Wpatrywała się tępo w ciało Sosnowej Igły. Na jej pysku widniała jedynie apatia, żadna inna emocja. Pamiętała jej pazury na ciele, na twarzy. Odtrącenia, kiedy tylko już wypiła ostatnią kroplę mleka. Bluzgi wychodzące z jej pyska, kiedy tylko dowiedziała się o jej "zdradzie" i gniew, który przeszywał ją od nosa po czubek ogona. Przez zęby wyrzucone słowa o tym, że już dłużej nie mogła nazywać się jej córką. Zimne spojrzenia i syknięcia, gdy tylko widziała, co Kuna zdobywa. Że nie leży na samym dnie hierarchii wilczaków.
Kunia Norka westchnęła. Tak dawno nie myślała o własnej matce. Nawet teraz, gdy była chora, starała się do niej nie podchodzić bez potrzeby. Odpowiadało jej to, że zajmował się nią Gęsi Wrzask, bo inaczej tylko nawiedzały ją nieprzyjemne spojrzenia. Łapą szturchnęła kawałek sierści burej, nieruchomej kotki. Dotykała jej po raz pierwszy od tak dawna, że nie potrafiła sięgnąć pamięcią do momentu, gdy robiła to po raz ostatni. Może w trakcie ostatniego, pogardliwego ciosu?
— Hej, Kunia Norko? — poczuła przy jej boku łaskoczącą sierść Goryczkowego Korzenia. Nie musiała się nawet obracać w jej stronę. Westchnęła głęboko, stojąc nadal nieruchomo nad zwłokami matki. Między jej palcami leżała mięta, którą miała w nią wetrzeć, by przygotować do czuwania. Jej oddech zaczął drżeć.
— Nie myślałam, że będę stać nad ciałem własnej matki — wyszeptała cicho, wpatrując się w opuszczone powieki starej kocicy. Już nigdy nie spojrzy się na nią z palącą nienawiścią. Już nigdy więcej nie jej skrzywdzi.
— Irgowy Nektar też odeszła. Wieki temu. Musisz się z tym... pogodzić — miauknęła, choć raz pełna powagi w głosie. — Nie lubię patrzeć na twój smutek.
Uszy Koniec Norki odchyliły się w tył.
— Nie musisz się martwić — zapewniła, choć w jej głosie nie było ani krzty przekonania. Chciałaby wierzyć we własne słowa. — To po prostu nowe. Zaraz mi przejdzie.
— Nie przejdzie — powiedziała stanowczo Gorączka, na co bura zamrugała z zaskoczeniem. Wpatrywała się w zielone oczy Goryczki, teraz pozbawione tego charakterystycznego lśnienia, rozbawionego i beztroskiego. Były przepełnione bólem. — Widzę, że coś jest nie tak. J-ja... — wszystkie jej słowa brzmiały tak obco, jak gdyby wypowiadał je ktoś inny. Całe ciało Kuny spięło się. Czy Goryczkowy Korzeń naprawdę to zauważyła?
— Nie jest — rzuciła przez zęby i zaszklone oczy. Nie chciała, by ktokolwiek się o nią martwił. Potrafiła się sobą zająć. Zajmowała przez długie księżyce, więc czemu teraz miała sobie z tym nie poradzić? Może i sen był jej ucieczką od rzeczywistości. A gdy i on zaczął gnębić, to nasiona maku i rumianek. Ale wiązała koniec z końcem. Stała tutaj, jeszcze cała i zdrowa. — Naprawdę, zajmij się czymś innym. Ja sobie ze wszystkim radzę.
Cisza.
— Daj sobie pomóc.
...
— Proszę — dodała.
— Nie potrzebuję pomocy — utrzymywała medyczka, trzęsąc głową. — Wyjdź — powiedziała to z taką mocą w głosie, że sama widziała zaskoczenie w oczach Goryczki, która próbowała podejść bliżej. Coś powiedzieć. Kunia Norka odwróciła głowę, chowając powoli spływające z jej oczu łzy. — Wyjdź — powtórzyła z sykiem, nie rozpoznając w tym głosie siebie. Wojowniczka podkuliła pod siebie ogon, ale nic nie powiedziała. Opuściła legowisko medyka tak, jak kazała jej przyjaciółka. Kuna zaczęła cicho łkać, myśląc tylko o swoich słowach. Dlaczego to zrobiła? Dlaczego –
— Cholera jasna, ileż można się użerać z trupami? — wysapał Gęsi Wrzask, wpadając do nory jak burza. Kotka ze strachu czym prędzej ucichła i obtarła mokre ślady na policzkach. — Po co ty tu w ogóle jesteś, jeśli masz się ze wszystkim tak mozolnie użerać! Sam bym to lepiej zrobił! — warczał, dając upust swojej złości. Kunia Norka nie odpowiedziała nic, tylko zabrała z łap zioło i zaczęła nacierać nim futro Sosnowej Igły. Nie było sensu zaczynać jakiejkolwiek dyskusji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz