Obudził się sam z siebie wraz ze wschodem słońca. Podczas, gdy reszta mieszkańców kociarni spała, kremowy kocurek wychylił łebek na zewnątrz i wypuścił z pyszczka biały kłębek pary. Całe obozowisko pokryte było białą warstwą mokrego puchu, które iskrzyło się w promieniach wschodzącego słońca. Cisza w obozie została przerwana, gdy wraz z odgłosem skrzypiącego śniegu wytypowani wojownicy (wraz ze swoimi uczniami) do porannego patrolu opuszczali swoje legowiska. Wśród nich dostrzegł znajome rude futro jednej z cioci. Właściwie, każda z jego trzech ciotek miała rude futerko. Jedynie ciocię Margaretke częściowo zdobiło bure futerko, wyróżniające się na tle ognistego futerka. Tak samo jej partnera i ich synów, którzy pod względem barwy umaszczenia byli jak noc i dzień.
– Ciociu Bajkowa Stokrotko! – zawołał, zwracając tym samym uwagę złotookiej. Ruda kotka oddaliła się od grupy kierując się w stronę bratanka. – Dziś jest wielki dzień! – Oznajmił z radością na mordce. Kotka w odpowiedzi przechyliła łebek, udając, że nie ma pojęcia o tym, o czym mówi Słońce. – Dzisiaj zostanę mianowany na ucznia! Pojawisz się na ceremonii, prawda? Wszyscy jesteście zaproszeni! Cały klan!
– Oczywiście – Odparła Bajkowa Stokrotka. – Nie mogłabym ominąć ceremonii ucznia najmłodszego członka naszej rodziny. Królicza Gwiazda na pewno poczeka ze zwołaniem zebrania, aż wrócimy z patrolu – Uśmiechnęła się do kociaka. – Denerwujesz się?
– Nie – odparł bez chwili zawahania. – Jestem podekscytowany! W końcu nie będę już Słońcem, a... Słoneczną Łapą! Chyba, że wujek Królik wymyśli dla mnie jakieś inne imię, ale wtedy innym wojownikom będzie się trudno przyzwyczaić... Bo w końcu, gdy tylko skończę równe dziesięć księżyców zostanę mianowany na wojownika i otrzymam nowe imię. – W błękitnych oczach kociaka dało się dostrzec małe iskry radości. – Może otrzymam imię "Wschodzące Słońce"? Tata na pewno byłby zadowolony z faktu, że miałbym podobny człon imienia do jego... – Uśmiechnął się cierpko. Tak bardzo brakowało mu obecności rodziców, jednak pocieszał go fakt, że oboje na pewno doglądają go z Klanu Gwiazdy. Ta myśl dodawała mu siły i nie pozwalała zbyt długo chodzić smutnym.
Ognista Piękność dopilnowała, aby Słońce podczas ceremonii ucznia prezentował się jak najlepiej. Nim Królicza Gwiazda zwołał zebranie, dokładnie wylizała futerko kremowego kocurka. W trakcie zabiegu pielęgnacyjnego, dzieliła się ze Słońcem swoimi własnymi typami na temat domniemanego mentora kociaka. Większość imion, które podała kocica nosiły jego bliscy, jednak pomiędzy nimi został również wytypowany Dzwonkowy Świst. I w końcu sama Ognista Piękność zgłosiła swoją kandydaturę. Kocica była świecie przekonana, że sprawdziłaby się wręcz idealnie jako mentorka Słońca. Cóż, gdyby kocica faktycznie została jego mentorką, kocurek opanowałby technikę higieny do perfekcji.
– Chwila! Jeszcze piórko! Możesz mi pomóc go ładnie wpiąć w futerko?
Kocica posłusznie wykonała prośbę Słońca. Niebieskozielone piórko zostało wpięte w pasmo grzywy przy pysku kocura. Dumnie wypiął pierś, prezentując się przed ciotką, która wpatrywała się w niego tak, jakby była w transie. Kocurek mógł śmiało stwierdzić, że w kącikach oczu kocicy pojawiły się łzy.
– Już pora – wtrąciła Brzęczkowy Trel zbliżając się do podopiecznego, który ochoczo ruszył za starszą piastującą tymczasowo funkcje królowej, a za nimi równym krokiem ruszyła Ognista Piękność i Rozkwitająca Szanta.
Ceremonia ucznia w całości poświęcona była jemu. Jemu i tylko niemu. Był w centrum uwagi, niczym najprawdziwsze słońce. A przynajmniej tak zawsze Gaja mu mówiła. Właśnie w tej chwili przypomniały mu się przepowiednie, które jego matka otrzymała od Sióstr, którymi podzieliła się z nimi, aby wiedział, że jego przeznaczenie zostało zapisane w gwiazdach.
"W czasach ostatnich, gdy świat zgaśnie na chwilę, a księżyc odmówi odbicia, na granicy światła i cienia, spośród ludu cichego, narodzi się kocię, niosące w imieniu iskry złotego mienia. Zrodzone nie z krwi, lecz z brzasku, ze szeptu zorzy nad światem śpiącym oraz iskry nadziei, przyniesie płomień, który nie parzy, lecz leczy. Gdy stanie pośród ludu, niepoznany, prawdę przyniesienie nie słowami, lecz obecnością. Zamieni popiół w złoto, żal w przebaczenie, a z ran wyrzeźbi światło. Jego kroki zbudzą ziemię, jego głos ukoi niebo. Jego słowo będzie jak poranek po nocy długiej, a spojrzenie jak blask, co odpędza mrok. A kiedy wypowie imię swoje, słońce zatrzyma się na chwilę, by wysłuchać głosu swojego dziedzica. A wtedy dzień przestanie się bać nocy. I wszystko będzie nowe."
Słońce nie zdawał sobie sprawy, że przepowiednia miała ciąg dalszy. Gaja za każdym razem w tym samym kończyła opowieść.
"... lecz pamiętaj: gdzie słońce, tam i cień. Wybrany nie uniknie próby. Trzykrotnie zostanie zdradzony. Trzykrotnie wybaczy. Trzykroć odejdzie. Trzykroć wróci. Za każdym razem jaśniejszy. I tylko wtedy rozbłyśnie Ostatni Świt".
– Słońce, ukończyłeś sześć księżyców i nadszedł czas, abyś został uczniem. Od tego dnia, aż do otrzymania imienia przewodnika będziesz się nazywać Słoneczna Łapa. Twoim mentorem będzie Kwiecista Knieja. Mam nadzieję, że Kwiecista Knieja przekaże ci całą swoją wiedzę.
Zaskoczony rozdziawił pyszczek, gdy wujek poinformował go, że będzie się szkolił na przewodnika. W końcu wszyscy w jego rodzinie byli wojownikami (oprócz cioci Pajęczej Lilii), więc był pewien, że i on również zasili szeregi wojowników. To ci dopiero niespodzianka!
– Kwiecista Kniejo – Tym razem czarny zwrócił się do szylkretki. – Jesteś gotowa do szkolenia własnego ucznia. Otrzymałaś od swojego mentora, Bobrzego Siekacza doskonałe szkolenie i pokazałaś swoje oddanie względem klanu, i to nie raz. Będziesz mentorem Słonecznej Łapy, mam nadzieję, że przekażesz mu całą swoją wiedzę.
Słońce, a właściwie świeżo mianowany Słoneczna Łapa zetknął się czubkiem nosa z Kwiecistą Knieją, której wyraz pyska stanowił dla ucznia wielką niewiadomą. Nie wyglądała na szczęśliwą. Ale również nie była zła. Na odchodne jedynie oschle oznajmiła, że od jutra zaczyna się ich trening. Po słowach mentorki i zakończeniu ceremonii, kocurek z radością podbiegł do swoich ciotek, Ognistej Piękności i Bajkowej Stokrotki.
– Słyszałyście? Zostałem przewodnikiem! – wykrzyknął z radością, wpatrując się w pyski ciotek. I ku zaskoczeniu, dostrzegł grymas na pysku partnerki Płomiennego Ryku. Nie wyglądała na zadowoloną, jednak nie rozumiał czemu. Przecież został uczniem, a w dodatku jako pierwszy w ich rodzinie szkolił się na przewodnika. To był powód do radości. Słoneczna Łapa nie widział jednak, że powodem zmiany nastawienia ciotki względem całej ceremonii fakt, że został przewodnikiem, co mogło budzić odrazę wśród klanowych czyściochów, a fakt, pod czyją opieką znalazł się syn Nagietkowego Wschodu. Słońce nie miał pojęcia, przynajmniej na razie, że Knieja była świadkiem śmierci Aksamitnej Łapy, kuzynki, której nie dane było mu poznać, będąca córką Ognistej Piękności. Być może ciotka miała żal do przewodniczki, że nie ochroniła jej córki? A może w głębi duszy pragnęła, aby znalazła się na jej miejscu? Nie zdawał sobie również sprawy, że jeszcze nie tak kilka księżyców temu kotka będąca jego mentorką miała uczennicę, która tak jak i jego rodzice przebywała na Srebrzystej Skórze.
– W końcu wszyscy razem! – miauknął, spoglądając z błyskiem w oku na swoich przyjaciół z kociarni
Jarowit, Marzanna, Szakłak (będący kuzynem jego kuzynów) oraz Dziwaczek, teraz mający uczniowskie miana, cała ich wielką piątka ponownie była razem. Najmłodszy z całej gromadki Słońce nie mógł się doczekać, aż dołączy do starszych kolegów. Przez ramię rzucił spojrzenie starszej kuzynce, która wciąż mieszkała w legowisku uczniów. W oczkach kocurka ruda prezentowała się jako pilna uczennica, która wolała cały czas poszerzać swoją wiedzę niż zostać zbyt szybko mianowana. Powinien brać z niej przykład? Pokręcił łebkiem, rezygnując z rozmowy z Pożarową Łapą. Zamiast tego przyciągnął króliczą skórę i umieścił ją na legowisku, które z każdej strony otoczone było przez jego przyjaciół.
– Ciociu Bajkowa Stokrotko! – zawołał, zwracając tym samym uwagę złotookiej. Ruda kotka oddaliła się od grupy kierując się w stronę bratanka. – Dziś jest wielki dzień! – Oznajmił z radością na mordce. Kotka w odpowiedzi przechyliła łebek, udając, że nie ma pojęcia o tym, o czym mówi Słońce. – Dzisiaj zostanę mianowany na ucznia! Pojawisz się na ceremonii, prawda? Wszyscy jesteście zaproszeni! Cały klan!
– Oczywiście – Odparła Bajkowa Stokrotka. – Nie mogłabym ominąć ceremonii ucznia najmłodszego członka naszej rodziny. Królicza Gwiazda na pewno poczeka ze zwołaniem zebrania, aż wrócimy z patrolu – Uśmiechnęła się do kociaka. – Denerwujesz się?
– Nie – odparł bez chwili zawahania. – Jestem podekscytowany! W końcu nie będę już Słońcem, a... Słoneczną Łapą! Chyba, że wujek Królik wymyśli dla mnie jakieś inne imię, ale wtedy innym wojownikom będzie się trudno przyzwyczaić... Bo w końcu, gdy tylko skończę równe dziesięć księżyców zostanę mianowany na wojownika i otrzymam nowe imię. – W błękitnych oczach kociaka dało się dostrzec małe iskry radości. – Może otrzymam imię "Wschodzące Słońce"? Tata na pewno byłby zadowolony z faktu, że miałbym podobny człon imienia do jego... – Uśmiechnął się cierpko. Tak bardzo brakowało mu obecności rodziców, jednak pocieszał go fakt, że oboje na pewno doglądają go z Klanu Gwiazdy. Ta myśl dodawała mu siły i nie pozwalała zbyt długo chodzić smutnym.
***
Ognista Piękność dopilnowała, aby Słońce podczas ceremonii ucznia prezentował się jak najlepiej. Nim Królicza Gwiazda zwołał zebranie, dokładnie wylizała futerko kremowego kocurka. W trakcie zabiegu pielęgnacyjnego, dzieliła się ze Słońcem swoimi własnymi typami na temat domniemanego mentora kociaka. Większość imion, które podała kocica nosiły jego bliscy, jednak pomiędzy nimi został również wytypowany Dzwonkowy Świst. I w końcu sama Ognista Piękność zgłosiła swoją kandydaturę. Kocica była świecie przekonana, że sprawdziłaby się wręcz idealnie jako mentorka Słońca. Cóż, gdyby kocica faktycznie została jego mentorką, kocurek opanowałby technikę higieny do perfekcji.
– Chwila! Jeszcze piórko! Możesz mi pomóc go ładnie wpiąć w futerko?
Kocica posłusznie wykonała prośbę Słońca. Niebieskozielone piórko zostało wpięte w pasmo grzywy przy pysku kocura. Dumnie wypiął pierś, prezentując się przed ciotką, która wpatrywała się w niego tak, jakby była w transie. Kocurek mógł śmiało stwierdzić, że w kącikach oczu kocicy pojawiły się łzy.
– Już pora – wtrąciła Brzęczkowy Trel zbliżając się do podopiecznego, który ochoczo ruszył za starszą piastującą tymczasowo funkcje królowej, a za nimi równym krokiem ruszyła Ognista Piękność i Rozkwitająca Szanta.
Ceremonia ucznia w całości poświęcona była jemu. Jemu i tylko niemu. Był w centrum uwagi, niczym najprawdziwsze słońce. A przynajmniej tak zawsze Gaja mu mówiła. Właśnie w tej chwili przypomniały mu się przepowiednie, które jego matka otrzymała od Sióstr, którymi podzieliła się z nimi, aby wiedział, że jego przeznaczenie zostało zapisane w gwiazdach.
"W czasach ostatnich, gdy świat zgaśnie na chwilę, a księżyc odmówi odbicia, na granicy światła i cienia, spośród ludu cichego, narodzi się kocię, niosące w imieniu iskry złotego mienia. Zrodzone nie z krwi, lecz z brzasku, ze szeptu zorzy nad światem śpiącym oraz iskry nadziei, przyniesie płomień, który nie parzy, lecz leczy. Gdy stanie pośród ludu, niepoznany, prawdę przyniesienie nie słowami, lecz obecnością. Zamieni popiół w złoto, żal w przebaczenie, a z ran wyrzeźbi światło. Jego kroki zbudzą ziemię, jego głos ukoi niebo. Jego słowo będzie jak poranek po nocy długiej, a spojrzenie jak blask, co odpędza mrok. A kiedy wypowie imię swoje, słońce zatrzyma się na chwilę, by wysłuchać głosu swojego dziedzica. A wtedy dzień przestanie się bać nocy. I wszystko będzie nowe."
Słońce nie zdawał sobie sprawy, że przepowiednia miała ciąg dalszy. Gaja za każdym razem w tym samym kończyła opowieść.
"... lecz pamiętaj: gdzie słońce, tam i cień. Wybrany nie uniknie próby. Trzykrotnie zostanie zdradzony. Trzykrotnie wybaczy. Trzykroć odejdzie. Trzykroć wróci. Za każdym razem jaśniejszy. I tylko wtedy rozbłyśnie Ostatni Świt".
***
Zaskoczony rozdziawił pyszczek, gdy wujek poinformował go, że będzie się szkolił na przewodnika. W końcu wszyscy w jego rodzinie byli wojownikami (oprócz cioci Pajęczej Lilii), więc był pewien, że i on również zasili szeregi wojowników. To ci dopiero niespodzianka!
– Kwiecista Kniejo – Tym razem czarny zwrócił się do szylkretki. – Jesteś gotowa do szkolenia własnego ucznia. Otrzymałaś od swojego mentora, Bobrzego Siekacza doskonałe szkolenie i pokazałaś swoje oddanie względem klanu, i to nie raz. Będziesz mentorem Słonecznej Łapy, mam nadzieję, że przekażesz mu całą swoją wiedzę.
Słońce, a właściwie świeżo mianowany Słoneczna Łapa zetknął się czubkiem nosa z Kwiecistą Knieją, której wyraz pyska stanowił dla ucznia wielką niewiadomą. Nie wyglądała na szczęśliwą. Ale również nie była zła. Na odchodne jedynie oschle oznajmiła, że od jutra zaczyna się ich trening. Po słowach mentorki i zakończeniu ceremonii, kocurek z radością podbiegł do swoich ciotek, Ognistej Piękności i Bajkowej Stokrotki.
– Słyszałyście? Zostałem przewodnikiem! – wykrzyknął z radością, wpatrując się w pyski ciotek. I ku zaskoczeniu, dostrzegł grymas na pysku partnerki Płomiennego Ryku. Nie wyglądała na zadowoloną, jednak nie rozumiał czemu. Przecież został uczniem, a w dodatku jako pierwszy w ich rodzinie szkolił się na przewodnika. To był powód do radości. Słoneczna Łapa nie widział jednak, że powodem zmiany nastawienia ciotki względem całej ceremonii fakt, że został przewodnikiem, co mogło budzić odrazę wśród klanowych czyściochów, a fakt, pod czyją opieką znalazł się syn Nagietkowego Wschodu. Słońce nie miał pojęcia, przynajmniej na razie, że Knieja była świadkiem śmierci Aksamitnej Łapy, kuzynki, której nie dane było mu poznać, będąca córką Ognistej Piękności. Być może ciotka miała żal do przewodniczki, że nie ochroniła jej córki? A może w głębi duszy pragnęła, aby znalazła się na jej miejscu? Nie zdawał sobie również sprawy, że jeszcze nie tak kilka księżyców temu kotka będąca jego mentorką miała uczennicę, która tak jak i jego rodzice przebywała na Srebrzystej Skórze.
***
– W końcu wszyscy razem! – miauknął, spoglądając z błyskiem w oku na swoich przyjaciół z kociarni
Jarowit, Marzanna, Szakłak (będący kuzynem jego kuzynów) oraz Dziwaczek, teraz mający uczniowskie miana, cała ich wielką piątka ponownie była razem. Najmłodszy z całej gromadki Słońce nie mógł się doczekać, aż dołączy do starszych kolegów. Przez ramię rzucił spojrzenie starszej kuzynce, która wciąż mieszkała w legowisku uczniów. W oczkach kocurka ruda prezentowała się jako pilna uczennica, która wolała cały czas poszerzać swoją wiedzę niż zostać zbyt szybko mianowana. Powinien brać z niej przykład? Pokręcił łebkiem, rezygnując z rozmowy z Pożarową Łapą. Zamiast tego przyciągnął króliczą skórę i umieścił ją na legowisku, które z każdej strony otoczone było przez jego przyjaciół.
[1148 słów – trening]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz