BLOGOWE WIEŚCI

BLOGOWE WIEŚCI





W Klanie Burzy

Klan Burzy znów stracił lidera przez nieszczęśliwy wypadek, zabierając ze sobą dodatkową dwójkę kotów podczas ataku lisów. Przywództwo objął Króliczy Nos, któremu Piaszczysta Zamieć oddał swoje ówczesne stanowisko, na zastępcę klanu wybrana natomiast została Przepiórczy Puch. Wiele kotów przyjęło informację w trudny sposób, szczególnie Płomienny Ryk, który tamtego feralnego dnia stracił kotkę, którą uważał za matkę

W Klanie Klifu

Wojna z Klanem Wilka i samotniczkami zakończyła się upokarzającą porażką. Klan Klifu stracił wielu wojowników – Miedziany Kieł, Jerzykową Werwę, Złotą Drogę oraz przywódczynię, Liściastą Gwiazdę. Nie obyło się również bez poważnych ran bitewnych, które odnieśli Źródlana Łuna, Promieniste Słońce i Jastrzębi Zew. Klan Wilka zajął teren Czarnych Gniazd i otaczającego je lasku, dołączając go do swojego terytorium. Klan Klifu z podkulonym ogonem wrócił do obozu, by pochować zmarłych, opatrzeć swoje rany i pogodzić się z gorzką świadomością zdrady – zarówno tej ze strony samotniczek, które obiecywały im sojusz, jak i członkini własnego Klanu, zabójczyni Zagubionego Obuwika i Melodyjnego Trelu, Zielonego Wzgórza. Klifiakom pozostaje czekać na decyzje ich nowego przywódcy, Judaszowcowej Gwiazdy. Kogo kocur mianuje swoim zastępcą? Co postanowi zrobić z Jagienką i Zielonym Wzgórzem, której bezpieczeństwa bez przerwy pilnuje Bożodrzewny Kaprys, gotowa rzucić się na każdego, kto podejdzie zbyt blisko?

W Klanie Nocy

Ostatni czas nie okazał się zbyt łaskawy dla Nocniaków. Poza nowo odkrytymi terenami, którym wielu pozwoliły zapomnieć nieco o krwawej wojnie z samotnikami, przodkowie nie pobłogosławili ich niemalże niczym więcej. Niedługo bowiem po zakończeniu eksploracji tajemniczego obszaru, doszło do tragedii — Mątwia Łapa, jedna z księżniczek, padła ofiarą morderstwa, którego sprawcy jak na razie nie odkryto. Pośmiertnie została odznaczona za swoje zasługi, otrzymując miano Mątwiego Marzenia. Nie złagodziło to jednak bólu jej bliskich po stracie młodej kotki. Nie mieli zresztą czasu uporać się z żałobą, bo zaledwie kilka wschodów słońca po tym przykrym wydarzeniu, doszło do prawdziwej katastrofy — powodzi. Dotąd zaufany żywioł odwrócił się przeciw Klanowi Nocy, porywając ze sobą życie i zdrowie niejednego kota, jakby odbierając zapłatę za księżyce swej dobroci, którą się z nimi dzielił. Po poległych pozostały jedynie szczątki i pojedyncze pamiątki, których nie zdołały porwać fale przed obniżeniem się poziomu wód, w konsekwencji czego następnego ranka udało się trafić na wiele przykrych znalezisk. Pomimo ciężkiej, ponurej atmosfery żałoby, wpływającej na niemalże wszystkich Nocniaków, normalne życie musiało dalej toczyć się swoim naturalnym rytmem.
Przeniesiono się więc do tymczasowego schronienia w lesie, gdzie uzupełniono zniszczone przez potop zapasy ziół oraz zwierzyny i zregenerowano siły. Następnie rozpoczęła się odbudowa poprzedniego obozu, która poszła dość sprawnie, dzięki ogromnemu zaangażowaniu i samozaparciu członków klanu — w pracach renowacyjnych pomagał bowiem niemalże każdy, od małego kocięcia aż po członków starszyzny. W konsekwencji tego, miejsce to podniosło się z ruin i wróciło do swojej dawnej świetności. Wciąż jednak pewne pozostałości katastrofy przypominają o niej Nocniakom, naruszając ich poczucie bezpieczeństwa. Zwłaszcza z krążącymi wśród kotów pogłoskami o tym, że powódź, która ich nawiedziła, nie była czymś przypadkowym — a zemstą rozchwianego żywiołu, mszczącego się na nich za śmierć członkini rodu. W obozie więc wciąż panuje niepokój, a nawet najmniejszy szmer sprawia, że każdy z wojowników machinalnie stroszy futro i wzmaga skupienie, obawiając się kolejnego zagrożenia.

W Klanie Wilka

Ostatnio dzieje się całkiem sporo – jedną z ważniejszych rzeczy jest konflikt z Klanem Klifu, powstały wskutek nieporozumienia. Wszystko przez samotniczkę imieniem Terpsychora, która przez swoją chęć zemsty, wywołała wojnę między dwoma przynależnościami. Nie trwała ona długo, ale z całą pewnością zostawiła w sercach przywódców dużo goryczy i niesmaku. Wszystko wskazuje na to, że następne zgromadzenie będzie bardzo nerwowe, pełne nieporozumień i negatywnych emocji. Mimo tego Klan Wilka wyszedł z tego starcia zwycięsko – odebrali Klifiakom kilka kotów, łącznie z ich przywódczynią, a także zajęli część ich terytorium w okolicy Czarnych Gniazd.
Jednak w samym Klanie Wilka również pojawiły się problemy. Pewnego dnia z obozu wyszli cali i zdrowi Zabłąkany Omen i jego uczennica Kocankowa Łapa. Wrócili jednak mocno poobijani, a z zeznań złożonych przez srebrnego kocura, wynika, że to młoda szylkretka była wszystkiemu winna. Za karę została wpędzona do izolatki, gdzie spędziła kilka dni wraz ze swoją matką, która umieszczona została tam już wcześniej. Podczas jej zamknięcia, Zabłąkany Omen zmarł, lecz jego śmierć nie była bezpośrednio powiązana z atakiem uczennicy – co jednak nie powstrzymało największych plotkarzy od robienia swojego. W obozie szepczą, że Kocankowa Łapa przynosi pecha i nieszczęście. Jej drugi mentor, wybrany po srebrnym kocurze, stracił wzrok podczas wojny, co tylko podsyca te domysły. Na szczęście nie wszystko, co dzieje się w klanie jest złe. Ostatnio do ich żłobka zawitała samotniczka Barczatka, która urodziła Wilczakom córeczkę o imieniu Trop – a trzy księżyce później narodził się także Tygrysek (Oba kociaki są do adopcji!).

W Owocowym Lesie

Straszliwy potwór, który terroryzował społeczność w końcu został pokonany. Owocniaki nareszcie mogą odetchnąć bez groźby w postaci szponów sępa nad swoimi głowami. Nie obeszło się jednak bez strat – oprócz wielu rannych, życie w walce z ptakiem stracili Maślak, Skałka, Listek oraz Ślimak. Od tamtej pory życie toczy się spokojnie, po malutku... No, prawie. Jednego z poranków wszystkich obudziła kłótnia Ambrowiec i Chrząszcza, kończąca się prośbą tej pierwszej w stronę liderki, by Sówka wygnała jej okropnego partnera. Stróżka nie spodziewała się jednak, że końcowo to ona stanie się wygnańcem. Zwyzywała przywódczynię i zabrała ze sobą trójkę swych bliskich, odchodząc w nieznane. Na szczęście luki szybko zapełniły się dzięki kociakom, które odnalazły dwa patrole – żłobek pęka w szwach ku uciesze królowej Kajzerki i lekkim zmartwieniu rządzących. Gęb bowiem przybywa, a zwierzyny ubywa...

W Betonowym Świecie

nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.

MIOTY

Mioty


Miot w Klanie Wilka!
(brak wolnych miejsc!)

Miot w Klanie Burzy!
(brak wolnych miejsc!)

Znajdki w Klanie Nocy!
(brak wolnych miejsc!)

Zmiana pory roku już 24 sierpnia, pamiętajcie, żeby wyleczyć swoje kotki!

07 czerwca 2025

Od Króliczej Łapy do Zajęczej Łapy

Ostatnimi czasy w Klanie Klifu aż wrzało od plotek, które rozchodziły się po obozie szybciej niż zaraza w żłobku. Każdy szept i każda myśl była jeszcze cięższa od poprzedniej. Coraz częściej pojawiały się informację o tajemniczych morderstwach i zaginięciach, o których nikt nigdy nie mówił wystarczająco głośno, choć mimo to, każdy wiedział, że w klanie nie dzieje się najlepiej. Atmosfera niekiedy była napięta – jednak nikt nie odważył się rozpocząć poszukiwań sprawcy, a przynajmniej nie na taką skalę, na jaką zasługiwały te zniknięcia. Żadnych specjalnych patroli, żadnych zebrań, żadnych planów. Czy wszyscy naprawdę aż tak bardzo się bali, a może po prostu wszystkie działa w tej sprawie były zatajane przed takimi szarymi kotami, jak Królicza Łapa, czy Zajęcza Łapa?
Nie ważne. Kremowy uczeń zaczął w tej sytuacji zauważać szansę. Młody aż rwał się do działania na rzecz klanu. Czuł, że to jego czas – jego moment, aby w końcu zaistnieć wśród swoich rówieśników, żeby pokazać, na co faktycznie go stać. Mógłby nawet nie spać przez kilka nocy z rzędu, gdyby tylko dostał okazję, by się wykazać. Widział siebie w roli bohatera, bo w końcu ktoś musiał nim być, prawda? Kto lepiej sprawdzi się w roli zbawiciela niż on sam? Królicza Łapa ruszył z błyskiem w oku przez obozową polanę. Jego wzrok natychmiast padł na znajomą sylwetkę – Zajęcza Łapa leżał pod cieniem skalnej ściany, wyciągnięty na boku, jakby każde poruszenie miało odebrać mu resztki sił. Jego półprzymknięte oczy leniwie śledziły ruchy kremowego ucznia, który przemykał nieopodal.
— Braciszku! Cześć — Królicza Łapa zawołał wesoło, a ekscytacja w jego głosie niemal wzbiła kurz z podłoża w powietrze. Posłał swojemu bratu szybki uśmiech. — Wyglądasz na trochę, no nie wiem, zamyślonego? Przejętego? — zbliżył się jeszcze bardziej, po czym szturchnął go delikatnie łapą. — Nie martw się! Ja już coś wymyślę! Bo wiesz, te wszystkie morderstwa… zniknięcia… nikt nic nie robi! Nikt! A przecież ktoś powinien, prawda? — dodał oburzonym głosem, a potem znowu w jego oczach pojawiła się iskra. — I powiedz mi, kto będzie lepszy, niż my sami? No… w sensie głównie lepszy niż ja, bo to ja mogę wszystko planować! Ale ty też możesz być pomocny — zachichotał, a potem odchrząknął i kontynuował: — No, weź. Fajnie będzie! Zyskamy tym sławę, uznanie! Czy tego właśnie nie chcesz?
Zajęcza Łapa, który wciąż sennie leżał na twardej powierzchni, leniwie uniósł głowę i zmarszczył brwi. Zanim cokolwiek wydostało się z jego pyszczka, mlasnął kilka razy.
— Możesz mówić wolniej…? — mruknął zrezygnowanym tonem. — Nie każdy ma tyle energii, co ty. I… nie. Nie zależy mi na rozpoznawalności. To raczej twoje marzenia, czy coś.
Króliczek poruszył wibrysami z niezadowolenia. Był bardzo zawiedziony odpowiedzią brata. Miał nadzieję, że tajemnicza zagadka do rozwiązania wreszcie będzie czymś, co zaciekawi kremowego. Zaraz uniósł pysk, przestępując z łapy na łapę.
— Oj, daj spokój! Przecież wiem, że ci zależy! Ty po prostu nie umiesz tego pokazać. Może się boisz, że to głupie, że nie damy rady, że nam nie wyjdzie? Ale to wcale nie musi być rzeczywistość! To wszystko jest naprawdę ważne! Klan nas potrzebuje! — głos mu się lekko załamał, gdy wypowiadał te słowa. — A jak nie chcesz pomagać… to jesteś po prostu bardzo, bardzo leniwy i już!
Uczeń westchnął ciężko, ale nie zaprzeczył.
— A na dodatek też bardzo ignorancki! Nie wierzę, że ktoś wolałby, aby kot po kocie zniknął z klanu — fuknął Królicza Łapa, na co drugi uczeń przewrócił oczami.
— No dobra. Rób, co chcesz, tylko nie wciągaj mnie w ten swój wir szaleństwa — wymamrotał niewyraźnie pod nosem, co jednak Królik uznał za kolejny sprzeciw i niechęć do planu.
— No trudno! Spotkajmy się jutro poza obozem, mam już plan! Jak nie przyjdziesz… to się obrażę! Straciłeś już ciocię, pamiętasz? Czy chcesz ryzykować stratą kolejnego członka rodziny? — zapytał, unosząc brew. — Nie? Tak właśnie myślałem.
Nie czekając na reakcję, młody odwrócił się i ruszył w stronę wyjścia z obozu. Gdy wyszedł, słońce już chyliło się ku zachodowi, a niebo przybierało intensywne odcienie granatu i pomarańczu, cienie powoli zaczynały się wydłużać. Musiał przemyśleć kilka spraw, odprężyć się nieco.
Prędko znalazł się nad Złotymi Kłosami. Stał na otwartej polanie, obserwując, jak wiatr kołysze wysoką trawą. Stał przez chwilę w miejscu, nasłuchując wieczornych odgłosów. Jego serce biło szybko, a łapy lekko drżały. Co, jeśli ktoś zacznie go teraz gonić? Co, jeśli za moment będzie zmuszony do walki na śmierć i życie? Jego oddech przyspieszył, wydawał się cięższy.
— Mój brat mówi, że mu nie zależy… ale ja mu nie wierzę — wydusił szeptem, wpatrując się w swoje łapy. — Chcę tylko pomóc, czy to naprawdę takie złe?
W końcu chciał tylko rozwiązać zagadkę, przyczynić się dla dobra wspólnoty – ale Zajączek, jak zwykle, nie był do tego chętny. On nigdy nie był do niczego chętny! Nawet… nawet w żłobku, gdy się bawili, robił to bardziej z przymusu, niż z własnej chęci. Króliczek nie miał pojęcia, co sprawiało, że jego brat przez całe życie właśnie tak się zachowywał. Czasem nie mógł pozbyć się z głowy wrażenia, że kremowy jest po prostu wiecznie zmęczony i od razu nastawiony na najgorsze. Zaciągnął się chłodnym powietrzem, uspokajając oddech. Z każdą chwilą ciemność coraz gęściej pokrywała niebo. — Chyba powinienem już wracać.
Wtem usłyszał trzask.
— Halo? — wymamrotał, stawiając czujnie uszy. Musiał przyznać, że na moment się przeraził i rozejrzał po polanach, lecz nikogo nie dostrzegł. Był bezpieczny, a przynajmniej tak mu się wydawało. — Głupi wiatr… — mruknął, po czym puścił się biegiem, jakby próbował zostawić wszystkie zmartwienia za sobą. Jego łapy uderzały o ziemię szybko, rytmicznie, a trawy ustępowały pod naciskiem jego stóp. Wiatr chwycił go w swoje objęcia, rozwiał ulizane futro i niósł przed siebie. Królicza Łapa nie patrzył za siebie. Po prostu biegł. Tak szybko, jak tylko mógł. Nie dlatego, że w tym momencie coś za nim goniło, a dlatego, że poczuł, że to jedyna słuszna rzecz, jaką mógł teraz zrobić. Chciał uciec, wyrwać się na moment od wszystkich obowiązków i wirujących myśli. W trakcie biegu zaczął się nawet śmiać. Czuł, jak napięcie powoli znika, jakby z każdym kolejnym susem zrzucał z siebie trochę ciężaru. Na chwilę zapomniał o wszystkim – o swoim bracie, o Siewczym Letargu, o całym klanie. Liczył się tylko on i otaczająca go natura. Jednak w końcu zatrzymał się na niewielkim wzgórzu, dysząc ciężko. Opadł na ziemię, patrząc, jak niebo wciąż ciemnieje. Złote kłosy szumiały cicho wokół niego, a pojedyncze gwiazdy migotały nad jego głową. — Chyba… tym razem powinienem już wracać — wyszeptał pod nosem, ale nie zerwał się od razu. Jeszcze przez chwilę chciał tu zostać, bo przez te kilka ostatnich uderzeń serca poczuł się naprawdę wolny.

***

Kocur był na tajnej misji. To właśnie on jako pierwszy miał zdobyć pierwsze, choćby najdrobniejsze informacje o ostatnich morderstwach i zaginięciach w Klanie Klifu. Pierwsze, co przyszło mu do głowy, to śmierć jego ciotki – Siewczego Letargu. Króliczej Łapie wydawało się, że to właśnie od niej to wszystko się zaczęło. Szylkretka wspomniała kiedyś o kimś imieniem Pokrzywowe Zarośla, co młody bardzo dobrze zapamiętał. Ruszył więc przez obóz i szybko wypatrzył starszego kota przy stosie zwierzyny. On sam miał dobre oko do imion i pysków, zakładał więc, że się nie pomylił. Aby nie przestraszyć liliowego, najpierw odchrząknął cicho, dając mu znać o swojej obecności. Wojownik odwrócił pysk w jego stronę. Wydawał się trochę zmieszany i zdziwiony, ale pozostał cicho.
— Hej! Pokrzywowe Zarośla, mam rację? — spytał z lekkim uśmiechem na pysku. — Chciałem tylko zapytać kim dla ciebie była Siewczy Letarg. Wspominała o tobie, wiesz? Była moją ciocią i była mi bardzo bliska. Szkoda, że umarła... — westchnął, a w jego głosie skrywał się smutek. Pokrzywowe Zarośla zamilkł na moment. W jego oczach mignęło coś, czego Króliczek nie potrafił od razu nazwać.
— Och... Siewczy Letarg była moją uczennicą, bardzo drogą — wyglądało, jakby wojownik zmuszał się do wspominania odeszłej wojowniczki. Widać, że musiał bardzo przeżyć jej śmierć. Przełknął ślinę i kontynuował: — To-to miłe, że chciała wam o mnie mówić. Zawsze była taka... zagubiona? Jakby nie czuła się w tym świecie mile widziana... Ach, przepraszam... To ciężki temat; może lepiej nie pytaj o to samo swojej babki… — dodał z powagą, po czym spuścił wzrok. Uczeń podniósł uszy, jakby właśnie usłyszał coś bardzo ważnego. Nie pytać babki? To się wręcz prosiło, aby zostać wykonanym! Koniecznie będzie musiał udać się za niedługo do Gasnącego Promyka, a jeśli nie on, to może Zajęcza Łapa to zrobi.
— Ależ naturalnie! Będę trzymał język za zębami, gdy tylko zbliżę się do mentorko-babci — rzucił z pozorną przekorą, uśmiechając się uprzejmie do starszego. — W takim razie dzięki za rozmowę. Mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy. Zależy mi na tym, aby lepiej poznać rodzinne sekrety.
Pochylił głowę w geście pożegnania, a potem nie czekając na odpowiedź, odwrócił się i ruszył ku wyjściu z obozu. Nosem wciągnął w płuca rześkie powietrze, a serce zabiło mu szybciej. W końcu miał jakiś trop. Kremowy szybkim, pewnym krokiem przemierzał znajome tereny Klanu Klifu, rozmyślając nad tym, co właśnie usłyszał od liliowego kota.
“Co, jeśli Gasnący Promyk wie coś, czego inni nie wiedzą? W końcu była matką Pikującej Jaskółki i Siewczego Letargu, na pewno miała dokładny wgląd na ich relację od samego jej początku, prawda? Może Gasnący Promyk rozmawiała z Siewczym Letargiem przed jej zaginięciem? Może usłyszała od niej coś niepokojącego, ale nie wiedziała co z tym zrobić? A co, jeśli to Pikująca Jaskółka wie najwięcej? W końcu to ona jako pierwsza powiadomiła mnie i Zajączka o zniknięciu cioci, musi wiedzieć coś jeszcze, tylko czemu tak bardzo stara się to ukryć? Może to ona maczała w tym paluchy?” z tą myślą, zrobiło mu się niedobrze. “Wszystko po kolei” powtarzał w myślach, kręcąc głową. Wziął głęboki oddech, pozbywając się obaw, że być może Pikująca Jaskółka może być tą złą w historii. Oprócz tego nie mógł się doczekać, by porozmawiać z bratem, który co prawda nie pałał takim entuzjazmem do śledztwa, ale był bardziej opanowany i potrafił zachować zimną krew! Poza tym, we dwójkę było raźniej. “Ja będę planował i działał, a on… będzie po prostu działał. Proste jak ryjówka z jagodami, prawda? Damy radę. Ja dam radę”.
Wysunął się zza krzewu i zobaczył Zajęczą Łapę, który siedział w trawie z ogonem owiniętym wokół łap i gapił się w jeden punkt. Jak zwykle zamyślony albo może raczej pozbawiony myśli.
— Hej! Chyba nie przeszkadzam, co nie? — zagadnął, podchodząc do kremowego. Przysiadł na wilgotnej trawie, a słoneczne promienie rozświetliły jego pyszczek.
— Nie bardzo. Co tam? Masz już ten plan?
Królicza Łapa wziął wdech, a potem kilka razy zastukał pazurami o glebę. Nie myślał za długo nad planem, ale miał nadzieję, że wszystko jakoś samo się ułoży. Po prostu przedstawi Zajączkowi wszystko, co wie, a potem razem coś wymyślą.
— Rozmawiałem z Pokrzywowymi Zaroślami. Wiesz, że Siewczy Letarg była jego uczennicą? Mówił, że była taka cicha i zagubiona, ale w sumie co to za informacja? Jak ja ją poznałem, to też taka była — wzruszył ramionami. — Ale najciekawsze jest to, że kazał mi nie pytać babki o ciocię. Myślisz, że to coś znaczy?
Zajączek spojrzał na brata spod przymrużonych powiek, nic nie mówiąc. Króliczek postanowił ciągnąć dalej, z chytrym uśmiechem na pysku:
— To znaczy, że trzeba to właśnie zrobić! Plan jest taki, że pójdziesz zagadać do babki i dyskretnie wypytasz ją o Siewczy Letarg i jej relację z Pikującą Jaskółką. Potem powiesz mi wszystko, co usłyszałeś, a ja wymyślę kolejne kroki! — powiedział, niemal trzęsąc się z ekscytacji. Kremowy ziewnął, za co Króliczek szturchnął go łapą w bark. — No weź! To bardzo ważne! Musimy działać! — przewrócił oczami. — Słuchasz mnie w ogóle?
— Słucham. Mogę się popytać, ale niczego nie obiecuję.
— To świetnie! — rozpromienił się Króliczek. — Będziemy na zmianę zbierać informacje. Ty spytasz babkę, a ja potem kogoś innego i tak dalej. W końcu poskładamy wszystko w całość i dowiemy się, co tak naprawdę stało się z ciocią i… tymi innymi kotami też.
Zajączek wzruszył ramionami.
— Skoro tego chcesz, to czemu nie. Tylko nie każ mi robić za dużo…
— Dzięki! Obiecuję, że nie będę — jego wąsy zadrżały z ekscytacji. — W takim razie bierzmy się do roboty! Zagadaj do Gasnącego Promyka najszybciej, jak tylko będzie to możliwe. Może jutro rano? Zanim wyjdzie ze mną na trening albo może jak już z niego wrócimy, co o tym myślisz? — przechylił główkę. — A zresztą, liczę na to, że sam sobie jakoś poradzisz. Nie będę sugerować, że jesteś niezdolny do samodzielnego myślenia!
W oczach Króliczej Łapy lśnił zapał, a jego brat westchnął tylko cicho pod nosem, zdając sobie sprawę z tego, że wpakował się w coś większego, niż chciał, ale skoro już tu był… to mógł równie dobrze zostać i faktycznie pomóc swojemu bratu, chociażby po to, aby kremowego nie rozniosło od tego nadmiaru pomysłów i teorii.

<Zajęcza Łapo? Powodzenia w rozmowie!>

[2055 słów]

[przyznano 41%]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz