- Maczku! Chodź tutaj - zawołała Alba w pewniej chwili. Kociak posłusznie wykonał polecenie. Wstała i poszła do mamy. Już prawie doszła i nagle wpadł w nią biały kocurek. Oboje się przewrócili. Mak pisnęła z bólu i szybko podwinęła łapę do góry. Van spojrzał na młodszą i nieco się cofnął. Wyglądał na zaniepokojonego. Jego siostra podbiegła do dwójki rannych.
- Nic wam nie jest? - zapytała - Śnieżku?
- Maczku! - krzyknęła Alba, podbiegając do swojej pociechy. Mak skrzywiła pysk, próbując się podnieść. Śnieżek szybko wstał i stanął trochę dalej, wysuwając pazury. Mak podążyła za jego wzrokiem. Ważkowe Skrzydło szła w jego stronę. Liliowy kociak z bólem się podniósł i obserwował reakcję matki Śnieżka i jego sióstr. Dużo jednak nie zauważyła, bo po chwili złapała ją Alba i przytuliła. Kociak pisnął znowu z bólu.
- Maczku, co cię boli? - zapytała czule.
- Ł-łapka... - powiedziała cicho.
- Musimy cię zabrać do twojego taty, on cię wyleczy.
- T-tata? - pisnęła przerażona - Nie t-trzeba! Już nie b-boli!
- Trzeba, chodź - uparła się Alba i wyniosła kociaka ze żłobka. Na dworze było bardzo zimno, a biały puch skrzypiał pod łapami matki. Mak zwinęła się w kłębek, próbując się bardziej ogrzać, lecz każdy ruch sprawiał jej ból. W końcu doszli do legowiska medyka. Weszły do środka, a Mak uderzył ostry zapach ziół.
- Cześć dzikusku! - przywitała się karmicielka i położyła kociaka na legowisku. Gęsi Wrzask skrzywił pysk, na dźwięk głosu Alby.
- Maczek zraniła się w łapkę - wyjaśniła - Możesz jej pomóc? Ja muszę wracać do Ananasika, bo jemu też się coś stanie - powiedziała. Podeszła do swojej rannej pociechy i czule ją polizała.
- N-nie zostawiaj mnie!
- Nie bój się Maczku! Wrócę niedługo, tatuś się tobą zajmie - wyjaśniła Alba.
- Na pewno w-wrócisz? - zapytała Mak. Karmicielka pokiwała głową i wyszła z legowiska, a liliowy kociak został sam ze swoim tatą w legowisku medyka. Na widok podchodzącego ojca, przerażona Mak odsunęła się na skraj legowiska.
<Tato? Nie chcę umrzeć>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz