— Może i masz rację — miauknęła w końcu, stawiając łapę na ziemi. — Ale co jest ważne, ważniejsze od tego, co mamy teraz? Nie wyobrażam sobie nie móc już ujrzeć mordki żadnego z moich bliskich, ryb w rzece czy słońca, które odbija się od wody… Bałabym się, że zapomniałabym, jak wyglądają. Jakim przepięknym światem nas obdarzono.
Zamrugała, przenosząc wzrok gdzieś na horyzont. Może jednak umiałaby to sobie wyobrazić? Czy nadal pamięta każdą rysę pysków jej sióstr, te jasne iskierki w ich oczach? Gdy próbowała je do siebie przywołać, były zaledwie marnym, rozmazanym obrazem - niczym odbicie w tafli wody. Poczuła ukłucie w sercu, bezskutecznie próbując wyostrzyć wzrok. Umykały jej pręgi, białe łatki, postrzępione uszy. Czy one też o niej zapomniały?
— Według mnie, nie wszystko da się zastąpić — kontynuowała. — Jeżeli… Jeżeli jesteś jednak szczęśliwa, to nie mogłabym się tobie sprzeciwiać, nieprawdaż? Wiesz w tej dziedzinie pewnie więcej odemnie, i kto wie, może teraz ukażą ci się rzeczy, o których ją nie mogłabym nawet pomyśleć.
Oparła podbródek na czole przyjaciółki. Drżący oddech połaskotał jej szyję.
— Widok innych teraz zastąpiły ci ich głosy — podsumowała. — Zapachy. Kroki. Nawet nie umiem wyobrazic sobie rozpoznawania ziół; dla mnie wszystko pachnie tak samo. Czy… Czy trudno jest się przyzwyczaić?
Poczuła, jak Ćma przekręca lekko główkę.
— Na początku — miauknęła cicho, owijając łapki ogonem. Mżawka przytaknęła, przymykając ślipia.
— Jesteś bardzo dzielna.
***
Podniosła spojrzenie znad kwiecia, które ktoś położył na grobie Syreniego Lamentu. Marne jeszcze, nie rozkwitnięte do końca maki. Te, których ziarenka medyczka podawała pointce; prawdopodobnie pozostawione przez Stokrotkę czy jej męża. Przekręciła nieco głowę. Też by mogła czasem się do tego przyłożyć, odgarnąć opadłe liście czy inny bałagan z ziemi, która przykrywała ciało Syrenki.
Westchnęła cicho, podnosząc się na łapy i odwracając się. Z czasem jednak pozwoliła myślom o kotce oddalić się i zamazać, zejść na drugi plan. Była zbyt rozedrgana, aby rozpaczać nad kolejną rzeczą; nawet, jeżeli czuła, że to źle. Wcześniej reszta jej przyjaciółek przechodziła przez żałobę, a teraz ona próbowała to nadrobić, aby poczucie winy od niej uciekło.
Ruszyła w drugą stronę, mijając obóz i kontynuując prosto. Spojrzała na powoli zniżające się słońce, malujące klify w oddali złotym blaskiem. Łapy same zabrały ją w znanym już dobrze kierunku; nos prędko wyczuł granicę. Przysiadła pod jednym ze znajomych krzewów, odrywając swoje myśli od Syrenki i innych chwil, kiedy miała wrażenie, że zawiodła. Przylizała parę odstających kępek sierści na piersi, czując także pod językiem chropowatą skórę. Skórę blizn, które teraz już nie bolały - ale i tak naznaczały więcej powierzchni jej ciała, nóż by sobie tego życzyła. Nie zasługiwała na nie; jednak taka była teraz rzeczywistość, i żyła z nimi, dzień w dzień. Dni od wojny mijały powoli, cały świat zwolnił. Miała wrażenie, jakby cała bitwa stoczyła się wiele księżycy temu, a wszystkie rany - te zewnętrzne i wewnętrzne - zdążyły dawno zasklepić. Pozostała tylko monotonna codzienność, dni i noce spędzane na rozmyślaniu, bardziej i mniej świadomym.
Zauważyła pyszczek Ciemki w kąciku jej oka. Szaro-białe łapki stąpały po jasnym piasku, po chwili zatrzymując się. Głowa koteczki odwróciła się w jej kierunku.
— Witaj Ciemko — miauknęła, podnosząc się z ziemi i podchodząc bliżej. Otarła się policzkiem o ten młodszej, uśmiechając się lekko. — Dawno się nie widziałyśmy. Ah, tyle się zdążyło zadziać…
Blade ślipia Ćmy zwróciły się w jej stronę; coś ukłuło ją w sercu, ale nie tak bardzo, jak ostatnio. Usiadła na plaży, wystawiając mordkę do słońca.
— Jak sobie radzisz? Mam nadzieję, że świetnie — kąciki jej pyszczka uniosły się. — Jejku, ale ty musisz być uzdolniona. Mój nos nie wyczuł by różnicy poza… Makiem a bratkiem, a co dopiero różnymi liśćmi.
— D-dobrze — szepnęła srebrna, nieco zawstydzona. Po chwili jednak podniosła mordkę do góry. — Opowiedz.
— Dużo jest do opowiadania — miauknęła, mrużąc ślipia. — Dostałam pod opiekę drugiego ucznia — zaczęła, z nutką dumy w głosie. — A właściwie uczennicę, Świteziankową Łapę. Biedulka nie rozpoczęła życia najlepiej, ale staramy się pomóc jej wyjść na prostą. Jest… Troszkę podobna do ciebie. Nie wydaje mi się, aby kiedyś odezwała się do mniej czymś więcej niż słówkiem — zachichotała. — Nie wyobrażam sobie, jak ja musieli wcześniej traktować… Byłam naprawdę zdziwiona, kiedy Spieniona Gwiazda przydzieliła mi ją jako uczennicę. Muszę przyznać, nie byłam jeszcze gotowa, ale jestem… Wdzięczna, że mi zaufała. Może jednak nie walczyłam na marne — westchnęła, strzepując uchem.
Ciemka wyprostowała się nieco, a na jej mordkę wstąpił wyraz zaskoczenia. Może zmartwienia.
— Walczyłaś? — spytała się cicho, jak gdyby nie dosłyszała. Mżawka zamruczała, przytakując; jednak moment później zastygła w miejscu.
— O jeju, bo ty przecież nie słyszałaś — uświadomiła sobie. — Nie widziałam ciebie na ostatnim zgromadzeniu, no właśnie. Jakby to ten… Jakiś czas temu, właściwie, to już długie księżyce, nieopodal naszych terenów pojawiła się grupa włóczęg — zaczęła wyjaśniać, wzdrygając się nieco na samą myśl o tym, do czego grupa samotników się przyczyniła. Czy powinna klifiaczce mówić o wszystkim? — Podkradali zwierzynę, atakowali patrole… Aż porwali jedną z naszych medyczek. Spieniona Gwiazda prędko podjęła decyzję, i już parę wschodów słońca później znaleźliśmy ich obóz. Chyba można się domyślić, co się później stało — parsknęła cicho, tracąc jednak uśmiech z pyska. — Byłam jednym z dowódców. Co prawda, nie poszło mi chyba najlepiej, bo parę razy… Parę razy trzeba było mnie ratować, ale udało nam się odzyskać naszą medyczkę. Nawet udało mi się zatrzymać tą, która ją więziła; chciała dać nogę gdzieś do lasu, ale ja byłam szybsza — pochwały Mandarynkowego Pióra czy Nimfiego Zwierciadła nadal kryły się w jej pamięci. — Wróciliśmy… Z paroma stratami, trochę poharatani, ale nikt już nam nie będzie przeszkadzał.
<Ćmo Ciemko?>
ciemka
OdpowiedzUsuńciemka gdy
ciemka gdy mzawka mowi ze jest dzielna :((((