nadzieję, iż owszem. Z jakiegoś powodu bardzo mu na tym zależało, w końcu niebieskooki nie był byle kotem. Gdy szli tak, stawiając bardzo ciche, ale nie sztywne kroki, grunt pod łapami delikatnie zapadał się, dlatego w momencie, gdy pręgus wypatrywał jakikolwiek skrawek trawy, wchodził na niego pospiesznie, byleby tylko się nie zapaść. Mogło wyglądać to dość komicznie, zważając na to, że nie działa mu się żadna krzywda, gdy poduszka wchodziła w kontakt z ziemią. Ostatnimi czasy wędrowała mu po głowie pewna kotka – Kukułcza Łapa. Kukułka nie urodziła się w Klanie Klifu, ale dla niego nie było to czymś, co sprawiało, że momentalnie ją skreślał. Nie, wręcz przeciwnie. Ciekawiła go. Nie była byle kim. Towarzyszyło mu dziwne wrażenie, że gdyby tylko spróbował do niej zagadać, na pewno znalazłby się jakiś temat, o którym mógłby jej pogawędzić, spędziliby miło wolny czas. Nigdy wcześniej nie zamienili ani słowa, jednak zielonooki pragnął, by dzisiaj uległo to zmianie. Dlaczego akurat ona? Co jakiś czas widywał ją, rozmawiającą z innymi kotami, jednak nie masowo -– za każdym razem napływała mu dość wstydliwa myśl, mianowicie Kukułka była przepiękna. Nie wiedział, czym było to uczucie, jakie mu towarzyszyło za każdym razem, kiedy sobie o niej przypominał, jednak nie mógł jej wygonić ze swojej głowy. Również było mu często z tego powodu bardzo wstyd. Bo dlaczego czuł się tak wobec kogoś, kogo nawet nie było mu dane poznać tak dobrze? Pokręcił głową, starając się na chwilę rzeczywiście skupić na szkoleniu. Zerknął kątem oka na towarzyszącego mu pobratymca. On również na niego patrzył, jakby oczekiwał na coś odpowiedzi. Zajęcza Łapa poczuł się tak, jakby serce podeszło mu do gardła. Zimny podmuch wiatru zdzielił go po głowie niczym mroźna bryza przyniesiona ze strony morza. Uczeń zaśmiał się cicho, myśląc, że może Mysi Postrach zażartował w pewien sposób i teraz oczekiwał reakcji z jego strony. Okazało się jednak, iż nie było to zupełnie tak. Niebieskooki wcale nie uśmiechnął się szeroko, przyłączając się, a nadal patrzył wyczekująco. Kremowy westchnął z rezygnacją. Będzie musiał się przyznać, oby tylko czarny mu za to nie wyrywał uszu…
— Przepraszam, czy mógłbyś powtórzyć? Nie mogę się dzisiaj skupić, chyba źle spałem… — wymruczał z zawstydzeniem, każde słowo z trudem przechodziło mu przez gardło. Przecież nie powie mu, że ma kogoś na oku. W dodatku kogoś, z kim nawet nigdy nie zamienił krzty słowa. Może było to błędne myślenie, może po prostu się zauroczył i to mylił?
— Pytam, czy chciałbyś dzisiaj nauczyć się otwierać kraby — powtórzył mentor, jakby z poirytowaniem. Może jemu również humor dzisiaj nie dopisywał? Chociaż to raczej dalekie było od prawdy, on był niezwykłym optymistą, a Zajęczej Łapie towarzyszyło dzisiaj ogromne rozkojarzenie. Miał prawo poczuć się urażony. Nikt nie lubił, gdy ktoś go nie słuchał. Zajączek skulił się nieco, kładąc uszy po sobie. Ton kocura nie napawał go optymizmem, jednak…
Usłyszawszy jego słowa, otworzył oczy szerzej, ruszając króciutkim ogonem z ekscytacją. Wcześniejsze lekkie przygnębienie opuściło go w momencie, gdy zorientował się, o czym tak naprawdę mówił nauczyciel. Młody uszy postawił na sztorc, a pyszczek wykrzywił w nietypowym uśmiechu. — Oczywiście! — miauknął, czując, że nie może się już doczekać. Bardzo lubił szkolenia, zawsze pokazywał mu coś nowego i zachęcał do działania. Pręgusowi brakowało wigoru, mógłby cały dzień się tylko wylegiwać. Usłyszał odpowiedź ze strony niebieskookiego, którą prędko zapomniał. Najwidoczniej nie była na tyle istotna, by sobie ją notować w głowie. A może znów dał się pochłonąć myślom? Przynajmniej nie były negatywne, może dlatego też się ich tak bardzo nie wyzbywał, jak zazwyczaj. Zaczęli kierować się w stronę plaży. Ostatnimi czasy znalezienie zwierzyny nie szło z taką łatwością. Było to spowodowane hałasem dwunożnych, którzy bardzo ochoczo niszczyli wszystko to, na czym zależało kotom. Odbiło się to lekko na zielonookim – jadł mniej, jakby w obawie, że nie starczy dla reszty. Stąpając po piachu, łapy znówże zaczęły mu się zapadać. Wysunął pazury, jednak to na nic. Musiał szukać zbitych jasnych kawałków, których nie było za wiele. A przemieszczanie się po tym gruncie także było wyczynem. Szybko się męczył, nawet jego typowe podskakiwanie nie dawało tu za wiele. Poruszył wąsami z lekką irytacją. Po paru uderzeniach serca uspokoił się nieco, czując, że szum wody działa na niego kojąco. Spoglądał teraz na ciecz, leniwie płynącą w ich kierunku, odbijającą promienie słońca, które raziły go chyżo. Zmrużył oczy – zrobiło mu się cieplej na sercu. Cichy plusk zatapiał się w piachu, ciągle i ciągle, dając o sobie znać co jakiś czas. Zajęcza Łapa pomyślał, że miło byłoby przyjść tutaj z jego braciszkiem, Króliczą Łapą. Z pewnością spodobałoby mu się tutaj! Odkąd zostali uczniami, nadal mieli regularny kontakt, jednak spędzali ze sobą mniej czasu. Było to spowodowane treningami, musieli się przecież spisać i kiedyś zostać wojownikami. Pewnie ulegnie to zmianie, gdy już rzeczywiście nie będą mieli aż tak dużo na głowie, znowu. Zielonooki nie mógł się już doczekać, aż opowie kocurkowi, czego się dzisiaj nauczył, a także wysłucha opowieści bursztynookiego. Ciekawe czy popluskaliby się w wodzie? Albo… może z Kukułczą Łapą? Czy kotka lubiła takie widoki? Czy robiło to na niej wrażenie? Może byłby w stanie przynieść jej coś, co sprawi, że wyda się w jej oczach nieco bardziej… interesujący? Wyobraził sobie ich, siedzących tutaj, wtulonych w siebie. Zanurzył nos w jej przepięknym, szylkretowym futerku, pomrukując głośno… Poczuł, jak znowu robi mu się gorąco. Jaki to dziwny stan! Czy wszyscy się tak czuli w pewnym etapie swojego życia? Futro zjeżyło mu się wzdłuż kręgosłupa, stawiał teraz onieśmielone kroki, jakby to było za wiele. Co się z nim działo?
Ślepiami podążał za Mysim Postrachem, zastanawiając się, dlaczego od dłuższego czasu trwali w ciszy. Nie, żeby mu bardzo przeszkadzała, jednak bardzo doceniłby, gdyby wojownik mówił coś do niego. Nie rozkojarzyłby się z taką łatwością. Gdy już miał pytać – otworzył nawet pysk – prędziutko zdał sobie sprawę z tego, czego był obecnie świadkiem. Niebieski skradał się, starając się robić przy tym jak najmniej hałasu. Zachodził kraba od tyłu. Czy zwierzę zdawało sobie z tego sprawę? Możliwe, że nie, bo ani drgnęło. Ale… chyba było zajęte czymś innym, bo już po paru uderzeniach serca znajdował się pod łapą kocura, próbując go uszkodzić swoimi szczypcami. Zajęcza Łapa z podziwem doglądał rudej istotki, która mimo oczywistej przegranej, nadal walczyła z zapałem, chcąc przetrwać. Niebieskooki zażądał, by pręgus przyniósł mu kamień. Postąpił zgodnie z poleceniem, nie marnując ani chwili dłużej.
Przysiedli obok siebie, a Zajęcza Łapa spozierał na każdy kolejny ruch bardziej doświadczonego. Niesamowite, z jaką łatwością mu to przychodziło. A może kremusowi tylko się wydawało? W końcu nie miał pewności, ile z tego rzeczywiście zarejestrował, a ile jedynie myślał o kotce, która dzisiaj nie zamierzała dać mu spokoju – przynajmniej w myślach. Znowu – nie, żeby bardzo mu to przeszkadzało. Ale czuł, że to mogło być dla niego szkodliwe, jeśli tylko spotka się z odmową. Nieco zaniepokoiła go ta myśl, jednak próbował nie podążać dalej tym szlakiem. Jeśli nie spróbuje, to odpowiedzią zawsze będzie “nie”. A jeżeli się podejmie, zawsze istniała szansa, że odpowie… “tak”! Nawet jeśli nie była jakaś wielka, to teraz przynajmniej istniała. Uśmiechnął się delikatnie, mając już mniej więcej obraz tego, co jej powie, gdy tylko ją spotka. Mentor rozkazał mu, by tym razem to on coś znalazł i przyniósł. Zielonooki pokiwał głową bez zapału – mimo że chciał się tego nauczyć, to jakoś… czuł się już zmęczony. Położyłby się teraz wygodnie, zamknął oczy i zasnął. A jeszcze cały dzień przed nim. Wstał i podreptał w kierunku wody, wypatrując jakiejkolwiek istotki. Ku jego zdziwieniu, nie dostrzegł nic. Szedł tak i szedł, oddalając się coraz bardziej od niebieskookiego, nie mogąc nic a nic doszukać. Muszle wbijały mu się nieprzyjemnie między palce, kłując w poduszki. Co jakiś czas podnosił łapy i sprawdzał, czy się przypadkiem nie skaleczył. Wreszcie, po przejściu większego dystansu, zauważył kraba. Był mniejszy od tego, którego znalazł Mysi Postrach, jednak musiał wystarczyć. Zajęcza Łapa podskoczył szybciutko do niego, przygniatając go trochę łapą. Wgniótł się w piach, próbując go dziabnąć. Gdy schylił się, by go podnieść, krab uszczypnął go w nos, na co pręgus odpowiedział piskiem. Odskoczył lekko, puszczając zdobycz, jednak nie chcąc jej stracić, ponownie go przygniótł. Ponowił próbę, tym razem wiedząc, na co uważać. Dobrze, że wojownik tego nie widział! Narobiłby sobie wstydu na parę pokoleń!
— Świetnie — usłyszał głos za sobą, jeżąc sierść na karku. Nieeee! Czy on wszystko widział? Czy właśnie wyszedł na rybiego móżdżka przez swoją nieostrożność? Pomasował nos łapą, zapomniawszy, iż była cała w piachu. Syknął, gdy pieczenie przerodziło się w czysty ból. Co powinien zrobić? Tutaj przecież się nie opłucze, to będzie tak bardzo boleć! Bez słowa odwrócił się pyskiem do starszego, z nieśmiałością podając mu zdobycz. Mentor poinstruował go, jak go rozłupać, czego zielonooki na początku nie zrozumiał aż tak dobrze. Dopiero za którymś razem mu wyszło – kamień z głośnym trzaskiem otworzył skorupę, oddzielając ją od jaśniejszej mazi, mieniącej się teraz w promieniach słońca niczym sama woda. Gdy tylko zauważył wnętrze istotki, nietypowy dreszcz przebiegł po jego ciele. Może… ciekawe czy Kukułczej Łapie zasmakowałby krab?
…
Kierując się już z powrotem do obozu, Mysi Postrach trajkotał w najlepsze o swoich najnowszych wydarzeniach, chcąc w ten sposób pokazać Zajęczej Łapie, że on ma życie poza treningami również. I próbował także ostrzec go w ten sposób przed dwunożnymi, bo oni byli niebezpieczni i nie chcieli dla kotów dobrze. Pręgus kiwał głową ochoczo, starając się sprawić wrażenie, iż tym razem słucha. I mu to nawet wyszło, bo niebieskooki go tym razem o nic nie wypytywał, dlatego nie musiał się na razie martwić. Gdy wkroczyli już do serca Klanu Klifu, niebieski pożegnał się z nim, oświadczając, iż na dzisiaj na razie ma spokój. Nie przemęczył się dzisiaj. Mimo odrobinę dalekiej podróży miał wrażenie, jakby większość zmęczenia mu gdzieś ubyła, a nie odpoczywał jakoś wiele. Zamruczał z zaciekawieniem, rozglądając się po obozie. Nie dostrzegł nikogo, kogo znał – pewnie każdy był zajęty obecnie swoimi sprawami. Króliczek z pewnością był na szkoleniu, mama jak zwykle robiła swoje, więc może zobaczy ją za jakiś czas, wracającą z patrolu albo polowania, albo czegokolwiek innego, co mogła robić.
Skierował się powoli w stronę legowiska uczniów. Zaglądając do środka, na pierwszy rzut oka tutaj również nie było nikogo ciekawego. Jednak gdy się przyjrzał szczególniej, na jednym z legowisk leżała Kukułcza Łapa. Jej bok opadał i unosił się spokojnie, jakby nie towarzyszyło jej nigdy żadne zmartwienie. Zajęczej Łapie serce podeszło do gardła, zaistniało znowu to nietypowe uczucie, którego nie rozumiał aż tak dobrze. Łapy zaczęły mu się delikatnie trząść, a ciepło, jakie zaistniało w klatce piersiowej, go niepokoiło. Czy był chory? Może powinien udać się do medyka po pomoc? Pokręcił głową. Jeśli tak, to zrobi to później. Teraz… musiał spróbować! Musiał, bo jeśli się na to nie zdecyduje, okazja mu ucieknie sprzed nosa. Podszedł do uczennicy, nieśmiało spoglądając na nią. — Kukułcza Łapo? — miauknął odrobinę za głośno, ale i niewyraźnie, ponieważ nadal trzymał kraba w pysku. Jego głos odbił się echem po jamie, dzwoniąc w uszach. Położył go przed sobą w momencie, gdy szylkretka usiadła, z zaciekawieniem, ale i niepewnością spoglądając na niego. Poruszył ogonem nerwowo. — Kukułcza Łapo, przyniosłem dla ciebie prezent. Wiem, ż-że… wcześniej nie rozmawialiśmy, a-ale… chciałbym ci to dać. Chciałbym też… może gdybyś się na to zgodziła, porozmawiać z tobą chwilę — miauknął, czując, jak robi mu się coraz goręcej, a przecież nie było wcale aż tak ciepło. Kotka chwilę odczekała, zanim udzieliła mu odpowiedzi. Siedziała tak, przypatrując się krabowi, a on nie mógł oderwać od niego wzroku, bojąc się reakcji ze strony znajomej. Jak to odbierze? Czy przyjmie podarunek? Może wcale nie lubiła skorupiaków i była to ostatnia rzecz, jakiej mogła sobie życzyć? Jej kita zaszurała cicho, jakby potrzebowała jeszcze chwili.
— Dla mnie? — powtórzyła z lekkim niedowierzaniem. Jej ton był grzeczny, lecz wyraźnie ostrożny, jakby czegoś się obawiała. A może tylko on sobie dopowiadał i wcale nie było aż tak krytycznie, jak mu się zdawało? — To bardzo… nietypowy prezent — dodała jeszcze z nutą ciekawości. Kremus poczuł, jak robi mu się niedobrze. Nie podobało jej się! Dlaczego pomyślał, że akurat krab sprawi, że spojrzy na niego inaczej? To była ich pierwsza interakcja, którą on musiał tak okropnie zepsuć! Bo w końcu komu by się coś takiego podobało? Pewnie dużo bardziej doceniłaby inny rodzaj zdobyczy, może wcale nie była głodna i on to wszystko zrobił na marne? Położył po sobie uszy, nadal unikając kontaktu wzrokowego. Zrobił z siebie absolutnego błazna w jej oczach…! — Ale doceniam gest, to… miłe — odezwała się znowu, nieco łagodniej, może by nie zabrzmieć nieuprzejmie. W tym momencie zielonooki czuł lekki mętlik w głowie. Zupełnie tak, jakby wcale nie myślała tak, jak mu się wydawało jeszcze parę uderzeń serca temu. Co, jeśli rzeczywiście nie myślała o tym tak źle i tylko on wrzucał swoje myśli do jej głowy, nie dając jej nawet w zasadzie zareagować? Podniósł głowę, spoglądając w jej piękne oczy. Nie wytrzymał tego długo, szybko uciekł wzrokiem, czując palący gorąc na pysku. Uśmiechnął się krzywo, niezwykle niezręcznie. Miał wrażenie, jakby było mu dane za moment się spalić żywcem. Ile jeszcze będzie czuć się w ten właśnie sposób? Ale najtrudniejsze było już za nim – odezwał się do niej. Dał znać, że istnieje. Ciekawe czy Kukułcza Łapa go dostrzegała wcześniej? Nie, przecież… czemu miałaby się skupiać na kimś tak leniwym...
— Możemy porozmawiać chwilę — przekazała z delikatnym, eleganckim uśmiechem na kufie. Gdy to dostrzegł, miał wrażenie, jakby serce lada moment miało wyskoczyć mu z piersi. Była taka piękna… pragnął, by uśmiechała się już zawsze. Z byle okazji. Cały czas. Nawet jeśli robiła to z grzeczności, bardzo to doceniał. Z pewnością na długo pozostanie mu ten obraz w głowie. — Opowiedz mi może, co ci przyszło do głowy, by podarować kotce kraba — zaśmiała się cicho, jednak nie szyderczo. Zacisnął położone uszy po sobie, jednak teraz nie ze smutku, a raczej zawstydzenia i to takiego… miłego?
— Znalezienie jednego długo mi zajęło, a nauka rozłupywania szła mozolnie, jednak po którymś razie mi się udało — zaczął niepewnie, jednak z każdym kolejnym słowem widział postęp. Bo już się nie jąkał, nie musiało to być takie niezręczne, jednak w głosie nadal istniało aksamitne wahanie. — Pomyślałem, że może by ci się spodobał. Gdyby ktoś mnie dał kraba, to bym się bardzo ucieszył — dodał, kuląc się nieco, jednak nie rozumiał w pełni dlaczego. — Myślę, że ten jest wyjątkowy. Nie wiem, jak smakuje dokładnie, ale coś podpowiada mi, że jest słodki i bardzo smaczny. Gdybyś była głodna i chciała, to proszę, częstuj się. Jest dla ciebie — dopowiedział na sam koniec, przysuwając istotkę bliżej szylkretki. Kotka schyliła się, wąchając skorupiaka oraz mrużąc oczy. Uniosła wzrok, raz jeszcze obdarzając nim ucznia. Był uważny, jakby zobaczyła coś nowego.
— Pomysłowe — wypowiedziała to słowo z tym swoim typowym spokojem, a także elegancją. Zamilkła na moment, po czym dodała z uniesioną głową. — Nie jestem pewna, czy kraby są moimi ulubionymi, ale jeśli ty sam tak o nim mówisz, może rzeczywiście warto spróbować. — Delikatnie odłamała pazurem jedną z odnóży, wpatrując się w nie przez moment. Nie zjadła, ale sam gest pokazywał, że nie odrzuciła prezentu. To napawało zielonookiego przeogromną radością, ale i nadzieją, że jednak nie wszystko stracone. Siedząc tak, nie mógł już wytrzymać palącego uczucia. Pochylił głowę z szacunkiem, czując, że musi stąd wyjść. Miał wrażenie, jakby naruszał jej przestrzeń, a także potrzebował teraz czegoś, co sprawi, że przestanie się czuć w ten nietypowy sposób.
— Muszę już iść. Przyszedłem tylko na chwilę, bo… Mysi Postrach kazał mi do niego wrócić, jak tylko skończę z tobą rozmawiać, tak…! — powiedział niepewnie, na poczekaniu to wymyślając. Nie miał pewności, czy przypadkiem nie słyszała wojownika, który mówił, że zielonooki może już sobie iść i ma czas wolny. — Do zobaczenia, Kukułcza Łapo. Mam nadzieję, że za niedługo będziemy mogli znowu porozmawiać — pożegnał się z kotką, już czując, że za nią tęskni. Mimo że było mu niezręcznie, to jakby zaczął teraz żałować tej decyzji, a nie mógł jej cofnąć. Już wypowiedział to na głos. Wstał niechętnie, wychodząc pospiesznie z legowiska. Przygnębienie, jakie w niego uderzyło z siłą większą, niż podejrzewał, było przeokropne. Gdyby tylko mógł teraz porozmawiać z Króliczą Łapą! Czy poradzi sobie z tą nowością, która momentami go podnosiła na duchu, a niekiedy rujnowała humor na całą resztę dnia? Co on teraz jej powie, jeśli go zobaczy siedzącego samego gdzieś w kącie?
[2810 słów, umiejętność otwierania krabów]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz