— Wymyśl coś — mruknął od niechcenia kocurek patrząc się prosto w oczy zastępczyni.
***
Psia Łapa szedł powoli za swoim mentorem, ogromnym Bluszczowym Porankiem. Teraz wyrobił sobie już wystarczającą opinię o kocurze. Był głupi i zdecydowanie go nie lubił. Jego głupi przyrodni brat zachowywał się jakby był najlepszy. Nie prawda! To on Piesek taki był! Żaden kocur nie jest od niego lepszy! Tak się nie da! Dzisiaj podobno miał pokazać mu polowanie. Przecież on potrafi polować! Tyle razy upolował ogon mamy, Pójdźkę albo listki i piórka, że na pewno byłby teraz w stanie zapolować na zwierzynę. Przystanęli.
— Wiesz jak zlokalizować zwierzynę? — zapytał się ostro swojego ucznia arlekin.
Cętkowany nie wiedział co teraz zrobić. "Lokalizowanie zwierzyny" a co to niby znaczy? Za nic nie wiedział. Może chodziło o to czy widzi mysz czy nie? Tak! Na pewno o to!
— Tak — odpowiedział syn Wilczego Serca starając się, by w jego głosie nie słyszalna była nutka zawahania. Najwyraźniej mu się udało.
Bluszczowy Poranek kiwnął głową najwyraźniej nie dowierzając młodemu.
— To zlokalizuj zwierzynę. Powiedz jeszcze co to za zwierzę i gdzie jest. — miauknął niebieski patrząc się na swojego niskiego brata.
Piesek kiwnął głową. To był jeden z jego pierwszych treningów. Naprawdę nie wiedział dużo. Co najgorsze nie zawsze nadążał za dużo starszym kocurem. Piesek rozglądnął się po okolicy. Żadnych myszy ani ptaków. Zaczął nasłuchiwać. Nie usłyszał kroków ani pisków. Cisza.
— Nic tu nie ma. — stwierdził kocurek.
Partner Makowego Kielichu pokręcił głową.
— Czy na pewno potrafisz? Nie wydaje mi się. — odpowiedział kocur. Piesek uniósł głowę w stronę nieba i usiadł plecami do mentora. — Co ty robisz? — zapytał się go Bluszczowy Poranek najwyraźniej coraz bardziej zdenerwowany zachowaniem swojego ucznia.
— Nic. — mruknął smutno kocurek. Po chwili zdał sobie sprawę, że na syna Zlepionej Łapy to nie działa. — Dobra, jednak nie wiem.
***
Psia Łapa przydzielony został do porannego patrolu. Musiał wstać wcześnie. Najgorsze co istnieje. Lubił się wyspać. Nie lubił za to wczesnego wstawania. Chociaż chyba nikt tego nie lubił. Wstał otwierając oczka i rozglądając się po pełnym legowisku. Prawie wszyscy spali. Niektórzy uczniowie opuścili już posłania. Współczuł im. Szybko opuścił legowisko. Czekał na niego zwiewający głośno Miętowa Łapa i kremowy Miodowa Chmura. Szybko do nich dołączył.
— Czemu nie ruszamy? — zapytał się dwójki kocurów.
— Czekamy na Berberysową Bryzę. — miauknął wojownik. — Wkrótce powinna tu być.
Tak jak powiedział tak się stało i za chwilę dołączyła do nich niebieska prowadząc patrol do przodu.
< Berberysowa Bryzo? Przepraszam, że tak mało tu Berberys >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz