Wszystko szło tak, jak zaplanowała. Pozostały w szopie, a ta z każdym dniem coraz bardziej przesiąkała ich zapachem. One same nabierały woni siana i innych suchych roślin, które dwunożni pozostawili tam na Porę Nagich Drzew. Zdziwiło ją, że ani razu nie musiały się szybko, na krótki czas ewakuować, z powodu nagłego pojawienia się tych łysych brzydali. Dzięki ciepłu i myszom, które podobnie co one, uważały drewnianą konstrukcję za miejsce, w którym warto przeczekać chłód i śnieg, bezpiecznie i z pełnymi brzuchami powitały Porę Nowych Liści, która niczym zielony deszcz spadła na tereny klanu. Drzewa okryły się gęstymi koronami, a na krzewach zakwitały nieśmiałe pąki. Skrobanie przy ścianach ustało; gryzonie zdecydowały się wybrać życie wśród soczystych traw, świeżych nasion i niedojrzałych jeszcze owoców. Samotniczki coraz częściej musiały wychodzić na faktyczne polowania; zwykle udawało im się złapać coś w kupach siana, ale teraz w końcu mogły wyruszyć na faktyczne zapoznanie się z dobrodziejstwem i obfitością Klanu Klifu. Nie komplikowały zbytnio swoich zadań. Zazwyczaj wszystko wyglądało tak samo: Skorek i Zośka wychodziły na polowanie; czasami przynosiły jedynie mniejszą, acz bardziej liczną zdobycz, a innymi razy udawało im się zdobyć coś znacznie pokaźniejszego - głównie za sprawą obecności olbrzymki. Walka, Natta i Sola odpowiedzialne były za patrolowanie; nie chciały przecież, żeby ktoś zarzucił im, że nie wykonują swojej części umowy. Kiedy niebieska i czekoladowa pozostają niemal zawsze na ziemi, chcąc jak najbardziej rzucać się w oczy, w razie, gdyby natrafiły na jakiegoś Klifiaka, który postanowił wybrać się na łowy przy terenach Klanu Wilka, tak szylkretka nie stawiała niemal nigdy łapy na trawie; była niczym widmo w koronach drzew, które zwłaszcza wieczorem, okrywały ją swoimi cienistymi objęciami. Zdarzało się jej przechodzić na ziemie Wilczaków i załatwiać się tam, głównie dla zabawy, żeby poddenerwować następnym patrol, który będzie tamtędy przechodzić. Chociaż starsza towarzyszka patroli za każdym razem ganiła ją za brak pomyślunku, nie za wiele mogła wskórać, zwłaszcza że bez ogona nie potrafiła nawet wejść na drzewo, aby sprać ten cwany zadek.
Jagienka i Terpsychora wychodziły rzadko; a jak już, to we dwójkę. Spacerowały w pobliżu szopy, zazwyczaj w poszukiwaniu ziół, które młodsza z niemal obsesyjną skrupulatnością zbierała i układała w kąciku, który został nazwany ich lecznicą. Liliowa wychodziła bez partnerki tylko, jeśli odwiedzał ją brat. Wtedy niemal za każdym razem proponowała, że będzie towarzyszyć mu podczas zaznaczania granicy; no a wojownik niemal zawsze się zgadzał. Te chwile były dla nich bardzo ważne. Nadrabiali te księżyce, które los wytargał im z łap, te, które spędzili bez swojej obecności, czując, że odebrał im on cząstkę ich dusz.
Rozmawiają... Dużo i długo... Na zmianę opowiadają o tym, co ich spotkało, co musieli przeżyć, aby stać teraz obok siebie, powoli sunąć wzdłuż bardziej zarośniętych terenów. Idąc przez pogorzelisko, zawsze milkli, jakby potrzebowali chwili, aby przemyśleć to, co usłyszeli i sami powiedzieli, a surowy, niemal smutny krajobraz idealnie do tego pasował. Potem docierali do rzeki, a Taniec mówiła, że nie pójdzie dalej, gdyż Jagienka nie lubi zapachu mokrego futra oraz obawia się, że w gęstym futrze może kryć pijawki i inne brudne, wodne stwory, których niesamowicie nie lubi. Za każdym razem to samo wytłumaczenie. Za każdym razem z pyska Pokrzywka wydobywa się cichy, delikatny, niemal kojący śmiech, który szybko zmienia się w smutek, a nawet przedwczesną tęsknotę. Mówią, że przysiądą tylko na chwilę, aby dokończyć to, o czym zaczęli dyskutować jeszcze zanim postawili łapę na spalonej ziemi. Ale czas biegnie do przodu, aż w końcu niebo okrywa się purpurą, a następnie rozlewa się granat. Dopiero gdy ich głosy zagłuszają cykady, a przez mocno zarośnięte uszy przebije się pohukiwanie puszczyka, dopiero wtedy Pokrzywowe Zarośla liżą paskudny policzek siostry, niemal niewyczuwalnie, aby nie sprawić jej bólu, którego i tak już miała za wiele w swoim życiu. Jeszcze nie pytał, co się stało; być może nie chciał wiedzieć. Potem wskakiwał do rzeki; niczym marmurowy kamyczek, który dzielnie mknął na drugi brzeg; odwracał się jeszcze tylko raz, aby skinąć do niej łbem, no i odchodził, aby kontynuować już i tak zbyt rozwleczony patrol. Wiedział, że Melodyjny Trel będzie już dawno spać, kiedy położy się obok niej, z dalej wilgotnym futrem, pachnąc słomom i jaśminem.
Za to Terpsychora poczeka przy rzece jeszcze chwile. Wstanie dopiero wtedy, kiedy mrok całkowicie rozmyje kontury. Bez pośpiechu, niemal leniwie, skieruję się w stronę szopy. Czasami spróbuję zapolować na nieostrożną nornicę lub los podrzuci jej pod nos rannego gołębi, ale zwykle i tak źle wymierza odległość; klnie wtedy na wszystko, co huczy i przecina powietrze podczas nocnej pory. Jagienka nigdy nie śpi, kiedy koścista, lśniąca niemal sylwetka przeciska się przez drzwi. Jeśli pora jest wyjątkowo późna, a na czatach pozostaję, prócz uzdrowicielki, jedna para ślepi, żarzących się w ciemnościach, jednooka zachodzi ją, liżąc delikatnie rzadsze futerko za uszami. Kobaltowe oczy są zmęczone, zaszklone od wysiłku, jakim jest praca przy ziołach w tym nieprzeniknionym mroku. Idą razem za kupkę siana, gdzie sypiają na miękkiej, flanelowej koszuli, która musiał zostawić jeden z dwunożnych. Ani Terpsychora, ani Jagienka nigdy nie mają nocnych wart. Ruda kotka zwija się w ciasny kłębek, a starsza kładzie się za nią, przywierając do pręgowanego grzbietu na całej długości. Zaplatają swoje puchate ogony, a drobny pyszczek kładzie się na lekko przykurczonych szylkretowych łapach. Pokiereszowany policzek wtapia się w futro pachnące ziołami, szepczą sobie życzenia spokojnej nocy.
BLOGOWE WIEŚCI
BLOGOWE WIEŚCI
W Klanie Burzy
Klan Burzy znów stracił lidera przez nieszczęśliwy wypadek, zabierając ze sobą dodatkową dwójkę kotów podczas ataku lisów. Przywództwo objął Króliczy Nos, któremu Piaszczysta Zamieć oddał swoje ówczesne stanowisko, na zastępcę klanu wybrana natomiast została Przepiórczy Puch. Wiele kotów przyjęło informację w trudny sposób, szczególnie Płomienny Ryk, który tamtego feralnego dnia stracił kotkę, którą uważał za matkęW Klanie Klifu
Plotki w Klanie Klifu mimo upływu czasu wciąż się rozprzestrzeniają. Srokoszowa Gwiazda stracił zaufanie części swoich wojowników, którzy oskarżają go o zbrodnie przeciwko Klanowi Gwiazdy i bycie powodem rzekomego gniewu przodków. Złość i strach podsycane są przez Judaszowcowy Pocałunek, głoszącego słowo Gwiezdnych, i Czereśniową Gałązkę, która jako pierwsza uznała przywódcę za powód wszystkich spotykających Klan Klifu katastrof. Srokoszowa Gwiazda - być może ze strachu przed dojściem Judaszowca do władzy - zakazał wybierania nowych radnych, skupiając całą władzę w swoich łapach. Dodatkowo w okolicy Złotych Kłosów pojawili się budujący coś Dwunożni, którzy swoimi hałasami odstraszają zwierzynę.W Klanie Nocy
po wygranej bitwie z wrogą grupą włóczęgów, wszyscy wojownicy świętują. Klan Nocy zyskał nowy, atrakcyjny kawałek terenu, a także wziął na jeńców dwie kotki - Wężynę, która niedługo później urodziła piątkę kociąt, Zorzę, a także Świteziankową Łapę - domniemaną ofiarę samotników.W czasie, gdy Wężyna i jej piątka szkrabów pustoszy żłobek, a Zorza czeka na swój wyrok uwięziona na jednej z małych wysepek, Spieniona Gwiazda zarządza rozpoczęcie eksplorowania nowo podbitych terenów, z zamiarem odkrycia ich wszystkich, nawet tych najgroźniejszych, tajemnic.
W Klanie Wilka
Klan Wilka przechodzi przez burzliwy okres. Po niespodziewanej śmierci Sosnowej Gwiazdy i Jadowitej Żmii, na przywódcę wybrany został Nikły Brzask, wyznaczony łapą samych przodków. Wprowadził zasadę na mocy której mistrzowie otrzymali zdanie w podejmowaniu ważnych klanowych decyzji, a także ukarał dwie kotki za przyniesienie wstydu na zgromadzeniu. Prędko okazało się, że wilczaki napotkał jeszcze jeden problem – w legowisku starszych wybuchła epidemia łzawego kaszlu, pociągająca do grobu wszystkich jego lokatorów oraz Zabielone Spojrzenie, wojowniczkę, która w ramach kary się nimi zajmowała. Nową kapłanką w kulcie po awansie Makowego Nowiu została Zalotna Krasopani, lecz to nie koniec zmian. Jeden z patrolów odnalazł zaginioną Głupią Łapę, niedoszłą ofiarę zmarłej liderki i Żmii, co jednak dla większości klanu pozostaje tajemnicą. Do czasu podjęcia ostatecznej decyzji uczennica przebywa w kolczastym krzewie, pilnowana przez ciernie i Sowi Zmierzch.W Owocowym Lesie
Społecznością wstrząsnęła nagła i drastyczna śmierć Morelki. Jak donosi Figa – świadek wypadku, świeżo mianowanemu zwiadowcy odebrały życie ogromne, metalowe szczęki. W związku z tragedią Sówka zaleciła szczególną ostrożność na terenie całego klanu i zgłaszanie każdej ze śmiercionośnych szczęki do niej.Niedługo później patrol składający się z Rokitnika, Skałki, Figi, Miodka oraz Wiciokrzewa natknął się na mrożący krew w żyłach widok. Ciało Kamyczka leżało tuż przy Drodze Grzmotu, jednak to głównie jego stan zwracał na siebie największą uwagę. Zmarły został pozbawiony oczu i przyozdobiony kwiatami – niczym dzieło najbardziej psychopatycznego mordercy. Na miejscu nie znaleziono śladów szarpaniny, dostrzeżono natomiast strużkę wymiocin spływającą po pysku kocura. Co jednak najbardziej przerażające – sprawca zdarzenia w drastyczny sposób upodobnił wygląd truchła do mrówki. Szok i niedowierzanie jedynie pogłębił fakt, że nieboszczyk pachniał… niedawno zmarłą Traszką. Sówka nakazała dokładne przeszukanie miejsca pochówku starszej, aby zbadać sprawę. Wprowadziła także nowe procedury bezpieczeństwa: od teraz wychodzenie poza obóz dozwolone jest tylko we dwoje, a w przypadku uczniów i ról niewalczących – we troje. Zalecana jest również wzmożona ostrożność przy terenach samotniczych. Zachowanie przywódczyni na pierwszy rzut oka nie uległo zmianie, jednak spostrzegawczy mogą zauważyć, że jej znany uśmiech zaczął ostatnio wyglądać bardzo niewyraźnie.
W Betonowym Świecie
nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.MIOTY
08 czerwca 2025
Od Terpsychory
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz