Przeszłość
Pokręciła gwałtownie głową, jakby chciała natychmiast rozwiać wszelkie wątpliwości.
— Nie musisz mnie przepraszać! — powiedziała z przekonaniem. — Rozumiem, że ten temat jest trudny – i dla ciebie, i dla Świerszcza, i dla mnie. Ale rozmawiając o tym, możemy się podzielić naszymi obawami — zamruczała cicho, jakby dla dodania otuchy, po czym podniosła się z trawy i ruszyła przed siebie.
— Przeplatka też mówiła mi, żebym z nią nie rozmawiała — dodała po chwili, bardziej do siebie niż do rozmówczyni. — Ale nie zamierzam jej słuchać. Ani jej, ani Nornicy. Jak już powiedziałam – uważam, że obie coś ukrywają. Może nawet kłamią — mruknęła nisko, z wyczuwalną goryczą.
Zatrzymała się, unosząc głowę. Spojrzała w kierunku Przybrzeżnego Oka, jakby dopiero teraz sobie uświadomiła, jak dawno tu nie była. Wokół panowała cisza – tylko szmer wody i delikatny powiew wiatru przemykał między źdźbłami trawy. To miejsce zawsze działało kojąco. Było jak oddech – głęboki, spokojny, wolny od zgiełku.
— Mówisz, że gdzieś się śpieszyła? — mruknęła, marszcząc brwi. — Hm... Nie wiem. Zawilcowa Łapa twierdzi, że to Nornica jest morderczynią. Przeplatka mówi to samo. Że jest taka sama jak jej bracia.
Zamilkła na moment, jakby ważyła słowa.
— Ale Nornica zapewniała mnie, że nie popierała tego, co zrobili. Powiedziała, że to wszystko wina poprzedniej przywódczyni. Że to ona zignorowała morderstwo... i mimo wszystko pozwoliła im zostać w klanie. — Jej głos przycichł, jakby końcówka zdania ważyła więcej, niż była w stanie unieść.
Chomik westchnęła z ulgą.
— Dobrze wiedzieć. — Słuchała tylko uważnie swojej siostry. — Nie rozumiem, dlaczego to robią. Może czegoś się dowiem od Nornicy, jak ją wyciągnę poza obóz. — Zamyśliła się na chwilę, wsłuchując w słowa siostry. — To nietypowe. Rozumiem, że Zawilcowa Łapa mógł nie dogadywać się z moją matką, ale żeby ją nazywać morderczynią?! Niby kogo miała zabić? Według mnie jest zawistny, dlatego że jest ślepy na jedno oko – i tyle! Głupie gadanie — powiedziała naburmuszona i cała czerwona. — Myślę, że jest w tym prawda. Jak byłam mała, to nie widziałam, żeby rzeczywiście coś zrobiła. Gdyby zarządziła zabicie ich na miejscu, to może Mysia Łapa nie byłaby martwa... — Samo wymówienie imienia martwej siostry zdawało się bolesne dla uczennicy.
Motylka westchnęła ciężko, jakby nosiła w sobie zbyt wiele niewypowiedzianych myśli, które w końcu musiały znaleźć ujście.
— Tak… Zawilcowa Łapa jest dziwny — mruknęła z wahaniem. — Nie wiem, czy naprawdę kłamie, czy może po prostu dramatyzuje... Ale jedno wiem na pewno – moja matka nie jest czysta jak łza.
Zamilkła na chwilę, a jej spojrzenie zawisło gdzieś na horyzoncie. Chłodny wiatr poruszył jej futrem, jakby chciał zabrać z niej choć odrobinę ciężaru.
— Unikam go, ale... te plotki, które krążą po obozie, są naprawdę okrutne. — Jej głos był przygaszony, jakby tłumiła w sobie gniew i smutek jednocześnie. — Ja po prostu chcę żyć spokojnie. Nie chcę, żeby każdy widział we mnie tylko córkę morderczyni.
Spojrzała na Chomika, a w jej oczach pojawił się cień bezsilności.
— Chomiku... Czasem mam wrażenie, że wszyscy wokół nas znają prawdę. Wszyscy – tylko nie my. Nawet Świerszcz... On chyba też coś wie. Może ty również?
Zadrżała lekko, jakby wypowiedzenie tych słów było trudniejsze, niż zakładała.
— A ja? Ja czuję się tak, jakbym była tuż obok prawdy. Jakbym dotykała jej końcówką futra, czuła jej obecność... a zarazem wciąż ją omijała. Jakby coś stało mi na drodze – coś, czego nie potrafię nazwać.
Cisza, która zapadła po tych słowach, nie była pusta. Była ciężka, pełna pytań, których nie sposób było wypowiedzieć na głos.
— Nie martw się, naprawię to... Nie wiem jak, ale nie pozwolę, by jego kłamstwa niszczyły reputację i godność naszej rodziny! Mogę przymknąć oko na to, że Przeplatka tak mówi – bo możemy ją przekonać. Jest naszą matką. A on? To nic niewarte lisie łajno! Przecież Norniczy Ślad mówiła, że stracił oko przez samotnika i że uratowała mu życie. Skoro tak mówiła, to jak mogłoby być inaczej? — Chomik strzepnęła sfrustrowana ogonem.
— Ja tam nie znam prawdy. Jedyne, co wiem, to gdybanie od Przeplatkowego Wianka – ale i z tego nie da się ułożyć nic sensownego. Mamy prawo wiedzieć. Jeśli Świerszcz wie, one wiedzą – to czemu nie my, siostro? — W jej głosie brzmiała desperacja, jakby Chomik chciała dowiedzieć się całej prawdy natychmiast.
— Wiesz co? Odłóżmy to na chwilę i pogadajmy o czymś pozytywnym! Na przykład... ktoś ci wpadł w oko ostatnio? Bo ja miałam kogoś, ale już go nie lubię. Kruczy odpad... — Ostatnie zdanie Chomik wyszeptała.
Motylka zmrużyła lekko oczy, po czym wsunęła łapę do wody, wzburzając powierzchnię tafli. Ciecz zadrgała, tworząc kręgi, które odbijały się od brzegów jak echa niepokoju kłębiącego się w jej wnętrzu.
— Nie, nic z nim nie rób. Nie ma co się szarpać z takimi — mruknęła z lekkim zaniepokojeniem, wyczuwalnym w tonie głosu.
Zaniepokoiły ją słowa siostry. Już wcześniej zauważyła coś podobnego u Nornicy – tę dziwną, wręcz niezdrową nienawiść, jakby rodzącą się z potrzeby zniszczenia drugiego kota. Czy to naprawdę przypadek? A może… zwykła, zagłuszona troska o rodzinę? W Motylce buzowało więcej pytań niż odpowiedzi.
— Zapytam Świerszcza, gdy tylko go złapię — odparła z pewnością, podnosząc wzrok. Tak, jeszcze z bratem musi porozmawiać. Może on wie więcej? Może uchyli rąbka prawdy, rzuci światło na to, co od dawna kryje się w cieniu? Albo wypowie jedno, pozornie błahe zdanie, które ułoży brakujący element układanki? Kotka pogrążyła się na moment w zamyśleniu. Myśli krążyły chaotycznie, gdy nagle siostra zmieniła temat. Pytanie, które padło, zbiło ją z tropu. Czy… miała kogoś na oku?
— Czy mam kogoś na oku? — powtórzyła zaskoczona, marszcząc brwi. — Ja… Hm, nie wiem. Nie myślałam o tym. W ogóle nie myślę o miłości, związkach, tym całym zakochaniu…
Zamilkła. Cisza między nimi nie była niezręczna – raczej ciężka, nasycona czymś nieoczywistym.
— Chociaż… — przerwała, a jej wzrok odleciał gdzieś ponad taflę wody.
Zamyśliła się głęboko. Jeśli wziąć definicję zakochania i próbować przełożyć ją na jej własne uczucia... to tak, był pewien kot. Jeden, który zajmował w jej sercu szczególne miejsce. Fakt – kochała go. Bardzo. Ale czy to była ta miłość, o której wszyscy mówią z błyskiem w oku? Czy raczej uczucie głębokie, ale przypominające to, jakim darzy się rodzinę?
— No bo wiesz, u nas nie ma zbyt szerokiego wyboru, jeśli chodzi o atrakcyjnych kocurów — odparła lekko Chomik, po czym zamyśliła się na chwilę. — No, jest Ruda Lisówka, Kruczy Taniec, Zawodzące Echo, Kminkowa Łapa... choć do niego nigdy nie zaglądałam — westchnęła zawiedziona.
Motylkowa Łączka poruszyła lekko uszami, chcąc lepiej przysłuchać się siostrze. Odwróciła wzrok, zastanawiając się, czy to źle, że nikogo sobie nie wybrała… I czy naprawdę chciałaby kocura?
— Tak... em, oni są ładni — mruknęła bez przekonania.
Jakoś nigdy nie widziała w kocurach niczego szczególnie atrakcyjnego. Zamyśliła się nagle, po czym wypaliła:
— Rozkwitająca Szanta, Dryfujący Fluoryt i Wdzięczna Firletka są bardzo ładne. Lubię ich futerka — zamruczała, dotykając łapą policzka.
Chomik zrobiła duże oczy, ale po chwili wróciła do swojego naturalnego wyrazu pyska.
— No... też mają ładne futra — odparła bez większych emocji.
Motylka uniosła brew, po czym spojrzała w taflę wody, która lśniła w świetle popołudniowego słońca. Powierzchnia jeziora drżała lekko pod wpływem wiatru, rozmywając odbicie nieba i jej własne, zamyślone oczy. Przez chwilę milczała, jakby szukała w tych falach odpowiedzi, której nie potrafiła jeszcze nazwać.
— Tak, wiesz... — mruknęła w końcu, nie patrząc na siostrę. — Czasami zastanawiam się, czy nie jestem jak nasze mamy.
Jej głos był cichy, niemal nieśmiały – jakby wypowiadanie tych słów na głos zagrażało jakiemuś wewnętrznemu porządkowi. Myśli krążyły niespokojnie jak liście na wodzie. Skoro Chomik poruszyła temat miłości, coś poruszyło się również w niej – coś, co dotąd leżało uśpione. Motylka nigdy szczególnie nie zwracała uwagi na kocury. Nie czuła tej fascynacji, którą tak często widywała w spojrzeniach rówieśniczek. Ale kiedy myślała o kotkach… czuła coś innego. Coś dziwnego, ciepłego. Sympatię, która była trudna do zdefiniowania, a jednak nie do zignorowania.
<Chomiku?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz