Knieja była mentorem w sam raz. Podczas pierwszego dnia treningu kremowego oznajmiła, że Słoneczna Łapa wcale nie musi się pojawiać na treningach. W pierwszej chwili kocur myślał, że kotka żartuje, ale z tego co dowiedział się od innych wojowników, córka Przepiórczego Puchu nie należała do klanowych żartowniśiów. Zamiast tego, od Ognistej Piękności dowiedział się, że szylkretka przyciąga nieszczęście. Bo jak inaczej wyjaśnić fakt znajdowania się w centrum przykrych wydarzeń? Raz za razem. Stąd też podczas rozmów z ciotką nazywał swoją mentorkę "Pechową Knieją".
– Naprawdę? – spytał niepewnym tonem, wyczuwając w słowach kocicy jakiś podstęp. Testowała go? Chciała przekonać się czy Słońce na poważnie podchodzi do zostania w przyszłości przewodnikiem, o ile zostanie zaakceptowany przez Gwieznych? To miał jak w banku! W końcu cały ród Piaskowej Gwiazdy, z Piaskową Gwiazdą na czele, Gają i Nagietkowym Wschodem spoglądał ze Srebrzystej Skóry na swe dziedzictwo w postaci potomków żyjących na terenach Klanu Burzy. – No to cześć! Postaram się wykorzystać ostatni dzień wolności jak najlepiej! Dziękuję! – zawołał do kocicy, której emocje na pysku ani na sekundę się nie zmieniły i tyle go widziano. Jedyne co po nim pozostało to małe ślady łap odciśnięte w śniegu. Kolejne dni mijały podobnie. Jeśli nie miał ochoty, rezygnował z udania się na treningi. Jednak kiedy na nich się pojawiał, starał się zapamiętywać wszystko co mówiła mentorka, gdy lawirowali w podziemnych korytarzach. W końcu lepiej, aby na treningach pojawiał się z umysłem pragnącym chłonąć wiedzę niż odbębniać to co ma do odbębnienia? Może przez fakt bycia sierotą i bycie świadkiem śmierci obojga rodziców miał więcej luzu, aby wynagrodzić mu przykrości?
– Naprawdę? – spytał niepewnym tonem, wyczuwając w słowach kocicy jakiś podstęp. Testowała go? Chciała przekonać się czy Słońce na poważnie podchodzi do zostania w przyszłości przewodnikiem, o ile zostanie zaakceptowany przez Gwieznych? To miał jak w banku! W końcu cały ród Piaskowej Gwiazdy, z Piaskową Gwiazdą na czele, Gają i Nagietkowym Wschodem spoglądał ze Srebrzystej Skóry na swe dziedzictwo w postaci potomków żyjących na terenach Klanu Burzy. – No to cześć! Postaram się wykorzystać ostatni dzień wolności jak najlepiej! Dziękuję! – zawołał do kocicy, której emocje na pysku ani na sekundę się nie zmieniły i tyle go widziano. Jedyne co po nim pozostało to małe ślady łap odciśnięte w śniegu. Kolejne dni mijały podobnie. Jeśli nie miał ochoty, rezygnował z udania się na treningi. Jednak kiedy na nich się pojawiał, starał się zapamiętywać wszystko co mówiła mentorka, gdy lawirowali w podziemnych korytarzach. W końcu lepiej, aby na treningach pojawiał się z umysłem pragnącym chłonąć wiedzę niż odbębniać to co ma do odbębnienia? Może przez fakt bycia sierotą i bycie świadkiem śmierci obojga rodziców miał więcej luzu, aby wynagrodzić mu przykrości?
~~~
Nastała pora nowych liści. Nie było śladu po małym okrągłym kociaku, którym jeszcze nie tak dawno był. W ciągu dwóch miesięcy zmienił się wręcz nie do poznania. Jego łapy się wydłużyły, umożliwiając mu jeszcze szybsze bieganie i skakanie. Nie składałby mówiąc, że jest najszybszy w klanie. A już na pewno wśród uczniów. Gdyby mama go nie nazwała Słońce, może by rozważyła nadanie mu imienia Koziołek? W trakcie przerwy od biegów długodystansowych w okolicy Strażników, które wykonywał w przerwie od odkrywania podziemnych części Klanu Burzy, oddalił się nieznacznie od swojej mentorki. Przebiegł z uśmiechem na pysku dzielącą odległość od kamiennych budowli i zatrzymał się gwałtownie tuż przed umowną granicą z Klanem Klifu i Klanem Nocy. Nieznacznie uniósł łapę i zawiesił ją w powietrzu, spoglądając na zielone połacie rozciągające się po terenach sąsiadów, z którymi mieli sojusz, by już za chwilę skupić spojrzenie na zielonych terenach i drzewach, znajdujące się po stronie Nocniaków. Wtedy też dostrzegł parę niebiesko-złotych oczu, wpatrujących się w jego osobę. Zaskoczony odskoczył od granicy, a z jego pyska wydobył się wysoki, wręcz kocięcy pisk, który na nieszczęście dla kremowego rozbawił czarno-białą kotkę. Uczennice, jeśli się nie mylił. Gdy emocje odpadły, ponownie zbliżył się do granicy, z dozą ostrożności, nie odrywając spojrzenia od... nowo poznanej koleżanki?
– Cześć. Jestem Słońce, to znaczy Słoneczna Łapa z Klanu Burzy. Szkole się na przewodnika – przywitał się, obdarowując nieznajomą najsłodszym uśmiechem na jaki był w stanie się zdobyć. – A ty? – Zadając to pytanie, zmrużył oczy, przyglądając się czole kotki i wyciągając pysk w stronę bicolor. Zamrugał, chcąc się upewnić czy nie ma zwidów. Nie miał. Czerwona plama po posiłku, która dziwnym trafem znalazła się na czole kotki była sporych rozmiarów. Chcąc wyjść na dżentelmena, zechciał użyć swój ogon, aby zetrzeć plamę krwi, gdy wtem kotka prawdopodobnie domyślając się co kocur chce zrobić, przestała się śmiać i lekko spanikowana odskoczyła od granicy. Słońce tracąc równowagę, wywalił się na ziemi, przednią częścią ciała znajdując się po stronie Klanu Nocy.
– Mątwia Łapo! Mątwia Łapo! Księżniczko! – Dwa różne głosy, jeden męski, drugi żeński dochodził z głębi Klanu Nocy Mątwa. Tak musiała mieć na imię rówieśniczka Słońca, bo na dźwięk swojego imienia i tego drugiego słowa zareagowała poprzez spięcie i uniesienie grzbietu. Kocurek niezgrabnie podniósł się i wycofał się, z powrotem znajdując się na swych rodzimych terenach. Jeśli go pamięć nie myliła, chyba nic nie stało na przeszkodzie, aby rozmawiał z kotami spoza swojego klanu na granicach, o ile oboje nie wykazują agresywnych zachowań? No chyba, że te dwa inne koty, które szukały kotki, mogłyby mieć jakieś wąty do ich interakcji. A była taka szansa, jeśli wierząc słowom Nagietkowego Wschodu, który na temat żyjących w sąsiednim klanie kotów nie wypowiadał się w sposób pozytywny. Właściwie o żadnym klanie nie mówił dobrego słowa.
(Księżniczko Mątwo? Czy zechcesz spędzić czas z szlachcicem Słońcem z Piaskorodu? Królewska córka powinna mieć znajomości na poziomie (albo poniżej poziomu morza w przypadku tego rudzielca.) I jak coś on prawie, że rówieśnik, tylko wypił magiczną wodę z kałuży i mu się księżyce zamroziły. Albo to po prostu sprawka toksycznej krwi!))
[715 słów – trening]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz