*jakiś czas temu*
Liliowe, powoli na szczęście odrastające futerko lekko, uginało się pod wpływem przyjemnego wiatru Pory Nowych Liści. Koperkowa Łapa wstało i przeciągnęło się po dłuższej drzemce, która miała zregenerować jeno trochę roztargniony organizm. Cieszyło się, że mogło wrócić do legowiska medyka. Ich zadaniem było wykazać się podczas epidemii z czym chyba nie poradziło sobie jako bardzo źle. Bynajmniej samo tak twierdziło. Rozejrzało się niepewnie po legowisku, a jeno pyszczek nieco posmutniał. Zaczęło twierdzić, że istnieje pewna szansa, że po prostu tu nie pasuje. Przyjście jeno matki tutaj, do klanu, musiało być jakimś błędem. Przecież ono tu nie pasuje, jeno matka prawdopodobnie chciałaby wrócić, a siostra… to siostra. Brukselkowa Zadra nie wyglądała na taką, która byłaby szczęśliwa opuszczając Klan Wilka. Chociaż kto wie? Rzadko ze sobą rozmawiają na inne tematy, niż samolubne obrażanie się nawzajem. Długo nie musiało czekać, aż do legowiska medyków wpadła niewielkiej wielkości kulka pręgowanego klasycznie futra. Koperkowa Łapa uniosło lekko brwi i spojrzało na kociaka. “Pajęczynka? Co ona tu robi?” pomyślało, podchodząc do koreczki.
— Witaj Pajęczynko. Potrzebujesz czegoś? — zapytało grzecznie, łagodnie się uśmiechając. Wiedziało, że mała kotka jest jednym z tych bardziej przyjaznych kotów Klanu Wilka. Że nie powinna zrobić jeno żadnej krzywdy. Oczywiście nie żeby liliowy kot miało bać się kociaków… Ale powiedzmy, że niegdy nie darzyło ich szczególną sympatią. Niektóre zdawały się być naprawdę nieznośne.
— Mam coś nie tak z nosem — stwierdziła, pociągając nim, a Koperkowa Łapa uśmiechnęło się lekko pobłażliwie.
— Może masz katar, co? Nosek jest zatkany, prawda? — zapytało, a niewielka koteczka pokiwała głową. — No dobrze. Coś na to zaradzimy… — stwierdziło, podchodząc do ziół. Po chwili wracało już do kotki z mchem i ziołami. Podało zioła oraz mech.
— Musisz wydmuchać wydzielinę z nosa na mech i tak co jakiś czas, dobra? — kotka kiwnęła głową, dziękując jeszcze cicho na pożegnanie.
Nie minęło dużo czasu aż do legowiska medyka wpadła Gąsiorkowy Trzepot. Z racji dalszej nieobecności Cisowego Tchnienia oraz Jarzębinowego Żaru, które wyszły na zbiór ziół, postanowiło również się nią zająć.
— Witaj Gąsiorkowy Trzepocie. Czy coś się stało? — zapytało liliowy kot, zwracając swoje spojrzenie w stronę starszej od jeno kotki.
— Witaj. Strasznie swędzi mnie kawałek skóry na grzbiecie. Mogłobyś mi z tym jakoś pomóc? — zapytała kotka, a cętkowany kot spojrzało na grzbiet kotki, po czym pokiwało ochoczo głową.
— Oczywiście. Pozwól tylko, że poszukam odpowiednich ziół… — mruknęło, po czym sięgnęło po korzeń żywokostu, dobrze leczący takie infekcje jak ta.
Podało zioło kotce i pożegnało się z nią. Wyszło z legowiska, kierując się w stronę stostu zwierzyny. Zabrało z niego niewielką mysz i zjadło, już po powrocie do legowiska. Po chwili wróciły jeno współlokatorki z legowiska. Zrelaksowane, ułożyło się w kącie legowiska, jednak nie było mu dane długo odpoczywać. Nie musiało długo czekać, aby do legowiska wszedł kolejny kot. Tym razem była czarno-biała kotka o imieniu Jaskółcze Ziele. Liliowy przywitało się z nią niemal od razu widząc po kotce objawy pewnej choroby.
— Witaj Jaskółcze Ziele. Czy coś się stało? — zapytało Koperkowa Łapa
— Chyba mam gorączkę. Jestem strasznie ciepła i do tego boli mnie głowa. Możesz coś na to zaradzić? — zapytała, a kot kiwnęło głową niepewnie, patrząc na mentorkę.
— No co? Lecz. W końcu z czegoś kiedyś trzeba cię mianować. Napewno wiesz jak wyleczyć gorączkę, przecież cię tego uczyłam — mruknęła Cisowe Tchnienie, przewracając oczami.
— Dobrze, mentorko — mruknęło i wzięło się za zadanie. Podało kotce trochę ogórecznika oraz lawendy, a gdy uznało, że z kotką będzie już jak narazie dobrze kiwnęło jej głową.
— Przyjdź jeszcze raz jeśli gorączka wróci — miauknęło jeszcze kotce.
— Jest dobrze. Wkrótce pora na twoje mianowanie Koperkowa Łapo — rzuciła Cisowe Tchnienie, liżąc swoje futro na piersi.
[587 słów]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz