Niebo nad obozem było ciemne i ponure, całkowicie zasnute gęstymi, granatowymi chmurami, które powoli przesuwały się nad terenami Klanu Nocy, zwiastując nadejście silnych ulew, tak charakterystycznych dla rozpoczynającej się pory nowych liści. To przejście z jednego sezonu na drugi było jednak subtelne, bardzo płynne. Jak dotąd niewielka zmiana w temperaturze nie była dla kotów odczuwalna, a błoto i dziury po kałużach pozostałe po porze nagich drzew wciąż szpeciły krajobraz — i zapowiadało się na to, że nie planowały na razie nigdzie znikać. Mimo to można było powoli dostrzec niemałe poruszenie w przyrodzie — zwłaszcza gdy było się tak uważnym obserwatorem, jak Lulek, który z chęcią przyglądał się wynurzającym się z ziemi młodym, drobnym kwiatkom. Piastunka opowiedziała o nich całej zgrai nocniakowych kociąt, gdy ostatnio zabrała je do kącika zabaw. Nazwała je przebiśniegami i napomknęła coś o tym, że już niedługo dołączą do nich kolorowe krokusy i żonkile. To właśnie na nie kociak czekał najbardziej! Przez ostatnie kilka księżyców nie mógł nacieszyć się bogactwem flory — rośliny pozostawały uśpione, chroniąc się przed mrozami i niedostatkiem wody, zmrożonej w utwardzonej glebie. Teraz jednak wszystko miało się zmienić! Przynajmniej według słów Kotewkowego Powiewu i innych, starszych od biało-czarnego mieszkańców żłobka.Lulek, siedzący u wyjścia z kociarni, wyjrzał przez otwór, chcąc ocenić pogodę. Dobrze pamiętał, jak zirytowana była jego mama, kiedy Tojad ubrudził futro błotem — i bynajmniej nie chciał doświadczyć tego na własnej skórze! Zwłaszcza nie teraz, gdy wraz z resztą rodzeństwa musiał pilnować swojego wizerunku… Przecież nie mógł pozwolić sobie na to, by stracić (nikły) autorytet w oczach klusek, z którymi przyszło mu dzielić legowisko. Wężyna wyraziła się jasno — jej dzieci były najlepsze i miały takie pozostać. Bez skazy na wizerunku. Powinny wygryźć i wydrapać sobie drogę na sam szczyt, jeśli takie drastyczne kroki byłyby potrzebne — nie brudząc własnych łap, rzecz jasna. Mimo że kociak nie do końca rozumiał jeszcze wagę i moc tego przesłania, to wiedział, że mamusi lepiej było nie podpadać — a więc wolał zachowywać się tak, jak ona tego chciała. Nawet jeśli czasami uważał to za nudne i nie do końca mądre. Czego oczywiście nigdy nie odważyłby się powiedzieć na głos.
Rozejrzał się więc po obozie, nie omieszkując zerknąć w kierunku nieba i, zobaczywszy błotnisty grunt i niemalże czarne niebo, z nieskrywanym rozczarowaniem wrócił do wnętrza żłobka. Przebywanie w nim robiło się dla niego coraz bardziej nieznośne — gwar i zgiełk w nim panujące jedynie urosły w siłę, gdy ‘’nowe nabytki’’ zaczęły się poruszać, mniej lub bardziej samodzielnie. Wcześniej już uważał ich obecność za koszmar — były głośne i irytujące, ciągle piszczały i tylko jadły albo spały, a ich rodzice zwracali uwagę jego rodzeństwu, by zachowywali się ciszej, aby przypadkiem nie zbudzić śpiących larw. Też coś! Miło by było, gdyby te kluchowate pokraki odwdzięczały się tym samym, ale nie — one miały prawo piszczeć i płakać w nocy tyle, ile chcą! Co za tupet. On na pewno w ich wieku się tak nie zachowywał! Tak przynajmniej uważał, widząc grymas na mordce matki. W końcu by ich tak nie kochała, gdyby zachowywali się jak… one, prawda? Patrząc na to, jak ich traktowała, oni, na tle tej hałastry, musieli być grzeczni i słodcy!
Gdy Lulek przechodził przez żłobek z zamiarem udania się do swojej skrytki na żuki — i sprawdzenia, czy przypadkiem te małe paskudy nie podkradły mu jakichś z drogocennych okazów — nagle poczuł silne szczypanie na końcówce swojego ogona. Odwrócił się, aby poszukać jego źródła. Nie było to trudne, bo tuż przed nim stał sprawca, a raczej sprawczyni, tej sytuacji — dymna szylkretka ze znaczkami wymalowanymi na pyszczku, podobnymi do tych, które nosiła Kotewkowy Powiew. Lulek warknął na małego szczura, licząc na to, że "reprymenda" od większego i starszego kota będzie wystarczająca, aby zniechęcić urwisa — mylił się, i to jak! Koteczka nic sobie z tego nie robiła, co więcej, znowu ugryzła go w ogon! Zirytowany jej poczynaniami kociak syknął, po czym zdzielił ją łapą po głowie — nie na tyle mocno, aby zrobić jej cokolwiek poważnego, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że nawet nie odsłonił pazurów. Wystarczyło to jednak, aby nieporadna jeszcze ruchowo kulka wywróciła się. Lulek złapał ją więc delikatnie w pyszczek i uniósł, choć ledwo, ciesząc się, że ta była jeszcze dość mała. Wiedział, do kogo należała ta wątpliwej jakości zguba — skierował się więc w tamtą stronę i upuścił szamoczącą się kulkę tuż u łap jej matki. Przynajmniej tak mniemał Lulek — w końcu to właśnie ten kot się nią opiekował, kim więc innym mógł być? Przecież każdy kociak musiał mieć matkę, czyż nie?
— Pani dziecko mnie ugryzło… — mruknął, starając się utrzymać kontakt wzrokowy ze świeżo wybudzonym, starszym od niego współklanowiczem, zauważył bowiem, że jego rozmówcy nie byli zbyt zadowoleni, gdy w trakcie konwersacji patrzył wszędzie, tylko nie na ich pyszczki.
Po wypowiedzeniu tych słów uniósł ogon do góry, eksponując oślinione części jako dowód przestępstwa, tym razem z irytacją patrząc na małego szkodnika.
— Niech z nią pani coś zrobi, proszę… — dodał po chwili, trochę bardziej potulnie, wzdychając cicho.
< Sterletowa Łusko? >
BLOGOWE WIEŚCI
BLOGOWE WIEŚCI
W Klanie Burzy
Klan Burzy znów stracił lidera przez nieszczęśliwy wypadek, zabierając ze sobą dodatkową dwójkę kotów podczas ataku lisów. Przywództwo objął Króliczy Nos, któremu Piaszczysta Zamieć oddał swoje ówczesne stanowisko, na zastępcę klanu wybrana natomiast została Przepiórczy Puch. Wiele kotów przyjęło informację w trudny sposób, szczególnie Płomienny Ryk, który tamtego feralnego dnia stracił kotkę, którą uważał za matkęW Klanie Klifu
Plotki w Klanie Klifu mimo upływu czasu wciąż się rozprzestrzeniają. Srokoszowa Gwiazda stracił zaufanie części swoich wojowników, którzy oskarżają go o zbrodnie przeciwko Klanowi Gwiazdy i bycie powodem rzekomego gniewu przodków. Złość i strach podsycane są przez Judaszowcowy Pocałunek, głoszącego słowo Gwiezdnych, i Czereśniową Gałązkę, która jako pierwsza uznała przywódcę za powód wszystkich spotykających Klan Klifu katastrof. Srokoszowa Gwiazda - być może ze strachu przed dojściem Judaszowca do władzy - zakazał wybierania nowych radnych, skupiając całą władzę w swoich łapach. Dodatkowo w okolicy Złotych Kłosów pojawili się budujący coś Dwunożni, którzy swoimi hałasami odstraszają zwierzynę.W Klanie Nocy
po wygranej bitwie z wrogą grupą włóczęgów, wszyscy wojownicy świętują. Klan Nocy zyskał nowy, atrakcyjny kawałek terenu, a także wziął na jeńców dwie kotki - Wężynę, która niedługo później urodziła piątkę kociąt, Zorzę, a także Świteziankową Łapę - domniemaną ofiarę samotników.W czasie, gdy Wężyna i jej piątka szkrabów pustoszy żłobek, a Zorza czeka na swój wyrok uwięziona na jednej z małych wysepek, Spieniona Gwiazda zarządza rozpoczęcie eksplorowania nowo podbitych terenów, z zamiarem odkrycia ich wszystkich, nawet tych najgroźniejszych, tajemnic.
W Klanie Wilka
Klan Wilka przechodzi przez burzliwy okres. Po niespodziewanej śmierci Sosnowej Gwiazdy i Jadowitej Żmii, na przywódcę wybrany został Nikły Brzask, wyznaczony łapą samych przodków. Wprowadził zasadę na mocy której mistrzowie otrzymali zdanie w podejmowaniu ważnych klanowych decyzji, a także ukarał dwie kotki za przyniesienie wstydu na zgromadzeniu. Prędko okazało się, że wilczaki napotkał jeszcze jeden problem – w legowisku starszych wybuchła epidemia łzawego kaszlu, pociągająca do grobu wszystkich jego lokatorów oraz Zabielone Spojrzenie, wojowniczkę, która w ramach kary się nimi zajmowała. Nową kapłanką w kulcie po awansie Makowego Nowiu została Zalotna Krasopani, lecz to nie koniec zmian. Jeden z patrolów odnalazł zaginioną Głupią Łapę, niedoszłą ofiarę zmarłej liderki i Żmii, co jednak dla większości klanu pozostaje tajemnicą. Do czasu podjęcia ostatecznej decyzji uczennica przebywa w kolczastym krzewie, pilnowana przez ciernie i Sowi Zmierzch.W Owocowym Lesie
Społecznością wstrząsnęła nagła i drastyczna śmierć Morelki. Jak donosi Figa – świadek wypadku, świeżo mianowanemu zwiadowcy odebrały życie ogromne, metalowe szczęki. W związku z tragedią Sówka zaleciła szczególną ostrożność na terenie całego klanu i zgłaszanie każdej ze śmiercionośnych szczęki do niej.Niedługo później patrol składający się z Rokitnika, Skałki, Figi, Miodka oraz Wiciokrzewa natknął się na mrożący krew w żyłach widok. Ciało Kamyczka leżało tuż przy Drodze Grzmotu, jednak to głównie jego stan zwracał na siebie największą uwagę. Zmarły został pozbawiony oczu i przyozdobiony kwiatami – niczym dzieło najbardziej psychopatycznego mordercy. Na miejscu nie znaleziono śladów szarpaniny, dostrzeżono natomiast strużkę wymiocin spływającą po pysku kocura. Co jednak najbardziej przerażające – sprawca zdarzenia w drastyczny sposób upodobnił wygląd truchła do mrówki. Szok i niedowierzanie jedynie pogłębił fakt, że nieboszczyk pachniał… niedawno zmarłą Traszką. Sówka nakazała dokładne przeszukanie miejsca pochówku starszej, aby zbadać sprawę. Wprowadziła także nowe procedury bezpieczeństwa: od teraz wychodzenie poza obóz dozwolone jest tylko we dwoje, a w przypadku uczniów i ról niewalczących – we troje. Zalecana jest również wzmożona ostrożność przy terenach samotniczych. Zachowanie przywódczyni na pierwszy rzut oka nie uległo zmianie, jednak spostrzegawczy mogą zauważyć, że jej znany uśmiech zaczął ostatnio wyglądać bardzo niewyraźnie.
W Betonowym Świecie
nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz