- Śnieżku, pójdź po coś do jedzenia - rozkazała Lawenda - No szybciej!
- Nie będziesz mi rozkazywać - oznajmił kocurek. Gryka spojrzała na brata proszącym wzrokiem. Ten nie mógł jej odmówić tak jak drugiej siostrze. Westchnął cicho i wyszedł z legowiska. Na dworze było całe mnóstwo śniegu. Chmury były ciemne, a powietrze strasznie zimne. Śnieżek spojrzał na śnieg. Już rozumiał skąd jego imię. Postawił łapę na białym puchu, a po chwili już biegał, rozsypując śnieg dookoła. Śmiał się i bawił w śniegu, zapominając o zadaniu od sióstr.
- Uważaj! - powiedział jakiś kot, gdy kociak posypał ich śniegiem.
- Te kociaki - zaśmiał się ktoś inny, a na jego pysku zagościł serdeczny uśmiech.
- Nie wchodź pod łapy! - syknął jakiś inny kot, popychając Śnieżka lekko. Pobratymiec niestety był większy i silniejszy, więc kocurek wylądował w śniegu. Jego czarne części na futrze całkiem zbielały.
- Śnieżku! I co z tym jedzeniem? - usłyszał krzyk Gryki. Szybko się podniósł i pobiegł do stosu. Wziął ostatnie, chude myszy i wrócił się do żłobka.
- Nie ma nic więcej? - zapytała czarna kotka. Śnieżek pokiwał przecząco głową i odliczył dwie marne myszki. Po chwili podbiegła do niego Lawenda, wzięła jedną z myszy i zaniosła matce, która znowu próbowała się podnieść. Gryka wzięła drugą mysz, a van poszedł za nimi. Gdy dotarł do legowiska, liliowa już jadła, tak samo jak jego siostry. Spojrzał na jedną z jedzonych myszy. Zaburzało mu w brzuchu, ale nic nie powiedział. Usiadł na ziemi, wpatrując się w myszy. Czarna kotka chyba to zauważyła, bo dała bratu kawałek myszy. Kocurek podziękował skinieniem głowy i zaczął zjadać swoją część pokarmu.
- Muszę pójść do medyka - miauknęła w końcu Ważkowe Skrzydło. Ledwo się podniosła z posłania i zaczęła zmierzać w stronę wyjścia z kociarni. Zesztywniała kończyna bardzo utrudniała jej ruch, lecz się tym nie przejmowała.
- Mamusiu, pójdziemy z tobą! - powiedziała niebieska i podreptała za mamą. Van spojrzał na swoją rodzinę, opuszczającą żłobek. Nie chciał zostać sam, a patrzenie na drogą rodzinę, z kochającą matką, go dołowało. Westchnął więc cicho i poszedł za nimi. Gdy tylko przekroczyli próg legowiska medyka, uderzył ich mocny zapach ziół. Śnieżek skrzywił pysk. Dopiero co stąd wyszedł, a teraz wracał znowu. Powitała ich Kunia Norka, na co van się rozweselił. Ważkowe Skrzydło opowiedziała, co się stało i usiadła na jednym z legowisk.
***
Wizyta u medyka trochę zajęła, lecz karmicielka znowu była sprawna, a Śnieżek mógł przestać usługiwać siostrom. Był z tego bardzo zadowolony.Wyleczona: Ważkowe Skrzydło
dziękuję braciszkowi za wyleczenie mamusi
OdpowiedzUsuń