Przeszłość, test na wojownika Zabłąkanej Łapy, długo przed śmiercią Sosnowej Gwiazdy
— Zabłąkana Łapo… — rozbrzmiał się cichy głos w legowisku uczniów, podczas gdy słońce było skryte daleko za horyzontem, a gwiazdy delikatnie przebijały się przez nocne niebo. Pewien kot wkroczył do legowiska uczniów w Klanie Wilka, powoli omijając każdego ze śpiących uczniów, cicho zmierzając do legowiska oddalonego najdalej od wejścia. Należało ono do Zabłąkanej Łapy. Gdy obcy zbliżył się do śpiącego kocura, ten cicho na niego spojrzał, dostrzegając, jak niewinnie wygląda kocur. Tak spokojnie, tak bezbronnie.
— Zabłąkana Łapo… — powtórzył się głos, a obcy wyciągnął łapę, aby dotknąć skulonego kocura w kark, tylko aby spotkać się z ostrymi szponami ucznia, które zdążyły uczepić się jego łapy. Najwidoczniej nie był on tak bezbronny, jak mu się wydawało…
Oczy ucznia były szeroko otwarte, a futro na grzbiecie nastroszone. Najpierw nie rozpoznał obcej mu sylwetki, gdyż ciemność skutecznie to uniemożliwia, jednak gdy blask księżyca oświetlił pysk kota, rozpoznał w nim swojego mentora.
— Chcesz, abym zszedł na zawał? — syknął, mimo wszystko starając się zachować ściszony ton. Nie chciał obudzić któregoś z uczniów. — Wybacz — rzucił, a następnie odczepił swoje pazury od łapy wojownika, na co ten pokręcił głową.
— Nie mogę cię za to winić. Dobrze, że jesteś czujny. Nigdy nie wiesz, czy tej nocy ktoś może cię zaatakować. Koty są podłe, będą atakować wtedy, gdy się tego najmniej spodziewasz — odparł spokojnym tonem, rozglądając się po legowisku, aby upewnić się, że każdy z uczniów dalej śpi. — Czasami koty mordują, gdy drugi smacznie śpi. Wtedy jest on bezbronny — dodał.
— Tak tak, jasne. Słyszałem tę samą gadkę już milion razy… Czego chcesz? Próbowałem spać — prychnął kocur.
— Szacunku trochę… Wstawaj, idziemy na trening — odpowiedział Nikły Brzask. Omen w odpowiedzi się zaśmiał.
— Zapomnij, jest noc. Nie ma treningów w nocy, jestem kotem, a nie nietoperzem — odpowiedział, układając się ponownie na legowisku, myśląc, że uda mu się uniknąć treningu. Och, jak bardzo się mylił, gdy wojownik bez zastanowienia chwycił go za kark, a następnie wyciągnął z legowiska uczniów.
— Hej! Co ty robisz, jest noc! Ja tu próbuję spać — zaczął narzekać uczeń, wierzgając się. Była to próba porwania? A może próba morderstwa, którą chciał przykryć treningiem? Och, co za życie… Jak zwykle to on obrywał!
— Powiedziałem, że idziemy, to znaczy, że idziemy — odpowiedział, ciągnąc ucznia w stronę wyjścia. Było to tak żenujące…
— Dobrze, dobrze! Umiem iść, ale dlaczego nie możemy wyjść w dzień? Wtedy nic mnie nie zje! — miauknął. Nikły Brzask bez zastanowienia wypuścił kocura ze swoich szczęk, pozwalając mu upaść na ziemię. Zabłąkana Łapa niechętnie podniósł się z ziemi, otrzepując swoje futro z piachu i ziemi. Okropny kocur…
— Muszę sprawdzić, jak ci idzie na treningu. Potraktuj to jak taki test, dobrze? Test na to, czy przeżyjesz w lesie. Nie możemy wyjść w dzień, bo wtedy wychodzą patrole, a mentorzy zabierają uczniów na treningi — wytłumaczył, dalej kierując się w stronę wyjścia. — Nie możemy sobie pozwolić, abyś dostał jakąś pomoc z zewnątrz, czyż nie? Swoją drogą, noc nie będzie sprawiać ci dużego problemu, mam rację? I tak jesteś ślepy, więc ciemność nie powinna być ci straszna — dodał. Zabłąkana Łapa niechętnie ruszył za nim, trzymając się go blisko.
ʚ ⚝ ɞ
Wędrówka kotów trwała… Cóż, długo. Mentor Zabłąkanej Łapy prowadził go różnymi ścieżkami. Czasami skręcał w prawo, czasami skręcał w lewo, tu przechodzili nad przewaloną sosną, tam mijali kilka krzewów… Nie wiedział, co mentor jego może szykować, dlatego dla własnego bezpieczeństwa, starał się zapamiętywać każdą ścieżkę, każdy skręt, każdy znak, który mógł mu pomóc odnaleźć ścieżkę do obozu.
— Lewo, lewo, prawo, później znowu prawo, później lewo i przed chwilą przechodziliśmy nad sosną… Teraz znowu w lewo… — mamrotał sam do siebie uczeń, na co Nikły Brzask rzucał mu pytające spojrzenie.
— Co tam tak mruczysz? — zapytał wojownik, zatrzymując się na krótką chwilę.
— Nic takiego — prychnął, odrobinę zawstydzony faktem, że mentor jego przyłapał go na mamrotaniu pod nosem.
— No ja myślę… Swoją drogą, już jesteśmy — powiedział nagle kocur, na co Omen gwałtownie zatrzymał się w miejscu. Już? Ach… Chwila, jak droga powrotna szła? Nie ważne, jak mocno starał się przypomnieć sobie, to nie był w stanie.
— Okej, no to co teraz? — zapytał, nie kryjąc swojego zniesmaczenia do faktu, że w środku nocy wyciągnęli go na jakiś chory test…
— Teraz słuchaj mnie uważnie. Twoim zadaniem będzie wrócić do obozu przed świtem, jednak nie jest to takie proste. Dodatkowo musisz upolować ładną, tłustą zwierzynę i przynieść mi ją pod same łapy. Jeśli tego nie zrobisz, możesz zostać… Cóż, ukarany. Udowodni to, że potrafisz rozpoznawać zapachy. Oszczędzaj energię, będzie przydatna — wytłumaczył wojownik.
Zabłąkana Łapa prychnął, słysząc słowa starszego. Nic tylko te kary w tym klanie… Co oni myślą, że każdy będzie skakał i cuda czynił, tylko aby nie dostać po pysku? Gdyby chcieli, to mogliby się zbuntować Sosnowej Gwieździe… Nie jest to duże wyzwanie. Sosnowa Gwiazda jest starym kotem, ma już ponad sto księżyców. Gdyby kilku młodych wojowników się zbuntowało, to by z łatwością obalili rządy Sosnowej Gwiazdy. Chociaż… Wydaje się to zbyt proste. Dlaczego Sosnowa Gwiazda dalej jest u władzy, gdy czyni tyle zła? Coś tutaj nie pasuje. Przez tyle księżyców mogli się zbuntować, to dlaczego jeszcze tego nie zrobili? Topielcowy Lament, Lodowy Omen, Mroczna Wizja oraz Makowy Nów. Gdyby połączyli siły, to bez problemów by wygrali tę walkę. Nawet gdyby Jadowita Żmija postawiła się po stronie Sosnowej Gwiazdy, ci by wygrali bez przeszkód. Może… Może w Klanie Wilka było coś więcej. Coś, czego koty nie były w stanie dostrzec gołym okiem. Coś, co ukrywali głęboko w sercu samego Klanu Wilka. Było to coś, czego żaden widzący kot nie mógł dostrzec. Jednak teraz nie mógł o tym rozmyślać. Musiał skupić się na swoim zadaniu. Chciał zadać jeszcze jedno pytanie, jednak gdy podniósł on swój wzrok, to w miejscu, w którym parę uderzeń serca stał jego mentor, znajdowała się pustka. Kocur uciekł.
— Niech ktoś mnie zabije… — wymamrotał sam do siebie.
Zabłąkana Łapa rozejrzał się dookoła, starając się dowiedzieć, w której części lasu on się znajduje. Zapach Klanu Wilka nie był aż tak silny, co oznaczało, że nie był w pobliżu obozu, bądź na granicy. Widział jedynie drzewa. Te długie, przeklęte sosny, które skutecznie zakrywały gwieździste niebo. Musiał coś z tym zrobić… Niechętnie uczeń zbliżył się do jednego z grubszych drzew, które miało na sobie wiele gałęzi, od których mógł się odbić, a następnie zaczął się wspinać. Stawiając łapę za łapą, pokonywał kolejne metry. Widać, że treningi jego się opłaciły. Gdy po kilku długich chwilach, wziął głęboki w dech, czuł, jak serce wali mu w piersi jak szalone, a drzewo delikatnie kołysało się pod jego ciężarem. Czuł się on taki… Wolny. Sytuacja ta przypominała mu jego sen, jednak nie o tym powinien rozmyślać… Odnalazł on księżyc na niebie, jego blask oświetlając pysk kocura, a na moment zdawało się, że iskierka szczęścia ponownie zabłysła mu w oku. Księżyc nie był tak wysoko na niebie, co oznaczało, że miał wiele czasu. Wiedział, że wędruje on ze wschodu na zachód, stale próbując dogonić słońce. Obóz Klanu Wilka znajdował się na zachodniej części terenów, więc aby do niej się dostać, powinien kierować się wzdłuż jeziora na zachód. Wtedy by trafił na ich obóz. Kocur stawiał łapę za łapą, powoli schodząc z sosny, unikając ześlizgnięcia się z niej. Wiedział, że nie byłoby to przyjemne uczucie. Gdy łapy ucznia dotknęły ziemi, pozostało mu jedynie kierować się do obozu.
ʚ ⚝ ɞ
— Niech jakiś lis mnie już zamorduje! Może by mnie coś rozszarpało na kawałki, a Nikły Brzask jedynie znalazł mojego trupa, to by była zabawa. Już widzę jego pysk, gdy po porzuceniu ucznia w lesie coś go zjada… A może i sam się podłożę pod zęby, aby zrobić mu na złość? Ach, gdyby się tak rzucić do jeziora i pójść na dno, miałbym święty spokój, ale nie, oczywiście, że nie mogę tego zrobić! — mamrotał kocur pod nosem, wędrując przez tereny Klanu Wilka, nie kryjąc swojej frustracji na cały świat. Na cholerę miał być to test w środku nocy i dlaczego tak daleko? Łapy mu odpadną, a nawet ostrzeżenia nie otrzymał! Świat się na niego uwziął. Pochłonięty we własnych myślach, nawet nie zauważył jak z każdym krokiem był coraz bliżej Opuszczonego Obozowiska dwunożnych. Uświadomił sobie dopiero o jego położeniu, gdy nadepnął na rozerwaną, beżową “skórę” dwunożnych. Wiedział, że nie było to miejsce, w którym powinien przebywać. Może i dwunogi już dawno to miejsce opuściły, jednak szczęki pozostawione przez nich dalej kryły się w ciemnościach. Zabłąkana Łapa zaczął zmierzać przez wydeptaną polanę, powoli kierując się do końca obozowiska. Każdy krok stawiał z dokładnością, skupiając się, aby nie wdepnąć z żadną ze szczęk, unikając tych mniejszych, które mogły go jedynie zadrapać, jak i tych większych, które mogły skrócić go o łapę. Uczeń tak się skupił, że słyszał swój własny oddech, przez ciszę, która panowała w lesie. No właśnie, cisza. Było… Niepokojąco cicho. Nie było to normą, aby słyszał swój każdy oddech, każde uderzenie serca, a nawet zgrzyt piachu pod jego łapami. Kocur zatrzymał się, przykucając na ziemi oraz nastawiając uszy do góry, aby wyłapać każdy z dźwięków, w międzyczasie dyskretnie skanując jego otoczenie wzrokiem, jednak nie spodziewał się tego, że nagle rzuci się na niego jakaś istota.
Czując ciężar na swoich plecach, ten głośno syknął. Prędko poczuł na sobie pazury, które uczepiły się jego barków. Nie mogło to być inne zwierzę niż kot. Zabłąkana Łapa się wierzgał, starając się zrzucić kota ze swojego grzbietu, sycząc i starając się wbić w niego pazury. Nie wiedział jednak, do czego miał przyczepić jego zapach. Wydawał on się taki… Znajomy.
Zabłąkana Łapa kręcił się, szarpał pod jego ciężarem, jednak pazury kota nie odpuszczały, dalej mocno zaciskając się na jego obolałych barkach. Znał jeden skuteczny sposób na zrzucenie przeciwnika, jednak był on… Ryzykowny, o ile tak to można było nazwać, chociaż czy miał coś do stracenia? W najgorszym wypadku odsłoni brzuch, ułatwiając zranienie siebie. Teraz albo nigdy. Z tą myślą w głowie, srebrny sprawnie rzucił się na plecy, skutecznie przygniatając obcego swoim ciężarem. Usłyszał, jak powietrze wydostaje się z płuc kota, a ten sam się pod nim wierzga. Zadziałało… Gdy poczuł, jak chwyt obcego się rozluźnia, ten prędko się wyrwał z jego łap, głośno sycząc i strosząc futro na karku. Miał już się rzucić na kota, rozszarpać go na kawałki, gdy rozpoznał w nim kogoś… Znajomego. Zamrugał jeden raz, później drugi, a dopiero po chwili dotarło, że kotem, który go zaatakował, jest nikim innym, jak jego mentorem! Zabłąkana Łapa zamarł, skanując go wzrokiem, nie ukrywając swojej niepewności. Czy on oszalał? Może była to pierwsza oznaka szaleństwa? Coś go ominęło? Może faktycznie była to próba morderstwa, czy powinien uciekać?
— Dobrze ci poszło — powiedział Nikły Brzask, kręcąc się dookoła swojego ucznia, niczym drapieżnik otaczający swoją ofiarę. Kocur niepewnie zaczął śledzić go wzrokiem.
— Co ty robisz?! — syknął, wyginając swój grzbiet w łuk. Wojownik nie zamierzał odpuścić. W następnej chwili kocur rzucił się w jego stronę, ale tym razem Zabłąkana Łapa przewidział jego ruch. Srebrny napiął swoje mięśnie, a gdy wojownik uderzył w niego, ten sprawnie przewrócił się na bok, zrzucając wojownika z siebie. Bury nie był z tego faktu zadowolony. Zabłąkana Łapa syknął, prędko odwracając role, rzucając się na wojownika, przygniatając go do ziemi.
— Co ja robię? — powtórzył jego pytanie, gdy grzbiet wojownika uderzył o ziemię. — To dalej twój test. Myślę, że go przeszedłeś… — mruknął, starając się wyszarpać z łap kocura, tylko aby ten przycisnął go mocniej do ziemi.
— I co, dlatego próbowałeś mnie zamordować? — zaśmiał się sucho. — Jesteś straszny, żadnego ostrzeżenia… — prychnął, odsuwając się od Nikłego Brzasku.
— Dobrze walczysz, Zabłąkana Łapo — odparł wojownik, podnosząc się z ziemi i otrzepując swoje futro. — Możesz wracać do swojego zadania. Dobrze ci poszło, młody. Będziesz dobrym wojownikiem, powodzenia — powiedział. Zabłąkana Łapa zauważył, jak spojrzenie Nikłego Brzasku krótko złagodniało… Uczeń w odpowiedzi skinął głową, a następnie ruszył do obozu. Pozostało mu wiele do przejścia, aby oficjalnie zaliczyć ten test… Nie będzie marnował czasu.
Teraźniejszość
Kocur już nie pamiętał, kiedy miał przeprowadzony swój test na wojownika. Było to całkiem… Dawno. Spodziewał się, że będzie krótko po nim mianowany, jednak incydent z Sosnową Gwiazdą i Jadowitą Żmiją wszystko zdecydowanie opóźnił… Dopiero gdy pojawił się nowy przywódca Klanu Wilka, ten wiedział, że życie ponownie ruszyło. Cały ten dzień był… Spokojny. Nie sądził, że coś się wtedy wydarzy. Usłyszał głos Nikłej Gwiazdy, który wzywał Klan Wilka na kolejne przemówienie.
— Zabłąkana Łapo, wystąp — powiedział przywódca, a srebrny mało co nie zachłysnął się śliną. Tak szybko? Czarny powoli wstał z miejsca, robiąc kilka kroków w przód. — Ja, Nikła Gwiazda, przywódca Klanu Wilka, wzywam moich walecznych przodków, aby spojrzeli na tego ucznia. Trenował pilnie, aby poznać zasady waszego szlachetnego kodeksu. Polecam go wam jako kolejnego wojownika — wymruczał kocur, a Zabłąkana Łapa poczuł nagłą potrzebę zakopania się pod ziemię. Czuł na sobie tyle ciekawskich spojrzeń… — Zabłąkana Łapo, czy przysięgasz przestrzegać kodeksu wojownika i chronić swój klan nawet za cenę życia? — zapytał.
— Tak, przysięgam — odparł bezuczuciowo, nawet nie podnosząc wzroku na Nikłą Gwiazdę.
— Mocą Klanu Gwiazdy nadaję ci imię wojownika. Zabłąkana Łapo, od tej pory będziesz znany jako Zabłąkany Omen. Klan Gwiazdy ceni twoją determinację i spryt, oraz wita cię jako nowego wojownika Klanu Wilka — powiedział przywódca, zbliżając się do ślepego. Zabłąkany Omen poczuł, jak ten dotyka pyskiem czubek głowy, a nowo mianowany wojownik niechętnie ociera się pyskiem o jego bark. Musiał przyznać, że kocur strasznie śmierdział… Przez resztę dnia wojownik był zmuszony odbyć masę rozmów z innymi kotami, które nagle miały tyle do powiedzenia… Już odliczał do cichego czuwania. Może wtedy odpocznie od tych rozmów, bo nie będzie miał prawa się odezwać…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz