przeszłość
Skupiła spojrzenie na jednym z braci, tym piastującym rolę ucznia medyka. Nie dało się ukryć, że kremowy do złudzenia przypominał łąkę mając futro udekorowane kwiatami. Czy raczej połacie zboża usiane gdzieniegdzie kwiatami?
– Mają rację. Jak łąka – Oznajmiła, po czym dodała z zadziornym uśmiechem. – Do twarzy ci z nimi, Zawilcowa Błoniu.
Między rodzeństwem wywiązała się ciekawa rozmowa. Rozmawiali o tym co było i co miało nastąpić. Dzielili się swoimi spostrzeżeniami względem Klanu Burzy i jego mieszkańców, ich poglądów, wiary i relacjami. Wspominali bliskich, których zostawili poza granicami klanu. Aż w końcu Zawilcowa Łapa zebrał się na odwagę i oznajmił siostrze, że ta się zmieniła, przekłuwając swe myśli w słowa. Czyżby był zazdrosny, że swą całą uwagę przelała na Zawodzące Echo, aby czarnemu podokuczać?
– Znudziło mi się zgrywanie debila, chociaż tak było łatwiej... – Wyznała, obserwując reakcję rodzeństwa. – A może i nie – Wystawiła język w stronie kocura dosłownie na uderzenie serca, by już po chwili ponownie przybrać nieodgadniony wyraz pyska. – Za to ty się nie zmieniłeś nic, a nic. Nie wiem czy to dobrze czy źle... – Ściszyła nieco głos, skupiając spojrzenie na ranie szpecącej pysk kocura. Może po sobie tego nie pokazywała, ale była zła. Trochę na Króliczą Gwiazdę, w większym stopniu na byłą mentorke Zawilca, a w szczególności na ich ojca, Cykoriowy Pyłek. Brzęczkowy Trel wydawała się bardziej przejęta stanem wnuka niż cynamonowy, który odkąd trafili do Klanu Burzy oddalił się od nich. A może oni się od ojca oddalili, w szczególności Szanta? Cóż, wypadało nawiązać również nowe znajomości, poznać rodzinę od strony ojca i wypełniać swoje powinności względem klanu.
Szylkretowy kocur nerwowo poruszył uszami, gdy tylko Rozkwitająca Szanta wytknęła brak rozwoju czy zmian u brata. Właściwie zrobiła to, aby mu się odgryźć, aby nie pozwalał sobie na zbyt wiele. Koniec mówienia, że Szanta ma pół ćwiartki mózgu! Tylko ona może zadecydować o tym, kiedy ma pół, a kiedy więcej niż pół!
Zawilcowa Łapa zmarszczył brwi i zrobił krok naprzód w stronę siostry, zamierzając odpowiedzieć na zaczepkę. Wydawać, by się mogło, że dojdzie do pyskówki, gdy Szanta przylgnęła do boku brata, zmuszając go, aby usiadł na legowisku. Udało jej się to być może przez bycie taranem, a być może przez fakt chwilowego osłabienia kocura. Wykorzystując moment nieuwagi i rozkojarzenia reszty rodzeństwa, zakryła pysk końcówką ogona i zbliżyła mordkę do ucha ucznia medyka.
– Nim udało ci się spotkać z babcią, możliwe, że to właśnie jej zapach wyczułam w okolicach granicy z Klanem Klifu. Nie powiedziałam wam o tym, mimo to sama udawałam się w tamto miejsce i znaczyłam teren licząc na to, że uda nam się ponownie spotkać. Mi się nie udało, lecz tobie... – Westchnęła, po czym zajęła miejsce obok brata na legowisku. Pochwyciła jeden z kwiatów zdobiących jej futerko i wczepiła go w futro brata, cudem znajdując na jego grzbiecie wolne pasmo kremowego futra. Następnie liznęła brata pokrzepiająco, aby pamiętał, że może nie zawsze się ze wszystkim zgadzają, to w dalszym ciągu są rodziną i mogą na siebie liczyć. To były jej przeprosiny, bo słowa nie były w stanie opuścić jej pyska. Jeszcze czego!
Ciekawe czy ta cała Wyrocznia, w której istnienie lekko fanatycznie wierzył Zawilcowa Łapa przeciwdziała, że kocur zostanie zmuszony, czy tego chcę, czy nie, aby pełnić funkcję medyka, gdzie będzie wystawiony na próbę względem wiary w nią, a w Srebrzystą Skórę. Właściwie, śmiało mogła stwierdzić, że Zawilec i Nagietek pod pewnym względem byli do siebie podobni, nie raczyła jednak poinformować o tym brata, w obawie, że ten się poczuje urażony. Mógł uznać, że pije do tego, że oboje mają problem ze wzrokiem, Zawilec częściowo, a starszy w pełni.
Skupiła spojrzenie na jednym z braci, tym piastującym rolę ucznia medyka. Nie dało się ukryć, że kremowy do złudzenia przypominał łąkę mając futro udekorowane kwiatami. Czy raczej połacie zboża usiane gdzieniegdzie kwiatami?
– Mają rację. Jak łąka – Oznajmiła, po czym dodała z zadziornym uśmiechem. – Do twarzy ci z nimi, Zawilcowa Błoniu.
Między rodzeństwem wywiązała się ciekawa rozmowa. Rozmawiali o tym co było i co miało nastąpić. Dzielili się swoimi spostrzeżeniami względem Klanu Burzy i jego mieszkańców, ich poglądów, wiary i relacjami. Wspominali bliskich, których zostawili poza granicami klanu. Aż w końcu Zawilcowa Łapa zebrał się na odwagę i oznajmił siostrze, że ta się zmieniła, przekłuwając swe myśli w słowa. Czyżby był zazdrosny, że swą całą uwagę przelała na Zawodzące Echo, aby czarnemu podokuczać?
– Znudziło mi się zgrywanie debila, chociaż tak było łatwiej... – Wyznała, obserwując reakcję rodzeństwa. – A może i nie – Wystawiła język w stronie kocura dosłownie na uderzenie serca, by już po chwili ponownie przybrać nieodgadniony wyraz pyska. – Za to ty się nie zmieniłeś nic, a nic. Nie wiem czy to dobrze czy źle... – Ściszyła nieco głos, skupiając spojrzenie na ranie szpecącej pysk kocura. Może po sobie tego nie pokazywała, ale była zła. Trochę na Króliczą Gwiazdę, w większym stopniu na byłą mentorke Zawilca, a w szczególności na ich ojca, Cykoriowy Pyłek. Brzęczkowy Trel wydawała się bardziej przejęta stanem wnuka niż cynamonowy, który odkąd trafili do Klanu Burzy oddalił się od nich. A może oni się od ojca oddalili, w szczególności Szanta? Cóż, wypadało nawiązać również nowe znajomości, poznać rodzinę od strony ojca i wypełniać swoje powinności względem klanu.
Szylkretowy kocur nerwowo poruszył uszami, gdy tylko Rozkwitająca Szanta wytknęła brak rozwoju czy zmian u brata. Właściwie zrobiła to, aby mu się odgryźć, aby nie pozwalał sobie na zbyt wiele. Koniec mówienia, że Szanta ma pół ćwiartki mózgu! Tylko ona może zadecydować o tym, kiedy ma pół, a kiedy więcej niż pół!
Zawilcowa Łapa zmarszczył brwi i zrobił krok naprzód w stronę siostry, zamierzając odpowiedzieć na zaczepkę. Wydawać, by się mogło, że dojdzie do pyskówki, gdy Szanta przylgnęła do boku brata, zmuszając go, aby usiadł na legowisku. Udało jej się to być może przez bycie taranem, a być może przez fakt chwilowego osłabienia kocura. Wykorzystując moment nieuwagi i rozkojarzenia reszty rodzeństwa, zakryła pysk końcówką ogona i zbliżyła mordkę do ucha ucznia medyka.
– Nim udało ci się spotkać z babcią, możliwe, że to właśnie jej zapach wyczułam w okolicach granicy z Klanem Klifu. Nie powiedziałam wam o tym, mimo to sama udawałam się w tamto miejsce i znaczyłam teren licząc na to, że uda nam się ponownie spotkać. Mi się nie udało, lecz tobie... – Westchnęła, po czym zajęła miejsce obok brata na legowisku. Pochwyciła jeden z kwiatów zdobiących jej futerko i wczepiła go w futro brata, cudem znajdując na jego grzbiecie wolne pasmo kremowego futra. Następnie liznęła brata pokrzepiająco, aby pamiętał, że może nie zawsze się ze wszystkim zgadzają, to w dalszym ciągu są rodziną i mogą na siebie liczyć. To były jej przeprosiny, bo słowa nie były w stanie opuścić jej pyska. Jeszcze czego!
Ciekawe czy ta cała Wyrocznia, w której istnienie lekko fanatycznie wierzył Zawilcowa Łapa przeciwdziała, że kocur zostanie zmuszony, czy tego chcę, czy nie, aby pełnić funkcję medyka, gdzie będzie wystawiony na próbę względem wiary w nią, a w Srebrzystą Skórę. Właściwie, śmiało mogła stwierdzić, że Zawilec i Nagietek pod pewnym względem byli do siebie podobni, nie raczyła jednak poinformować o tym brata, w obawie, że ten się poczuje urażony. Mógł uznać, że pije do tego, że oboje mają problem ze wzrokiem, Zawilec częściowo, a starszy w pełni.
<Bracie?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz