Tak się kończyło zostawienie samego sobie przyjaciela. W przeciwieństwie do niego, tak jak przystało na medyka, Topik przez całe zgromadzenie siedział w towarzystwie innych medyków wymieniając się z nimi typowymi dla ich profesji informacjami. O dziwo, medyk zapomniał zapytać się kotów z Klanu Wilka o to, dlaczego nie było ich na spotkaniu medyków. Z góry założył, że medycy mieli pełne łapy roboty, a może nawet i sami zachorowali? To by wyjaśniało brak ich obecności. Jednak musiał o tym jeszcze porozmawiać ze Strzyżyk i podpytać się co ona myśli na ten temat.
Chłonął słowa Cuchnącej Łapy w ciszy, będąc przerażony tym co miało miejsce w innych klanach. Jak Gwiezdni mogli na coś takiego pozwolić, aby jedni byli uważani za lepszych, a drudzy za gorszych. Tak nie mogło być!
— Jesteś pewien, Śledziu? — Przełknął ślinę. Nie podobało mu się ani trochę to, że rude koty cierpiały tak jak on. Trzeba było im pomóc! Jego dobre serce nie mogło pozwolić, aby inne koty czekał taki sam los jak jego. On się z tym pogodził, a tamci raczej nie. Więc mogli zawalczyć o swoje prawa w klanie. — Ich medycy są w większości częściowo rudzi, więc to może być prawda... — zauważył, jednak po chwili ucichł. Coś mu w tym nie pasowało. — Chwila. Zastępczyni i ich liderka też są rude. Mają wprawdzie mało rudych plam na swojej sierści, z tego co zauważyłem, a na dodatek ich liderka jest dość przerażająca... Ale rudy, to rudy. — wyjaśnił kocurkowi. — Musiały mieć rudego kota w rodzinie. Ojca lub matkę. Bo kolor dziedziczy się głównie po jednym z rodziców, czasami w przypadku kotek te mogą być dwukolorowe, jeśli ich mama taka była. Tak jak w przypadku Pszczelej Dumy — wyjaśnił przyjacielowi uproszczenie swych obserwacji, jak i również nauki Strzyżykowego Promyka. Nawet sam zaczął obstawiał wygląd kociąt Pszczelej Dumy, gdy ta była w ciąży. Była rudo-niebieska, więc jej dzieci musiały odziedziczyć jeden z tych kolorów. No i mogłyby też odziedziczyć czerń po Makowym Polu. Tylko po kim Rusałka odziedziczyła brązowe plamki na swojej sierści? Tylko Klan Gwiazdy wiedział. — Nie uważasz, że to byłoby dziwne, aby takie kotki piastowały tak ważne stanowisko, skoro ich rodzic mógł być sługami?
— Rzeczywiście... Dziwna sprawa... Czyli uważasz, że ten Szepcząca Pustka się mylił? Wyglądał mi na pewnego tego co mówi... — zmarszczył pyszczek, próbując rozwikłać tą zagadkę.
— Czy się mylił... Może sobie po prostu z ciebie zażartował. — zagadnął. Nie chciał mówić otwarcie, że kocur z Klanu Burzy się mylił, ale jedno przeczy drugiemu. Bo w Klanie Nocy nikt nie pozwoli na dojście do władzy słudze czy jego potomstwu. — Mówiłeś mu może o tym jak wygląda sytuacja u nas w klanie? — zapytał, chciał rozwiązać zagadkę czy w sąsiednim klanie podobne złe rzeczy się działy
— Tak, mówiłem. Sądzisz, że to był żart? — Położył po sobie uszka. — Ale ci rudzi nie wyglądali na podstawionych. Naprawdę byli oburzeni moimi i jego słowami. On w to wierzył!
— Nie wiem Śledziu. To nie ja z nim rozmawiałem. Następnym razem zawołaj mnie, jak ktoś będzie cię zaczepiał, dobrze? — Uśmiechnął się do kocurka. Jeszcze tego brakowało, aby rozpowiadał jaki los został im zgotowany w klanie przez to, że ich umaszczenie jest czekoladowe i są kocurami. Topik się nie chwalił tym na prawo i lewo, no bo po co? Tylko by został wyśmiany przez innych. Wstyd mu było mówić o tym. — A tak jak ci już mówiłem, liderka i zastępczyni musiały mieć w swojej rodzinie rudego kota. Jeśli naprawę rudzi są ich sługami, tak jak my, to to jest bardzo dziwne. — Pokiwał głową — Na następnym zgromadzeniu wyjaśnimy tę zagadkę. A może nawet i wcześniej, na spotkaniu medyków. Zapytam się Rumiankowego Zaćmienia na temat sytuacji w ich klanie. — Widząc jak syn Zajęczej Troski przekrzywił głowę, wyjaśnił — To asystent medyka, chyba jesteśmy w tym samym wieku. Oboje byliśmy mianowani na ostatnim spotkaniu medyków. Niestety mało, czy też właściwie wcale ze sobą nie porozmawialiśmy, ale wydaje się być w porządku. On na pewno nas nie okłamie.
— Dobrze! Dowiemy się jaka jest prawda! — Walnął go w ramię radośnie. — Jak to będzie prawda to możesz zaproponować, aby ich kotki do nas dołączyły. Tu nie będą poniżane, a będą boginiami — Uśmiechnął się szeroko. — A właśnie! Jak tam te ziółka... te ładne? Kaszel minął to może... no wiesz... zjemy parę?
— Z przyjemnością bym je znowu zjadł, ale wiesz... Nie możemy. Muszę uzupełnić braki ziół. Teraz Strzyżyk zauważy od razu, że podkradałem zioła, które są przeznaczone dla pacjentów. Lepiej jej nie denerwować. — Zaczął grzebać łapa w podłożu — Ale możemy spróbować sami ich poszukać. Kocimiętka rośnie w suchych miejscach... Więc musimy się trochę wysilić, aby ją znaleźć.
— To chodźmy! — od razu wypadł poza legowisko medyka, zaczynając zaglądać pod każdy kamień, aby znaleźć odpowiednie zioło.
Wyruszyli na poszukiwanie ziół. Może i nie udało im się znaleźć kocimiętki, ale za to w trakcie wyprawy medyka w ich łapki wpadły inne przydatne medykom lekarstwa.
***
Jaskrowy Pył miał właśnie nakładaną papkę z liści wierzby na tylną łapę. Dziwił się, że kot nie przyszedł do nich wcześniej. Pomimo braku ziół, Topikowa Głębina będący wtedy jeszcze Łapą, na pewno by coś na jego przypadłość poradził.
— Następnym razem nie lekceważ urazów, dobrze? Przyjdź od razu do nas, a my ci pomożemy. Od tego jesteśmy. — Uśmiechnął się. — Chyba, że chcesz stracić łapę… — Pomimo, że przed nim siedział czarno-biały kot, jego ton głosu brzmiał karcąco. A to tylko dlatego, że się martwił o Jaskra. Nie chciał, aby kotka cierpiała.
Gdyby Sroczy Lot go w tej chwili zobaczyła, na pewno za tę zniewagę względem kota będącego wyżej w hierarchii niż on zostałby ukarany. A wyjaśnienia, że robił to w dobrym celu, bo się przecież troszczył o każdego Nocniaka, zostałyby zignorowane.
— Aha
Tylko tyle padło z pyska żółtookiej, która wzrok przeniosła na sklepienie legowiska medyków.
Kocurek westchnął kręcąc głową. Może, gdyby popracował z cioteczką, to by była bardziej rozgadana. A tak to przypominała mu ojca.
Następnym pacjentem, którym przyszło się zająć synowi Źródlanego Dzwonka był Czapli Taniec. Van podobnie jak w przypadku krewniaczki zwlekał z przyjściem do medyków. Swędząca infekcja przez ciągłe drapanie podrażnia jego skórę.
— To wszystko wina Pchlego Nosa! Ma obok mnie posłanie… Jego pchły przeskoczyły na mnie!
— Nie Czaplo, to nie jest wina pcheł. I Pchli Nos wcale nie ma pcheł. — westchnął wywracając oczami, szary kocur popisał się teraz kreatywnością. Byleby nie mówił takich głupot nikomu innemu. A na pewno nie w obecności zastępczyni. — Gdyby miał pchły, to nie tylko ty byłbyś pogryziony, ale cały klan. A to… to wysypka. Jeśli byś zwlekał z przyjściem do mnie, to skończyłbyś łysy o tu i tu… — Wskazał łapa na miejsca pokryte bąblami. Na pysku pacjenta pojawiło się przerażenie.
Topikowa Głębina skierował się do składzika po potrzebne zioła. Mógł użyć trybuli, ale wolał ją zostawić dla karmicielek. One jej bardziej potrzebowały, niż Czapla, który miał w głowie tylko pchły. Szukał czegoś innego. I znalazł. Skrzyp polny powinien załatwić sprawę. Wrócił do pacjenta z przeżytymi liśćmi, które rozsmarował na skórze kocura, zalecając, aby ten został u nich w legowisku – musiał mieć oko na pacjenta, aby ten nie drapał się, jeśli chciał wyzdrowieć i nie chodzić z łysym plackiem. Topik już tego dopilnuję.
Gdy Topik zajmował się swoimi pacjentami, do wnętrza legowiska zajrzała również Bratkowe Futro. Na szczęście dla kotki, ta trafiła w łapy Strzyżykowego Promyka – ruda szybko zaradziła na ból stawu, na który pacjentka się uskarżała.
Fajrant.
Tak przynajmniej asystent medyka myślał do czasu, aż nie ujrzał w wejściu swojego przyjaciela. Nie wyglądał na skorego do zabawy, jak to miało miejsce zazwyczaj. Czyżby i mu coś dolegało? Wyszedł mu naprzeciw, a gdy dostrzegł jak uczeń przykłada łapkę do boku pyszczka wiedział już co mu dolegało. Mimo to Cuchnąca Łapa postanowił uświadomić medyka o swojej dolegliwości.
— Topiku. Jak boli, jak boli… Boli mnie cały pysk, nie mogę jeść. A ja muszę jeść, Ryjówka ode mnie tego wymaga! Co ja mam zrobić… — miauczał, niekiedy brzmiąc bardziej zrozumiale, innym razem mniej
— Otwórz pyszczek. — Poinstruował asystent, zaglądając do niego, aby dojrzeć który to z zębów sprawia mu ból, które z dziąseł jest zaczerwienione i spuchnięte — Hmmm… Dobrze, że nie zwlekałeś z przyjściem do mnie. Inaczej ząb by mógł sam wypaść, mogłaby się również w ranę wdać infekcja. Byłoby z tobą wtedy bardzo źle… Teraz wystarczy, że pomału przeżujesz korę olchy. Powinno pomóc raz dwa i znowu będziesz mógł jeść. Zaraz ci ją przyniosę. Usiądź na tamtym legowisku.
<Śledziu?>
Wyleczeni: Jaskrowy Pył, Czapli Taniec, Bratkowe Futro, Cuchnąca Łapa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz