- Przepraszam, że sprawiłam, że płakałaś. Dlatego daję ci ten kwiatek. Jest niebieski. To mój ulubiony kolor – kocię starało się mówić to z poważnym wyrazem pyska, lecz wyglądało to raczej zabawnie. W końcu się poddała i uśmiechnęła się do siostry Naparstnicowej Kołysanki. Mak spojrzała na kociaka. Westchnęła cicho.
- To nie twoja wina Cis. Tylko... Coś mi się przypomniało. W każdym razie nie przepraszaj, bo to nie twoja wina – odpowiedziała, z naciskiem na ostatnie słowa swojej wypowiedzi. Spojrzała na niebieską roślinę – Bardzo dziękuję, jednak sądzę, że lepiej pasuje do ciebie – oznajmiała i wplotła kwiat w futro kociaka – Przynajmniej nie musisz chodzić z igłami, a skoro to twój ulubiony kolor, pasuje – powiedziała, a gdy znów zobaczyła ten błysk w oczach córki Olszowej Kory, odwróciła głowę. Przez chwilę miała wrażenie, że kocię chciało coś jeszcze powiedzieć, jednak skutecznie przerwał jej głos Wieczornej Mary, która właśnie przyszła do Makowego Nowiu.
- Idziesz na patrol Makowy Nowiu – oznajmiła zastępczyni i wskazała resztę patrolu, już czekającą przy wyjściu z obozu. Liliowa pokiwała głową.
- Muszę iść – powiedziała do Cis i porzegnała się.
***
*Przed śmiercią Naparstnicowej Kołysanki*
Walczyła z dzikiem, była u medyka, miała bliznę i znów mogła pełnić swoją funkcję w klanie. Od rozmowy z Cis minęło trochę czasu i od tamtej pory liliowa starała się unikać tego kociaka. Przynajmniej teraz została mistrzem, dzięki temu miała nieco więcej obowiązków, więc wychodziło jej to skutecznie. No, nie zawsze, w końcu Cis też była już uczniem. Coraz częściej mijały się w obozie.
- Raczku! – usłyszała nagle głos swojej siostry, która po chwili wyszła z legowiska medyka. Mak podeszła do niej, nieco zaniepokojona.
- Coś się stało Naparstnico?
- Mogłabyś pójść z moją uczennicą pozbierać zioła? Jestem zajęta – wyjaśniła Naparstnicowa Kołysanka, na co Makowy Nów lekko się skrzywiła. Z Cisową Łapą.
- Jestem teraz trochę zajęta... Wiesz, obowiązki... – zaczęła liliowa.
- Raczku. Nie oszukuj mnie. Teraz masz wolne, a w razie czego poszłaś z rozkazu asystentki medyczki – odparła czekoladowa – Czy ty nie lubisz Cis i dlatego nie chcesz iść?
- To nie tak. Po prostu... Kogoś mi przypomina, a nie chcę o tym pamiętać – mruknęła cicho mentorka Białej Łapy. Morskie oczy Naparstnicy przez chwilę jej się przyglądały.
- No dobrze, pójdę – powiedziała Mak, a jej siostra się uśmiechnęła. Podziękowała i poszła po swoją uczennicę. Po chwili Cisowa Łapa wyszła z legowiska medyka i obie kotki skierowały się do wyjścia z obozu.
- Czego szukamy? – zapytała liliowa, wychodząc z obozu. Musiała wiedzieć, na co uważać.
<Cisowa Łapo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz