*w dniu mianowania*
Sójka od samego świtu była bardzo zajęta. Myła po kolei futra swoich rozbrykanych kociaków, a także zdawała się ciągle za kimś wyglądać. Gdy już umyła rodzeństwo srebrnej koteczki Płomykówkę i Ognika, zaczęła myć również Rudzik, która niezadowolona co chwilę próbowała się wyrwać z zacisku łap swojej matki. Nie lubiła kąpieli! Miała już te kilka księżyców i nie wiedziała, dlaczego teraz nagle myje ją mama. Przecież od pewnego czasu była już w stanie zrobić to sama! Tak nagle mama stwierdziła, że jednak wróci do swoich starych przyzwyczajeń, co rudej koteczce zdecydowanie się nie podobało. Szczególnie gdy chodziło o kąpiel o tak wczesnej porze. Kto normalny myje futro krótko po świcie? Gdyby nie została wybudzona ze snu, spałaby nawet do Wysokiego Słońca. Po chwili jednak Rudzik przyszło na myśl, że musiał być tego jakiś powód. Jej zaspany móżdżek zapomniał, że to właśnie dziś jest ich dzień mianowania. To dlatego mama sama myła całą trójkę kociaków. Po prostu chciała, aby wyglądały schludnie i porządnie, jak na przyszłych wojowników przystało. W końcu to dziś był dzień, w którym Rudzik, Płomykówka oraz Ognik zostaną uczniami. Już nie taka mała koteczka spojrzała na mamę podekscytowana z szerokim, zaspanym uśmiechem. Mieli już wystarczająco księżyców, aby zostać mianowani. Odwróciła głowę, patrząc prosto w oczy rozglądającej się za czymś matki.
— Mamo, a co gdybym chciała zostać tutaj, w żłobku? — zapytała mała, ruda kotka, unosząc swoje łebek do góry, aby spojrzeć na starszą, wychowującą ją kotkę.
— I jak to sobie wyobrażasz? Urośniesz! Już teraz całą wasza trójka zajmuje mnóstwo miejsca w legowiskach. Jak wtedy zmieszczą się tu inne kociaki? — zapytała, śmiejąc się cicho, a następnie polizała troskliwie kotkę go głowie.
— Nie wiem… A co jeśli trafi mi się jakiś niedobry mentor albo to ja będę sprawiać im problemy? A co jeśli zrobię coś nie tak? Co, jeśli mentor nie będzie chciał mnie uczyć, bo będę zbyt rozgadana i ruchliwa? Przecież to nie dobra cecha! Co, jeśli będę płoszyć każdą zwierzynę w lesie? — mówiła pręguska coraz szybciej i z coraz bardziej zapłakanymi oczkami.
— Och Rudzik... Spokojnie. Jesteś silna, dasz sobie radę. Wiem to. Na pewno Królicza Gwiazda da ci najlepszego mentora, jakiego tylko będzie mógł — uśmiechnęła się pokrzepiająco w stronę córki. Pręguska kiwnęła głową i gdy została już całkowicie umyta, trochę zbyt gwałtownie odsunęła się od matki. Pokazała jej język, a Sójka pokręciła tylko głową.
— I tak już cię umyłam dzikusie. Tylko nie ubrudź futra przed Wysokim Słońcem… — mruknęła, wiedząc, że jej kocię po tych słowach i tak zaraz pójdzie wytarzać się w błocie i wszystkim, co tylko może.
Gdy tylko jej mama odwróciła wzrok, kotka pośpiesznie wybiegła ze żłobka, chcąc posiedzieć jeszcze ze starszyzną. Według opowieści uczniów starsi podchodzili do nich zupełnie inaczej, gdy już stali się uczniami. Według nich byli marudni i nieprzyjemni.
"Ciekawe czy to prawda!" z dużym uśmiechem na pyszczku polizała się jeszcze po klatce piersiowej i weszła do legowiska starszyzny, aby móc po raz ostatni z nimi normalnie porozmawiać. Chociaż kto wie? Może nie będzie tak źle, a kotka dalej będzie mogła mieć dobre kontakty ze starszymi? O ile podgryzanie im ogonów i zaczepianie ich można było nazwać dobrymi kontaktami… Ale w końcu to tylko kociak!
***
Rudzik przesiadując w legowisku starszyzny całkowicie straciła poczucie czasu. Jej mama szukała jej po całym obozie, gdyż było już bardzo blisko do mianowania. Przez całe to napięcie postanowiła poprosić także Płomienny Ryk o pomoc w poszukiwaniach. Młodsza kotka podskoczyła spanikowana, gdy tylko ujrzała pysk ojca zaglądający do starszych.
— Tutaj jesteś… Chodź. Już czas na mianowanie — miauknął rudy kocur, wzdychając ciężko, a także patrząc na Rudzik z politowaniem. Gdy tylko Sójka ujrzała swoją córkę, podbiegła do niej i zaczęła lizać jej futro na głowie, aby pozbyć się niewielkiego listka zaplątanego w jej rude futro.
Młodsza kotka spojrzała na nią odrobinę wystraszonym, ale także zdeterminowanym, jak na kociaka wzrokiem, w następnie ruszyła za matką. Niemal od razu, gdy cała gromada wyszła z legowiska, usłyszeli głos Króliczej Gwiazdy, wołający koty Klanu Burzy. Gdy w końcu przyszła pora mianowania Rudzik spojrzała na matkę wielkimi oczyma, zastanawiając się, czy aby na pewno tego chce. Nie chciała. Wiedziała, że z pewnością chciałaby uciec, gdyby tylko miała taką okazję, byle żeby tylko mogła w dalszym ciągu prowadzić swoje beztroskie życie.
— Rudzik, ukończyłaś sześć księżyców i nadszedł czas, abyś została uczennicą — zaczął Królicza Gwiazda, szukając wzrokiem młodej kotki, której imię właśnie wymówił. — Od tego dnia, aż do otrzymania imienia wojownika będziesz się nazywać… Rudzikowa Łapa. Twoim mentorem będzie Słodka Dziewanna. Mam nadzieję, że Słodka Dziewanna przekaże ci całą swoją wiedzę — miauknął, patrząc nadal na małą pręguskę z łagodnym uśmiechem, a następnie spojrzał w stronę mentorki kotki. Młodsza kotka od razu spojrzała w tą samą stronę, dostrzegając piękną wojowniczkę, przez której cudowny wygląd świeżo upieczonej uczennicy aż zaświeciły się niebieskie oczka.
— Słodka Dziewanno, jesteś gotowa do szkolenia własnego ucznia. Otrzymałaś od swojej mentorki, Motylkowej Łączki doskonałe szkolenie i pokazałaś swoją odwagę i lojalność. Będziesz mentorką Rudzikowej Łapy, mam nadzieję, że przekażesz jej całą swoją wiedzę — zwrócił się w stronę wojowniczki, przyglądając się jej po raz kolejny, tak jakby zastanawiał się jeszcze nad własnym wyborem. Rudzikowa Łapa podeszła natomiast do swojej mentorki, stykając się z nią nosami, odrobinę się trzęsąc z nerwów. Spojrzała w zielone oczy kotki starszej od niej o kilka księżyców i wzdrygnęła się. Wyglądała tak pięknie i według Rudzikowej Łapy niedostępnie. Szylkretka zdawała się nie zauważać, jak bardzo jest podziwiana przez swoją uczennicę i tylko uśmiechnęła się lekko w jej stronę, co rudą kotkę niemal zwaliło z łap. Jej zdenerwowanie przeszło, dopiero gdy usłyszała wołanie imion całej trójki nowych uczniów. Kotka słyszała tylko klan skandujący jej nowe, wspaniałe imię. Cały Klan Burzy wykrzykiwał imię każdego z nich, a wtedy kotka poczuła, że tak ma być.
“Będzie dobrze. Wiem to. Na pewno dam sobie ze wszystkim radę!” pomyślała z niewielkim uśmiechem na pyszczku.
***
Już chwilę po zgromadzeniu Rudzikowa Łapa stała praktycznie koło swojej mentorki. Gdy była w jej pobliżu jej serce zdawało się robić fikołki, choć młodsza kotka sama nie wiedziała dlaczego. Zastanawiała się, czy nie powinna spytać o te dziwne uczucie swojej mamy, po czym przypomniała sobie, że nie jest już kociakiem.
“Może w takim razie powinnam zapytać Słodkiej Dziewanny?” pomyślała, patrząc na starszą kotkę. Stwierdziła jednak, że dziwnie skołtunione myśli nie pozwolą jej na wypowiedzenie choćby jednego słowa.
— Mam rozumieć, że chcesz abym oprowadziła cię po obozie? — zapytała wojowniczka, z lekkim uśmiechem, na co Rudzikowa Łapa pośpiesznie kiwnęła głową. — Mówili mi, że jesteś bardzo rozmowna…? Coś nie tak? — zapytała kotka, unosząc brwi z zaciekawieniem.
— Ja… Tak, jestem!! — miauknęła skołowana ruda kotka. — Tylko denerwuje się tym wszystkim i to wszystko — palnęła bez zastanowienia, po czym mentalnie przyłożyła sobie w czoło. Wywołało to jednak śmiech starszej kotki, przez co Rudzikowa Łapa sama zaczęła się śmiać, a uczucie rozdzierające ją od środka zdawało się w tej chwili nawet cieplejsze.
“Dziwne” pomyślała kotka, zarazem myśląc o śmiechu swojej pięknej mentorki stojącej tuż obok.
— Rozumiem. Czy Płomienny Ryk wspominał ci jak wyglądają tereny naszego klanu? A może któryś z uczniów? — zapytała, unosząc lekko brwi, a Rudzikowa Łapa zbyt zajęta własnymi myślami nawet nie usłyszała.
— Nie wiem — odparła intuicyjnie, a jej naturalny zapał zdawał się dziś wyjątkowo zastygnięty.
— Hmm… Więc najpierw wszystko ci opowiem. Tereny Klanu Burzy składają się z Kamiennych Strażników, Martwego Szlaku, Upadłego Potwora, Wrzosowisk, Groty Pamięci oraz Przybrzeżnego Oka. Ta obrośnięta budowla to Skruszone Drzewo, z którego widać cały obóz. Kamiennych Strażników charakteryzują ogromne kamienie, które zdawały się wyrastać spod ziemi. Na Martwym Szlaku jest mnóstwo suchych korzeni, a niektóre koty twierdzą, że miejsce to jest przeklęte przez Miejsce Gdzie Brak Gwiazd. Upadły Potwór to stworzenie, które dawniej mogło latać. Stworzone przez dwunożnych, choć teraz chyba już do niczego się nie nadaje. Obok Upadłego Potwora są Wrzosowiska, czyli pole pełne fioletowych kwiatów. Znajduje się jednak obok nich Droga Grzmotu, więc lepiej nie zapuszczać się tam samemu bez większej potrzeby. Grota Pamięci to miejsce, do którego jak na razie nie będziemy zaglądać, więc opis nie będzie nam potrzebny, a Przybrzeżne Oko to nic innego jak niewielki staw, chociaż tam również cię jak na razie nie zabiorę. Na Przybrzeżne Oko przyjdzie pora, gdy już trochę podrośniesz — miauknęła kotka, wpatrując się w Rudzikową Łapę, zastanawiając się, czy młodsza jeszcze jest łapami w tym świecie, czy może raczej odleciała gdzieś myślami. Ruda koteczka kiwnęła jednak głową, co dało Słodkiej Dziewannie choćby minimalne zapewnienie tego, że kotka jednak jej słuchała. Gdy wojowniczka ruszyła się z miejsca, Rudzikowa Łapa również stanęła na własnych łapach, a następnie poszły razem w kierunku wyjścia z obozu Klanu Burzy.
[1400 słów]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz