*tw topienie*
Nie poddał się i pomimo jej ucieczki, tropił ją nieubłaganie. Od okolicznych samotników słyszał jak uciekała przed sforą kotów. Nie tylko on został za nią wysłany. To nieco komplikowało sprawę, bo ktoś mógł go ubiec, ale też powodowało dodatkowy chaos, który na pewno wytrąci Bastet z równowagi i ta popełni w końcu gdzieś błąd. Chociaż dachy w każdym przypadku wyglądały bardzo do siebie podobnie, nauczył się chodzić po tych bardziej bezpieczniejszych, aby rozeznać się w terenie.
Do ich drugiego spotkania doszło jednak gdzie indziej... Właśnie był nad brzegiem stawu w pobliskim parku i charakteryzował się na kolejne spotkanie z kocicą. Wytarzał się w błocie, dodał parę gałązek, a następnie już miał odejść, gdy dojrzał swój cel. Bastet tu zmierzała. To było... niespodziewane. Nie był przygotowany na taką ewentualność. Powoli cofnął się i zanurzył się w wodnej toni, za gąszczem trzcin. Nie chciał, aby go dostrzegła. Mogła wtedy uciec... A tak... A tak miał idealny na nią widok. Najwidoczniej przyszła napić się, całkiem nieświadoma, że był w pobliżu. Czyżby to była szansa od losu?
Ostrożnie wziął głębszy oddech i całkiem ukrył się pod wodą, zbliżając się do niej na ugiętych łapach. Przez to, że opatulił się masą błota, wyglądał zapewne jak dno, chociaż czuł, że niektóre luźniejsze kawałki, zaczęły się od niego odklejać. Dlatego też długo nie czekał. Wystarczyło, że zbliżył się na odpowiednią odległość i wręcz błyskawicznie wyskoczył, zamierzając wciągnąć kocicę do wody.
I cóż... atak się udał. Gdy tylko poczuł, że miał ją w garści zacieśnił uścisk na jej ciele, odwracając się tak, aby to samotniczka znajdowała się pod nim, pod wodą, gdy on w tym czasie wynurzył się, by wypluć z pyska ciecz i zaczerpnąć powietrza. Być może zaraz sprawa z Czaszką zostanie rozwiązana. Nie dowierzał w to jakie miał szczęście.
Ale to nie było wcale takie proste. Bastet z każdym uderzeniem serca walczyła o oddech. Zaczęła się kolejna gra. Gra o przetrwanie. Nie chciała dać się podtopić. Uczepiła się pazurami jego szyi i spróbowała się podciągnąć, tym samym ciągnąc go w dół i sprawiając, że jej głowa na moment wysunęła się spod tafli stawu, a ona mogła zaczerpnąć na chwilę powietrza, gdy on tym razem znajdował się pod wodą. Tak zachowywał się ktoś, kto się topił - ślepo łapał za wszystko, co miał pod łapą i nieświadomie sprowadzał zagrożenie na innych. Uporczywie i desperacko młóciła łapami, za każdym razem coraz słabiej. Czaszka była silna w powietrzu, ale nie w wodzie, która odbierała każdą kolejną cząstkę pozostałej energii.
Myszołów szarpał się z nią chwilę, a łapami napierał na jej łeb, aby ta nie wynurzyła się ponownie. Ból w jego szyi był coraz bardziej uporczywy, a woda zabarwiła się od krwi. Syknął, wycofując się nieco, biorąc głęboki oddech, gdy tylko jego łeb się na powrót wynurzył. To nie była zbyt przemyślana walka, ponieważ kocica mu się wymknęła i korzystając z szansy podpłynęła o resztkach sił do brzegu stawu i mocno zaczepiła się pazurami o trawę. Zabrakło jej jednak sił, żeby podciągnąć ciało do góry, dlatego opadła prawie bezsilnie, wysuwając wysoko głowę, by nie zanurzyć się znów w wodzie. Spróbowała po raz kolejny odepchnąć się łapami, ale z wielkim trudem.
Dostrzegając, że Czaszka mu się wymyka, wyskoczył z wody tuż za nią. Nie mogła mu znów zbiec. Nie mogła. Miał teraz szansę wykorzystać jej osłabienie i to zakończyć. Rzucił się na nią, chwytając ją kłami za kark. Wrzasnęła przeraźliwie, gdy jego zębiska dosięgły celu. Poczuł, jak cała siła uleciała z jej łap. Mięśnie miała wyćwiczone, w końcu całe życie spędziła skacząc z dachu na dach, co wymagało umiejętności, a jednak, ledwo była w stanie cokolwiek zrobić, by się uratować. Rozluźniła mięśnie, jakby pogodziła się z nadchodzącą śmiercią.
Myszołów pociągnął ją gwałtownym szarpnięciem, aby jej pysk na powrót był skierowany ku wodzie. Puścił ją i usiadł na jej grzbiecie, szykując łapy do pracy.
— Obyś znalazła ukojenie w śmierci. Bardzo cię podziwiałem za moich młodzieńczych lat. Cieszę się, że miałem szansę cię spotkać Bastet... A teraz... żegnaj. — I już miał wepchnąć jej łeb pod wodę, gdy kocica natychmiast otworzyła szerzej oczy i napięła mięśnie. Przewróciła się na bok, a fala słonej wody prysnęła kocurowi na twarz. Udało jej się obrócić z powrotem w bezpieczną pozycję i nie rzuciła się na niego, by kontynuować zapasy, a od razu skierowała się w stronę brzegu i wdrapała się na niego resztką sił, jakie jej jeszcze zostały.
— Wybacz, tropicielu — wydyszała wreszcie. — Ale za wcześnie jeszcze na pożegnania.
Myszołów próbował szybko zebrać się nieco koślawo na łapy, czując jak grzęzną mu w mule, kiedy to jego cel znów dał nogę. Wydał z siebie niezadowolony pomruk, wychodząc z wody i rzucił się za nią w pogoń.
<Bastet?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz