— Postaram się — mruknął lakonicznie, z jadem w oczach wbijając spojrzenie we własne łapy. Uniósł zaraz łeb, długim ruchem zwracając się do Tygrys, chcąc spróbować jeszcze czegoś. — Ale proszę mi chociaż powiedzieć jedno. Naprawdę myśli Pani, że karanie kota, za coś, co zrobił jak ledwo umiał chodzić, jeszcze gdy miał złamaną łapę, po tym, jak porwał i skrzywdził go więzień jest słuszne? Naprawdę? Czy cofnięto mnie do rangi kociaka rzeczywiście za to, czy miał na to wpływ, no nie wiem, mojego koloru futra? Albo pochodzenia?
— Oczywiście, że tylko i wyłącznie za to — odezwała się natychmiastowo, zdradzając kocurowi tylko to, że miała wbitą to nieszczerą odpowiedź w pamięć. Język tylko wypluł to, co Kamienna Gwiazda kazała mu wyrzucić. — To nie ma nic wspólnego z twoim futrem bądź rodziną, naprawdę. Po prostu... Powiedzmy, że to taka nauczka po latach, która ma cię tylko uświadomić, że to, co stało się przez ciebie z Węglem, nie było niczym dobrym.
— Tylko uświadomić? — wyrzucił zaraz z cichym, zirytowanym parsknięciem. Pokręcił głową, zagryzając zawistnie zęby. — Więc dlatego opóźnia mój trening, niszczy mój obraz w Klanie i upokarza mnie? — po tej całej szopce zaczęły mu puszczać nerwy. Mimo spokojnego tonu, w jego głosie można było usłyszeć raz po raz nerwowe drżenie. Sam to słyszał. Przełknął więc ślinę, mając nadzieję, że to pomoże. — Czekam tylko, aż twoja córeczka za coś dostanie. Będę wtedy tylko patrzył i przypominał, że to tylko taka nauczka. Nie ważne, czy dostanie ją sprawiedliwie czy nie. To przecież tylko taka nauczka po latach, nieprawdaż?
— Ja swoją córkę akurat pilnuje i nigdy nie dopuści się czegoś, co miałoby skrzywdzić innego kota — burknęła podirytowana. — Ciebie za to mogła lepiej pilnować twoja matka. Proszę, gdzie była, gdy zostałeś karany? Dlaczego nie przyszła chociaż spróbować wytłumaczy Kamiennej Gwieździe, że byłeś takim niewinnym dzieckiem? Nie musi siedzieć cały czas w legowisku uczniowskim, mogła wyjść chociaż zaingerować. Wiń też innych, bo za dużo mówisz i za dużo kręcisz, zamiast szukać czegoś, co rzeczywiście udowodni, że byłeś i jesteś grzeczny — rzekła. — Przeszłości nie zmienisz, więc naucz się z nią żyć.
— Skąd wiesz, że tego nie zrobiła? Albo nawet jeśli nie, to może wie, że jak tylko Kamienna Gwiazda usłyszy jej głos, cofnie ją, tak jak mojego ojca, do żłobka? Wzięłaś coś takiego pod uwagę? — uniósł brew, przekręcając łeb. — Kamienna mi nie uwierzy, nawet jakbym jej przyprowadził orszak moich znajomych. Wiesz dlaczego? Bo nikogo oprócz mnie i Węgla w żłobku nie było. A chcesz kolejny powód? Wszyscy są rudzi. Nie ważne, co powiemy, ona zawsze będzie wierzyć swojemu ukochanemu Węgielkowi - mówił coraz szybciej, aż w końcu z jego pyska wydarło się warknięcie. Walnął ogonem o ziemię, rozeźlony. Lisie łajno miało czelność wspomnieć o jego matce. Już i tak powstrzymywał się od wytknięcia kotce takie dobre pilnowanie Diament, że ta najpierw, jak to ładnie mu powiedziała, rozpierdoliła legowisko Kamień, a potem do niego nasrała. Ruda skrzywiła się, dając Pszczółce satysfakcję z doboru słów. Chciał dobrać się do jej skóry, wbijać szpileczki, tak, by dobrze zapamiętała ten moment. Liczył, że wtedy zrozumie, że to wina Kamień i że gdyby nie ona, takiej rozmowy nawet by nie było. Zastępczyni wzięła jednak wdech, kontynuując swój monotonny wywód, próbując utrzymać niewzruszoną maskę.
— I to jest właśnie problem. Byliście tam tylko wy. Okey, może zaprzeczę temu, co wcześniej mówiłam, ale Kamień bardziej ufa Węglowi i nic dziwnego, że to jego słowom zaufała. Może i było to niesprawiedliwe, ale i mi trudno uwierzyć, że jesteś taki niewinny. I nie dlatego, że twój ojciec był zły. On się chociaż stara i rzeczywiście widzę, że intencje czasami ma dobrze. A ty ze swoimi odżywkami wydajesz się gorszy od niego — stwierdziła szczerze.
— 3 księżycowy bachor winny złu wszechświata. Gratuluję punktu widzenia — już dawno zaczęło go zastanawiać, czy tylko on w tym klanie był na tyle inteligentny, że to widział? Poza tym, wciąż utrzymywał, że nie zrobił nic złego. — Cóż, w takim razie będę się bawić z kociakami, skoro tylko do tego się nadaję waszym zdaniem. Dziękuję za wiarę, pani zastępczyni — prychnął, gotowy wstać i przenieść się w drugi kąt żłobka.
— Słuchaj. — Wzięła głęboki wdech, co przykuło uwagę kocura. — Ja też bym wolała, żebyś jednak został uczniem, który przyjął po prostu karne imię i ma więcej obowiązków. Byłoby to pożyteczniejsze, więcej byś trenował, bardziej się męczył i to by zawsze było lepszą nauką. Tak to tracisz czas — burknęła.
— Ktoś to przynajmniej rozumie — prychnął niemalże pobłażliwie, wiedząc, że kotka albo blefuje, albo ma dość ich sprzeczki. Dobrze też wiedział, że mały móżdżek Kamiennej Agonii nie potrafi pojąć takiej opcji. — Cudownie, że mogę zrobić cokolwiek z tą informacją. Kamienna Gwiazda i tak mnie nie posłucha, bo dla niej moje słowa nic nie znaczą. — Mruknął, co spotkało się z kolejnym westchnięciem ze strony Tygrysiej Smugi.
— Przykro mi, ale mało co z tym mogę zrobić. Okey, może jest trochę do ciebie uprzedzona — mruknęła niechętnie — i dlatego przekonanie jej jest prawie że niemożliwe.
— A żeby tylko trochę — burknął, wywracając oczami. — Czekam na dożywocie za ukończenie treningu na wojownika, bo przecież wtedy będę mógł wychodzić sam z obozu. Nierudy złamie sobie łapę podczas wyjścia i od razu podejrzenia będą na mnie, bo nasza liderka jest do mnie "trochę uprzedzona".
— Bez przesady — odparła delikatnie. — Nie będziesz dawał jej powodów do podejrzeń, to nic się nie stanie. Kamień myśleć potrafi, zrozumie, że twój jeden wybryk z kocięcych czasów nie świadczy o twoim zachowaniu na całe życie. W końcu kiedyś dojrzejesz.
— Tak, a ona na pewno to zobaczy — mruknął, prostując się. — Już to widzę. Znowu komuś się coś przypomni i wyląduję tu z powrotem, nie ważne za co. Gdyby Kamień taka nie była, to bym tu nie siedział, a trenował 3 razy tyle co reszta, żeby wydojrzeć, nie uważasz?
— Kamień nie będzie żyć wiecznie — zauważyła. To wiedział. I życzył jej szybkiego kopnięcia w kalendarz. — Ale teraz z zażaleniami biegaj do niej. Jest uparta i jej racji nawet cały klan zebrany by nie zmienił. W niczym ci nie mogę pomóc, przykro mi — powtórzyła po raz kolejny w czasie ich rozmowy to puste wyrażenie.
— Więc po coś pytała? — odburknął kotce, poniekąd znudzony. — Widzę, że razem z Kamień lubicie dawać płonne nadzieje. Nic dziwnego, że się dogadujecie — rzucił, tylko i wyłącznie żeby napsuć kotce krwi. Być może i miał nadzieję, że zastępczyni okaże się rozsądniejsza niż ich głupia liderka, ale nieźle się dobrały. Jak grochem o ścianę, do obu nic nie docierało.
< Tygrys? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz