Przed mianowaniem Poziomkowej Łapy (Polany)
Poziomkowa Łapa szedł tuż przy nim, wyglądając jak mała mysz chowająca się w łapach wielkiego, groźnego i masywnego wilka. Mentor prowadził ucznia przez gąszcz, aż nagle natrafili na jakże im znaną jabłoń. Większy zatrzymał się, a w jego oczach można było dojrzeć smutek.
Kosaćcowa Grzywa wciąż nie umiał pogodzić się z losem przyjaciela. Wolałby, aby został zabity przez bardziej drastyczną śmierć, ale z honorem, a nie… przez jabłko. Przez byle jakie jabłko. Kosaćcowa Grzywa fuknął, marszcząc brwi i wbijając wzrok w czerwoniutki owoc, który nie śmiał jeszcze zgnić pod śnieżnym puchem.
Chociaż, mógłby przetestować młodziaka dzięki jabłoni. Nie widział jeszcze, aby ten się wspinał na drzewa, a to bardzo ważne w ich środowisku; otaczały ich same sosny, świerki, a czasem zdarzały się drzewa liściaste. Ciekawe jak tam u Baziowego Kotka…
— Mentorze? — Głos wyrwał go z myśli.
Kosaciec spojrzał w jego kierunku, niewinnie się uśmiechnął i zmiażdżył jabłko pod swoją masywną, wielką łapą. Czemu nie nazwali go Kosaćcowym Lwem?
— No, no, co tam, Poziomeczku-ziomeczku? — zapytał łaciaty wojownik, strzepując resztki owocu i podchodząc do młodziaka.
Poziomkowa Łapa przełknął ślinę.
— Z tego drzewa spadł… spadł… — Niepewnie spojrzał na większego, ostrożnie dobierając słowa. Czyżby myślał, że jedno złe słowo i zostanie przerobiony na wronią karmę przez własnego mentora?
— Zabłąkany Omen? — powiedział za niego starszy. Młodszy skinął słabo głową.
— No, tak! — odpowiedział nieco entuzjastycznie. Mimo wszystko nie umiał wziąć śmierci Obłąkańca na poważnie. Odchrząknął i uśmiechnął się. — A ty się wespniesz na tę jabłonkę, aby sprawdzić swoje umiejętności wspinaczki.
— Ale…
— Żadnego ale! Wielki Kosaciec wspinał się na większe i straszniejsze drzewa od tego!
— A co, jak spadnę tak jak twój przyjaciel?
Kosaciec nie umiał z siebie wydusić słów.
Najwyraźniej słowo „przyjaciel” uderzyło go mocniej, niż kiedykolwiek powinno.
Otrząsnął się i zmrużył oczy, marszcząc brwi.
— Nie spadniesz, bo cię uczę, ty dur…! — warknął, na co Poziomek się wzdrygnął; Kosaciec strasznie rzadko się unosił na treningach. Uczeń skulił się.
Kosaćcowa Grzywa nie wypowiedział do końca swoich słów. Czy naprawdę chciał nazwać Poziomka durnym uczniem? Nie. Nigdy nie chciał.
To wszystko przez to durne jabłko.
Starszy otrząsnął się, a jego wyraz pyska złagodniał. Mentor zaczął czuć pewne wyrzuty sumienia.
— Dobra, dobra… — powiedział zmieszany, siadając przy uczniu. — Możesz wspiąć się na wierzbę niedaleko nas.
Mięśnie Poziomkowej Łapy się zrelaksowały i kocurek niepewnie odpowiedział skinieniem głowy.
— To wstawaj. Za niedługo się mianujesz, prawda? Wojownik musi umieć się wspinać.
Poziomek przytaknął i podniósł się.
Doszli do potężnej wierzby. Na górze jej niegdyś zielonej korony był śnieżnobiały puch. Kosaciec obrócił się w stronę ucznia.
— A teraz się wspinaj. Nie obawiaj się, wielki Kosaciec jest tuż obok.
Sądził, że te słowa dodały otuchy młodszemu. Uczeń skinął głową, ruszył w stronę drzewa i wysunął pazury. Zaczął się wspinać, choć nieumiejętnie. Mimo tego Kosaciec obserwował, nie dając wskazówek ani nic. Sam się nauczy, pomyślał. Miodowa Kora też mu nie dawał dużo wskazówek. To jest naturalne dla kotów, myślał za młodu. Z początku też mu nie szło, ale teraz jest już mistrzem! A przynajmniej tak myślał…
Kątem oka dojrzał, jak Poziomkowa Łapa był blisko korony wierzby.
— No, a teraz zejdź.
— Dobrze…
Ale uczeń nawet się nie poruszył. Kosaćcowa Grzywa zmrużył oczy.
— Schodzisz?
Odpowiedziała mu cisza.
— Nie bój się. Trzymaj się… trzymaj się tylko przednimi łapami i schodź… tylnymi?
Kosaciec był naprawdę kiepski w tłumaczeniu.
— No schodź, żesz!
Może ta wierzba nie była dobrym początkiem.
Nagle Poziomek się poruszył. Uczeń próbował zejść z wierzby. Mentor był dumny z niego; w końcu odstawał od reszty swoją delikatnością. Jeśli chciał przeżyć w Klanie Wilka, musiał być odważny.
Poziomek zszedł z wierzby, cały i zdrowy. Kosaciec odetchnął z ulgą.
— To co, wygrzewamy się dziś w śniegu?
Poziomkowa Łapa zachichotał.
— Wiesz co, ja chyba wolę spać.
— Ja w sumie też.
⸻↣✿↢⸻
Wstrzymywał łzy. Nie smutku, a szczęścia; jego uczeń został wojownikiem! Mimo wszystkich trudności wojownik cenił Poziomka.
Teraz był już Poziomkową Polaną; szkoda, że nie Poziomkową Grzywą. Ładnie by brzmiało, racja?
Po całej ceremonii podszedł do młodszego i uśmiechnął się.
— Miło mi cię powitać w legowisku wojowników, dzielny i wielki Poziomeczku-ziomeczku-polaneczku.
<Poziomeczku-ziomeczku-polaneczku?>
[662 słów]
[Wspinaczka po drzewach]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz