Przed sojuszem z grupą samotniczek
Śnieg stopniał i nie było po nim już żadnego śladu. Nowa, świeża trawa rosła szybko, zielono i pięknie pachniała. Zwierzęta wychodziły ze swoich norek, chude po zimie. Klanowe koty również czuły się dużo lepiej, odkąd skończyły się mrozy. Pchełkowa Łapa miała mnóstwo pracy w związku z ociepleniem. Wymiana mchu, naprawa szkód w obozie, których narobił śnieg oraz lód, a teraz masa wody, jaka po nich została. W niektórych miejscach pozostawały kałuże, robiło się błoto. Pchełka czasami lubiła pobrudzić sobie łapki, jednak później dostawała po nosie od Jastrząb. Jej matka, a zarazem mentorka, wolała widzieć córkę czystą oraz schludną. W końcu uważała ją za swoją wizytówkę poniekąd.
- Szybciej, Pchełkowa Łapo! - Ponagliła ją szylkretka. - Jak Ty stawiasz te łapy?! Niczego nie pamiętasz z naszego poprzedniego treningu?!
Kotka skuliła się pod naporem krzyków matki. Łapy jej drżały ze stresu. Naprawdę się starała… samo nie wychodziło.
- Spójrz, jeszcze raz - zarządziła mentorka. - Do ataku musisz ustawić się w ten sposób. Ustawione łapy pomogą Ci bezgłośnie zbliżyć się do ofiary albo przeciwnika.
Pchełka grzecznie słuchała, powtarzając po matce.
- Nie, nie tak! Na Klan Gwiazd, czy Ty naprawdę jesteś moją córką? - Żachnęła się. - Tak nieudolnej kotki dawno nie widziałam! Trzeci raz Ci to pokazuje i Ty nadal robisz źle! Co się z Tobą dzieje?
Pchełka położyła uszy po sobie. Czasami żałowała, że to nie ona została oddana do Klanu Burzy…
- N-nie wiem… - odpowiedziała cicho.
- Patrz na mnie, kiedy do mnie mówisz - zażądała kotka.
Pchełka usłuchała. Podniosła wzrok.
- P-przepraszam… - Wyszeptała.
Jastrząb westchnęła.
- Jesteś najbardziej do tyłu ze wszystkich uczniów - oznajmiła. - Gdzież ten potencjał, jaki miałaś mieć? Jesteś moją córką, na Klan Gwiazd, i nie potrafisz takiej prostej rzeczy zrobić?! Jak planujesz walczyć za Klan w przyszłości?
Pchełka odwróciła wzrok. Dobrze wiedziała o nadziejach, jakie w niej pokładano. I naprawdę się starała. Czasami ćwiczyła wieczorami, już po treningach. Przez to miała mniej czasu na sen, a z kolei niewyspanie dawało jej w kość, kiedy matka wkładała jej do głowy suchą teorię. Brak skupienia, roztargnienie.
Pchełkowa Łapa z każdym kolejnym treningiem czuła, jak zawodzi swoją matkę. Bardzo tego nie chciała. Miała wrażenie, że nie zasługiwała, by urodzić się w tej rodzinie.
Jej głowę przepełniały różne myśli. Podczas gdy Jastrzębi Zew zarządziła przerwę, Pchełka usiadła kilka długości zająca od niej. Serce kotki mocno biło, a łzy same cisnęły się do oczu. Zawiodła ją. Który to już raz? Czy nadawała się na wojowniczkę? Była w ogóle godna zostania uczennicą swojej rodzicielki?
- Wracajmy. Wystarczy na dzisiaj. - oznajmiła Jastrzębi Zew.
Pchełkowa Łapa bez słowa pokiwała głową. Ze spuszczonym wzrokiem szła za matką do obozu, w którym z jakiegoś powodu panowało dziwne napięcie. Mentorka od razu skierowała łapy ku swoim znajomym, żeby wypytać o sytuację, a Pchełka usiadła na uboczu. Widziała, jak koty nerwowo wykonują swoje obowiązki, jak szeptają… czy rozmawiali o niej? Roznosili plotki, jaka to ona była beznadziejna? Jak kiepską wojowniczką zostanie w przyszłości?
Poczuła dziwny strach w swoim wnętrzu. Jej serce mocniej biło z tego powodu. Położyła się gdzieś pod ścianą, słysząc szum wody z zewnątrz.
Niedługo później Jastrząb podeszła do córki. Pchełka spojrzała na nią nieśmiało i troszkę… niepewnie.
- D-Dlaczego wszyscy są tacy… nerwowi? - zapytała cicho uczennica.
Jastrzębi Zew westchnęła.
- Widzisz... znaleziono ciało Zagubionego Obuwika. Nie wiemy, jak zginęła. Trudno jest przejść obojętnie obok śmierci kota, z którym przez tyle księżyców dzieliło się legowisko - nawet jeśli część kotów nie lubiła Obuwik tylko przez to, że była córką Srokosza.
Pchełka poczuła, jak zalewa ją zimny pot. Kto zabił? Czy zabił? Może to był lis, może pies?
- Ah… - mruknęła, zbyt wstrząśnięta, by złożyć sensowniejsze zdanie.
- Nie zajmuj się tym teraz - dodała kotka. - Zjedz posiłek i idź spać. Jutro będziemy jeszcze ciężej trenować. Musisz nadrobić straty.
Pchełka westchnęła. Mogła się tego spodziewać…
[604 słowa]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz