Słysząc pytanie uczennicy, zrobił minę taką, jakby się nad czymś głęboko zastanawiał.
— Oczywiście, że tak. Na pewno się jakoś dogadamy z mentorem... Właśnie, a kto szkoli twojego brata? — dopytał, w głębi duszy trochę zawstydzony, że zapomniał czegoś z dzisiejszej ceremonii.
— Czereśniowy Pocałunek, o ile się nie mylę...
Momentalnie ciało Szałwiowego Serca napięło się, a uszy niekontrolowanie odchyliły się w tył. Och. Tak, oczywiście, że wszystkich wojowników Klanu Nocy musiała to być akurat ona... Na osty i ciernie! — przeklął się w myślach. Gapa, gapa i jeszcze raz gapa. Mógł pomyśleć, zanim coś obiecał...
— ...to da radę? — miauknęła skonfundowana Borówkowa Łapa, zauważając nagłą zmianę w humorze swojego mentora.
— Da, da — odpowiedział gorliwie, jakby właśnie ocknął się z transu. Potrząsnął głową. To będzie zmartwienie dla przyszłego Szałwiowego Serca. — Już nic tu po nas. Niebo się ściemna, a jeszcze trzeba do obozu wrócić. Nie chcemy napędzić twoim rodzicom stracha — mamrotał żartobliwie, zmieniając nagle temat.
— Okej! — Borówka nie wyglądała, jakby chciała drążyć temat dalej. I dzięki Klanowi Gwiazdy... Nie był pewien, czy zdołałby to wytrzymać.
***
Szli wzdłuż jeziora, wypatrując wodnego ptactwa, które nadawałoby się na posiłek dla starszyzny. Niestety, polowania z Borówkową Łapą nie należały do najłatwiejszych. Nawet nie chodziło tu o jej umiejętności, a o umaszczenie – jej śnieżnobiała sierść skutecznie utrudniała tropienie zwierzyny, która bardzo łatwo ją wypatrywała i uciekała. Nie była to nawet rzecz, której mógł szczególnie zaradzić jako jej mentor. Starał się po prostu szlifować z nią skradanie, by było jej łatwiej bezgłośnie podejść do zdobyczy i ją pochwycić jeszcze zanim ta zdołała ją zobaczyć.
Wraz z nadejściem pory nowych liści, wiele zimujących w ich wodach kaczek odleciało na swoje rodzime tereny. Część jednak pozostała, a nawet się rozmnażała. Z tego też powodu nadstawiał i swojej uczennicy kazał nadstawić oko na kaczory. Nie chciał zabijać matki jakiegoś lęgu i tym samym pozbawiać się zwierzyny w następnych sezonach.
— Niżej — szepnął do Borówki, widząc, jak ta z nieuwagi podniosła się od podłoża. Po usłyszeniu głosu mentora od razu poprawiła swój błąd. Szli dalej, brodząc łapami w przemokniętej ziemi. Od brzegu odgradzały ich wysokie trzciny, a przez szpary pomiędzy źdźbłami Szałwiowe Serce widział nieduże stadko. Składało się z krzyżówek, czernic i pojedynczych okazów innych gatunków, nad czym zastanawiać się głębiej nie miał czasu. Większość z nich wyglądała na młode, niedoświadczone. Nie dorosły jeszcze do swoich odpowiednich rozmiarów, stanowiąc łatwiejszą zdobycz niż dorosłe osobniki. Tym samym lepiej dla Borówki.
W końcu dotarli do miejsca, z którego uczennica mogła wyskoczyć na swoje ofiary. Podpływały blisko, nieświadome niebezpieczeństwa, które na nich czyhało w zaroślach. Borówkowa Łapa obróciła łeb w stronę mentora, jakby chciała uzyskać od niego ostatnie potwierdzenie.
— Idź. Ja cię będę obserwował — wymruczał, ruchem głowy zachęcając ją do skoku w wodę. Był pewien, że sobie poradzi i do obozu wrócą z pokaźną, godną pochwały zdobyczą.
<Borówko?>
[458 słów]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz