- A teraz skocz! - miauknął bez wcześniejszego uprzedzenia Ostrokrzewiowy Cierń. Obserwował z wysokości zakradającego się Świtającą Łapę.
Uczeń skoczył, wysoko, kontrolując ugięcie łap. Wylądował na ziemi, udając, że złapał mysz. - Brawo! Coraz lepiej ci idzie. Jutro zaczniemy pracować nad twoją zwinnością, abyś nie popadł w monotonię - powiedział mentor, patrząc z uznaniem na swojego podopiecznego. Udał się do legowiska wojowników na odpoczynek.
Świtająca Łapa dyszał, treningi Ostrokrzewiowego Ciernia były ciężkie i wymagające ogromnego wysiłku fizycznego. Dzięki temu zdobędzie krzepę w kończynach i zdoła pokonać długie kilometry, bez potrzeby dłuższego odpoczynku. Uśmiechnął się sam do siebie. Usiadł, otrząsając głowę z pyłu ziemi. W oddali zauważył Żabi Skok i Ciężką Łapę, wyruszających na patrol.
Minął jeden księżyc treningu, a nadal nie zatęsknił za bratem. Często siłowali się razem w legowisku uczniów, przed snem, lecz nie przypominało to ostrych bójek z dzieciństwa.
Co się działo w żłobku? Usłyszał gromkie krzyki małych kociąt, co za jego dzieciństwa nie było spotkane. Cóż innego się spodziewać po dwóch maluchach i wyrośniętym Trójce?
Poszedł do miejsca narodzin kociąt. Przy wejściu prawie nadepnąłby na burego kociaka. Maluch pisnął, widząc nad sobą ciało Świtającej Łapy.
- Ojejku! Przepraszam! Nie zauważyłem cię... Jaki jesteś prześliczny! - Płowy położył się na ziemi, patrząc z zafascynowaniem na ciemnego kociaka. Uszy drżały lynxowi, a na pysku pojawił się szczery uśmiech. - Jak masz na imię? - Trącił nosem malucha, aby dodać mu otuchy.
- Wróbelek... - powiedział nieśmiało, by po chwili zamerdać radośnie ogonem. - A ty? Nie znam cię. Nie jesteś ze żłobka.
- Mieszkałem tam, ale wyprowadziłem się księżyc temu, bo zostałem mianowany na ucznia. - Płowy stanął i dumnie wypiął pierś do przodu. - Zwę się Świtająca Łapa! I chronię nasz klan! A ty nie powinienem wychodzić ze żłobka, maluchu - spojrzał pseudo-surowym spojrzeniem na nowo poznanego. Na widok burego czuł niesamowite szczęście.
<Wróbelku?>
Uczeń skoczył, wysoko, kontrolując ugięcie łap. Wylądował na ziemi, udając, że złapał mysz. - Brawo! Coraz lepiej ci idzie. Jutro zaczniemy pracować nad twoją zwinnością, abyś nie popadł w monotonię - powiedział mentor, patrząc z uznaniem na swojego podopiecznego. Udał się do legowiska wojowników na odpoczynek.
Świtająca Łapa dyszał, treningi Ostrokrzewiowego Ciernia były ciężkie i wymagające ogromnego wysiłku fizycznego. Dzięki temu zdobędzie krzepę w kończynach i zdoła pokonać długie kilometry, bez potrzeby dłuższego odpoczynku. Uśmiechnął się sam do siebie. Usiadł, otrząsając głowę z pyłu ziemi. W oddali zauważył Żabi Skok i Ciężką Łapę, wyruszających na patrol.
Minął jeden księżyc treningu, a nadal nie zatęsknił za bratem. Często siłowali się razem w legowisku uczniów, przed snem, lecz nie przypominało to ostrych bójek z dzieciństwa.
Co się działo w żłobku? Usłyszał gromkie krzyki małych kociąt, co za jego dzieciństwa nie było spotkane. Cóż innego się spodziewać po dwóch maluchach i wyrośniętym Trójce?
Poszedł do miejsca narodzin kociąt. Przy wejściu prawie nadepnąłby na burego kociaka. Maluch pisnął, widząc nad sobą ciało Świtającej Łapy.
- Ojejku! Przepraszam! Nie zauważyłem cię... Jaki jesteś prześliczny! - Płowy położył się na ziemi, patrząc z zafascynowaniem na ciemnego kociaka. Uszy drżały lynxowi, a na pysku pojawił się szczery uśmiech. - Jak masz na imię? - Trącił nosem malucha, aby dodać mu otuchy.
- Wróbelek... - powiedział nieśmiało, by po chwili zamerdać radośnie ogonem. - A ty? Nie znam cię. Nie jesteś ze żłobka.
- Mieszkałem tam, ale wyprowadziłem się księżyc temu, bo zostałem mianowany na ucznia. - Płowy stanął i dumnie wypiął pierś do przodu. - Zwę się Świtająca Łapa! I chronię nasz klan! A ty nie powinienem wychodzić ze żłobka, maluchu - spojrzał pseudo-surowym spojrzeniem na nowo poznanego. Na widok burego czuł niesamowite szczęście.
<Wróbelku?>
<3
OdpowiedzUsuńAwww jakie bąbelki 💙
OdpowiedzUsuń