Leżała brzuchem do góry, wpatrując się w nierówny sufit jaskini. Chłodne, wilgotne powietrze unosiło się wokół niej, a zapach mchu wypełniał nozdrza. Echo rozmów odbijało się od skalnych ścian. Było gwarno – koty rozmawiały żywo, niektóre nawet podnosiły głos, wdając się w gorące kłótnie. Wszystko przez decyzję Liściastej Gwiazdy, która – ku zdumieniu wielu – zaufała samotniczkom i zawarła z nimi sojusz. Co więcej, pozwoliła im oznaczać granice z Klanem Wilka i polować na terenach Klanu Klifu! To była bezprecedensowa decyzja. Nawet dla Pietruszki – kotki o otwartym sercu – było to zbyt wiele. Pamiętała dokładnie tamtą chwilę, gdy ogłaszano sojusz. Była wtedy obecna i ledwo powstrzymała się, by nie zaprotestować na głos. Samotniczki wyglądały może i przyjaźnie. Może nawet kotka chciałaby kiedyś się z nimi zaprzyjaźnić. Ale zaufać im od razu? Nigdy. Albo wstępują do klanu, albo niech się wynoszą. Zwierzyny było mało, zbyt mało. Pietruszka czuła to w swoich łapach – były obolałe od niekończących się polowań, a mimo to głód nadal czaił się w sercach jej towarzyszy. Decyzja liderki – jej naiwność i ślepa wiara – doprowadzały ją do szału. A jednak, mimo że w środku wszystko w niej wrzało, leżała spokojnie, zatopiona w rozmyślaniach.
— Pietruszko! — rozległ się znajomy głos, a przy jej boku pojawił się Mysi Postrach.
— Coś się stało? — zapytała, przekręcając się na brzuch i unosząc głowę, by spojrzeć na kocura.
— Te samotniczki! Ale fajnie, że tu są! — powiedział z entuzjazmem. — Uwielbiam do nich chodzić i żartować z nimi. Ale jak Dzwonkowy Szmer to usłyszał, to mnie zbeształ… — westchnął ciężko, jakby reprymenda od starszego była największym dramatem jego życia.
— Uważaj na nie — prychnęła Pietruszka, siadając i strosząc futro. — Są na naszym terenie, a nie powinno tak być! Liściasta Gwiazda powinna je przepędzić, niezależnie od wszystkiego.
Mysi Postrach spojrzał na nią zaskoczony i cofnął się o krok. Nie spodziewał się tak ostrej reakcji.
— Dokładnie! — dołączyła Pikująca Jaskółka, która właśnie podeszła. — Dobrze, że ty, Pietruszkowa Błyskawico, myślisz racjonalnie! Bo po twojej ufności i tylu znajomych z innych klanów byłam pewna, że poprzesz obecność tych kotek.
Położyła łapę na czole w dramatycznym geście, jakby chciała pokazać, jak bardzo sytuacja ją przytłacza.
— Mamy mało jedzenia, a jeszcze dodatkowe pyski do wykarmienia!
— Zgadzam się. Mamy zbyt wielu głodnych. — Pietruszka westchnęła ciężko. Nie lubiła plotkować, ale nie mogła zignorować tego, co się działo. — Ale najgorsze jest podejście Liściastej Gwiazdy.
— Ale przecież te samotniczki są przyjazne! — zawołał Mysza, wypinając dumnie pierś. — I tak nic nie zrobią! W razie czego obronię was wszystkich!
Nim zdążył dokończyć, Jaskółka pacnęła go łapą po głowie.
— Udają! — warknęła. — Nie można im ufać. To, że jedna z nich urodziła się w Klanie Klifu, nie znaczy, że nadal jest jedną z nas!
— Decyzja przywódczyni była… nieodpowiedzialna — mruknęła Pietruszka, podnosząc się powoli. — Zaufała tej… Taniec? Tak ją Pokrzywowe Zarośla nazwał. To, że jest jego siostrą, nie oznacza, że można jej zaufać. Liściasta Gwiazda popełniła ogromny błąd.
— Dokąd idziesz? — zapytał Mysza zdezorientowanym tonem.
— Nie lubię plotkować. Idę zrobić coś pożytecznego. Zapoluję dla klanu — odparła cicho.
Zeskoczyła z półki skalnej na główną część jaskini. Po drodze machała ogonem i witała się z mijanymi kotami. Wkrótce opuściła grotę i ruszyła ścieżką wydeptaną przez liczne łapy. Nie zaszła jednak daleko. Tuż przy wodospadzie natknęła się na swojego brata. Siedział zamyślony, wpatrując się w srebrzyste strugi wody spadające z hukiem w głębiny. Kotka podeszła powoli i usiadła obok niego.
— Co tu tak siedzisz? — zapytała, mrużąc oczy i przyglądając się jego pyszczkowi, jakby próbowała dostrzec objawy choroby lub niepokoju.
— A co, nie mogę? — prychnął oburzony.
— Możesz! Ale na Klan Gwiazd nie musisz od razu prychać — burknęła, marszcząc brwi.
— No, tylko mi tu nie wspominaj o Gwiezdnych! — mruknął zirytowany. — Jeśli mają jakiś wpływ na nasz los, to na razie tylko negatywny…
Spojrzał na siostrę. Jakby liczył, że tym razem nie odejdzie, że powie coś, co da mu spokój.
— A co, boisz się czegoś? — zapytała łagodnie, unosząc brew. — Możesz mi zaufać. Może i nie rozmawiamy często, ale jesteś moim bratem. Jeśli coś cię dręczy… jeśli coś masz na sercu, możesz mi powiedzieć.
Jej głos był miękki, niemal szeptany. Po raz pierwszy od dłuższego czasu naprawdę chciała zrozumieć swojego brata – zajrzeć do jego serca, poznać jego lęki.
Mroźny Wicher rzucił siostrze przeciągle spojrzenie.
— Nie martwię się niczym — odparł krótko. –– Nie mam czym, nie angażuje się w układy Liściastej Gwiazdy. Jeśli zamierza podejmować niemądre decyzje, proszę bardzo. Będę obserwować, jak dostanie konsekwencjami własnych działań w pysk. Szkoda tylko, że jej działania kosztują niektórych życie.
— Rozumiem. Dobrze, że się nie martwisz — odparła kotka spokojnie, choć w oczach nadal tlił się cień troski. — I masz rację… jej decyzje kosztują nas zdrowie, a niektórych nawet życie.
Westchnęła cicho, po czym przeciągnęła się leniwie, aż jej mięśnie zadrżały pod futrem. Gotowa do drogi, wyprostowała się i skinęła łbem w stronę brata.
— No cóż, lecę na polowanie.
Ten tylko krótko skinął głową w odpowiedzi, nie mówiąc ani słowa. Pietruszka ruszyła w stronę lasu, zostawiając za sobą szum wodospadu i gwar jaskini. Jej łapy miękko stąpały po trawie, gdy niespodziewanie usłyszała znajome kroki tuż za sobą. Mroźny Wicher bez słowa dołączył do niej, krocząc ramię w ramię. Ogon miał uniesiony wysoko, a spojrzenie utkwione gdzieś przed siebie – spokojne, lecz czujne. Pietruszka spojrzała na niego kątem oka i uśmiechnęła się ciepło. Mimo że rzadko dzielili takie chwile, czuła przy nim jakąś cichą siłę. Następnie przybrała bojową minę, jakby wyruszała na wielką wyprawę, i przyspieszyła kroku. Razem ruszyli w głąb lasu – gotowi, by zdobyć coś dla głodnego klanu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz