Szkarłat nie potrafił uwierzyć własnym oczom i uszom. Ten awanturnik mruczał, wtulony w futro Muszelki! Zawęził nieufnie oczy, widząc czarnego furiatę, który po powiecie od medyczek zapadł w spokojny sen. Będzie mógł wykorzystać to do dręczenia swojego przeciwnika. Ah, perspektywa męczenia starszego kocurka wydawała się tak kusząca i wspaniała... Niestety Czermień obudził się i uciekł na widok drwiącego spojrzenia rodzeństwa.
- Widziałaś go? Mruczał jak pieszczochy u Dwunożnych - zaśmiał się z drwiną rudy, zwracając się do Błysk.
- Nie spodziewałam się tego po nim. Zwiał na nasz widok jak tchórz - dodała bura, szczerząc się głupio. Chyba po raz pierwszy w życiu zgadzała się w czymś ze Szkarłatem.
- I jeszcze podkulał ogon. - Rudy wstał, rozejrzał się bacznie i udał się w kierunku wyjścia ze żłobka. - Chodź. Poszukamy go. Chcę wiedzieć, skąd w nim te pozytywne emocje.
- Nie możemy wychodzić sami! Mam zawołać mamę? - Błysk skierowała się ku czekoladowej szylkretki, aby nakapować na Szkarłat. Niebieskooki zaszedł jej drogę i wysunął pazury.
- Naprawdę chcesz poczuć mój gniew na własnej, drobnej skórze? - Niebezpieczne się zbliżył i dotknal ostrym czubkiem pazurka cienkie ucho burej. - Wystarczy jeden ruch, a rozszarpię ci uszko? Pragniesz tego? - szeptał cicho spokojnym tonem.
Bura drgnęła nie wykonując żadnego ruchu. Oddech kotki przyspieszył.
- N-nie, ale mama i tata są daleko, a my mamy wyjść sami. Nie zamierzam być ukarana - powiedziała z lekkim wachaniem.
Szkarłat drapnął lekko ucho Błysk i zlizał kilka kropel krwi, spływających z ranki burej. Czując w pysku metaliczny smak i słysząc pisk kotki, wiedział dokładnie, co ma zrobić.
- Zaufaj mi. Tatuś się nami zajmie. Uwierz. Nikt nas nawet nie zobaczy - rzekł rudy i wyszedł ze żłobka, a młodsza od niego udała się za nim.
Po chwili poszukiwań znaleźli Czermienia skrytego w krzakach. Miał zamknięte oczy i wydawał się niesamowicie spokojny. Poruszał delikatnie białą końcówką ogona, uszy drżały mu z zadowolenia.
- Co mu się stało? - szepnęła Błysk, ze zdziwieniem obserwując milczącego czarnego.
- Pszczółka musiała dać mu bardzo silne zioła uspokajające... Zostań tu. Tylko jeden kot może wprowadzic go z tego stanu. - Szkarłat wyszedł z zarośli i wzrokiem zlustrował cały obóz. Znalazł siedzącego w kącie Bursztyna, który mył się po popołudniowym patrolu. - Bursztynie! Bursztynie! Czermień cierpi w krzakach! Samotny! Cicho piszczy i skomli! Mruczał przy Muszelce, ale nagle jej uciekł! - miauknął głośno.
W ciągu chwili czarny wojownik zerwał się na cztery łapy i przybiegł do rudego potomka. Węszył chwilę i wszedł ostrożnie w krzaki. Wciągnął z nich Czermienia. Położył się z nim na ziemi, tuląc go mocno.
- Mój kochany synku. Już nic ci nie grozi. Tu tatuś - Bursztyn polizał czarnego malucha po pyszczku. - Ochronię cię. Nie jesteś już sam. Jak ty pięknie pachniesz - mówił czule, ocierając się o syna.
Szkarłat uśmiechnął się z drwiną, widząc uwięzionego pod cielskiem dawcy życia wroga.
<Czermień?>
- Widziałaś go? Mruczał jak pieszczochy u Dwunożnych - zaśmiał się z drwiną rudy, zwracając się do Błysk.
- Nie spodziewałam się tego po nim. Zwiał na nasz widok jak tchórz - dodała bura, szczerząc się głupio. Chyba po raz pierwszy w życiu zgadzała się w czymś ze Szkarłatem.
- I jeszcze podkulał ogon. - Rudy wstał, rozejrzał się bacznie i udał się w kierunku wyjścia ze żłobka. - Chodź. Poszukamy go. Chcę wiedzieć, skąd w nim te pozytywne emocje.
- Nie możemy wychodzić sami! Mam zawołać mamę? - Błysk skierowała się ku czekoladowej szylkretki, aby nakapować na Szkarłat. Niebieskooki zaszedł jej drogę i wysunął pazury.
- Naprawdę chcesz poczuć mój gniew na własnej, drobnej skórze? - Niebezpieczne się zbliżył i dotknal ostrym czubkiem pazurka cienkie ucho burej. - Wystarczy jeden ruch, a rozszarpię ci uszko? Pragniesz tego? - szeptał cicho spokojnym tonem.
Bura drgnęła nie wykonując żadnego ruchu. Oddech kotki przyspieszył.
- N-nie, ale mama i tata są daleko, a my mamy wyjść sami. Nie zamierzam być ukarana - powiedziała z lekkim wachaniem.
Szkarłat drapnął lekko ucho Błysk i zlizał kilka kropel krwi, spływających z ranki burej. Czując w pysku metaliczny smak i słysząc pisk kotki, wiedział dokładnie, co ma zrobić.
- Zaufaj mi. Tatuś się nami zajmie. Uwierz. Nikt nas nawet nie zobaczy - rzekł rudy i wyszedł ze żłobka, a młodsza od niego udała się za nim.
Po chwili poszukiwań znaleźli Czermienia skrytego w krzakach. Miał zamknięte oczy i wydawał się niesamowicie spokojny. Poruszał delikatnie białą końcówką ogona, uszy drżały mu z zadowolenia.
- Co mu się stało? - szepnęła Błysk, ze zdziwieniem obserwując milczącego czarnego.
- Pszczółka musiała dać mu bardzo silne zioła uspokajające... Zostań tu. Tylko jeden kot może wprowadzic go z tego stanu. - Szkarłat wyszedł z zarośli i wzrokiem zlustrował cały obóz. Znalazł siedzącego w kącie Bursztyna, który mył się po popołudniowym patrolu. - Bursztynie! Bursztynie! Czermień cierpi w krzakach! Samotny! Cicho piszczy i skomli! Mruczał przy Muszelce, ale nagle jej uciekł! - miauknął głośno.
W ciągu chwili czarny wojownik zerwał się na cztery łapy i przybiegł do rudego potomka. Węszył chwilę i wszedł ostrożnie w krzaki. Wciągnął z nich Czermienia. Położył się z nim na ziemi, tuląc go mocno.
- Mój kochany synku. Już nic ci nie grozi. Tu tatuś - Bursztyn polizał czarnego malucha po pyszczku. - Ochronię cię. Nie jesteś już sam. Jak ty pięknie pachniesz - mówił czule, ocierając się o syna.
Szkarłat uśmiechnął się z drwiną, widząc uwięzionego pod cielskiem dawcy życia wroga.
<Czermień?>
Zostaw czermienia w spokoju. Natychmiast
OdpowiedzUsuń