- Co robisz? - zapytał zaciekawiony Szczawik, ale gdy nie uzyskał odpowiedzi, znów spróbował. - Jakim cudem taki grubas tak cicho chodzi?
Ruchy wojownika były wyćwiczone i sprawne. Liliowemu zdawało się, że robi to bezszelestnie, z szybkością, przyjrzał się bardziej, chcąc wiedzieć, o co w tym wszystkim chodzi. Nie usłyszał odpowiedzi starszego. Wypatrzył ptaki. Oblizał pyszczek. Ostatnim razem widział takie stworzonko, gdy jakiś pobratymiec przyniósł jednego mamie, by miała dość mleka, by wykarmić swoje dzieci.
- Zabijesz je? - w głosie kocurka odbiło się podekscytowanie.
- Jak się zamkniesz, to tak. Może nawet pozwolę ci zjeść trochę. - odparł czarny kocur, szykując się, by skoczyć.
Szczawik niecierpliwie przebierał łapkami w ziemi. Będzie mógł jednego spróbować? Naprawdę? Wyobraził sobie, jak jego rodzeństwo będzie mu zazdrościć, że złamał zakaz mamusi i spróbował mięsa. Po chwili potrząsnął głową, uświadamiając sobie jeden szczegół. To była tajna misja, lepiej więc, żeby o niczym się nie dowiedzieli. Westchnął smutno, siadając wygodnie na tyłeczku. Ledwo mógł wytrzymać w ciszy. Musiał. Po prostu musiał coś powiedzieć!
- Długo jeszcze? - mruknął w końcu.
Nieoczekiwany dźwięk wywołał czujność u ptaków, które poderwały się, gotowe do lotu. Barwinkowy Podmuch w ostatniej chwili na jednego wskoczył, sprawnym ruchem zabijając. Szczawik podbiegł do niego, nawet nie przejmując się faktem, że był powodem prawie nieudanego polowania.
- Zadowolony? Spłoszyłeś je. - mruknął starszy, odkładając swoją zdobycz.
- A to nie było zaplanowane? - spytał z zaciekawieniem kocurek.
Pochylił się nad ptakiem, prawie takim dużym jak on sam, obwąchując go uważnie. Pióra troszkę śmierdziały, dziwną, nieznaną mu dotąd wonią, jednak już imponujące było to martwe zwierzę, które miało stać się posiłkiem dla klanu.
- Mogę spróbować? - spytał kocurek dla upewniania, zanim zanurzył ząbki w mięsie ptaka.
Ciężko było mu odgryźć nawet malutki kawałek. Zwyczajnie nie był do tego przyzwyczajony, ale przecież nie mógł pokazać Barwinkowi, że czegoś nie umie, albo nie spróbować. Gdy mu się wreszcie udało i przełknął pierwszy stały kawałek posiłku, pomlaskał, zapamiętując to na dłużej.
- Nie takie złe. - machnął ogonkiem.
Kolejny raz tego dnia, zaczął rozglądać się wokół. Tereny Klanu Klifu kusiły ciekawość małego kociaka. Akurat miał jeszcze dużo energii. Nie mógł się więc doczekać, by rozpocząć zwiedzanie. Spojrzał oczekująco na wojownika, oczekując ruszenia przez niego kupra, by mogli w końcu wyruszyć na dalsze wykonywanie zadań.
- Nie, ty tutaj zostajesz. - skwitował krótko, domyślając się widocznie, o co chodzi młodszemu. Przysypał ptaka ziemią, by wrócić po niego później.
- Oj, no weź, przecież jestem grzecznyyyy. - tupnął łapką o ziemię, zdradzając swoje podenerwowanie.
- Czyżby?
- Tak! Od kilku uderzeń serca, nie nazwałem ciebie grubasem. I co? Należy to docenić! - miauknął wnuk Sroczego Żaru.
Zauważył ślicznego motylka, więc zaczął skakać, chcąc tylko złapać stworzonko i zjeść. Przynajmniej chyba powinien to zrobić. Obserwował jak istotka zatrzymuję się na kamieniu. Przypadł do ziemi.
- Pokażę ci jak polują wojownicy. - miauknął cicho kocurek, skradając się w stronę swojej ofiary.
Barwinkowy Podmuch zobaczy jaki jest odważny i wtedy na pewno dokończą misję. Wybił się z tylnych łapek, prawie łapiąc motylka, który jednak zdążył się poderwać do lotu i polecieć głębiej w teren. Szczawik syknął pod nosem z niezadowoleniem.
- Poczekaj, uda mi się. - burknął liliowy, biegiem rzucając się głębiej w terytorium, musiał znaleźć swoją ofiarę.
Kocurek nie był wdzięczny losowi za łapki, które i tak były dość krótkie, co nie dawało mu aż takiej szybkości. Zatrzymał się zdyszany. Usiadł na ziemi, rozglądając się po nowym odcinku terenu, wcale nie takim przerażającym, jak mogłoby się wydawać. Poczekał aż Barwinkowy Podmuch go dogoni. Zmrużył oczy.
- Też chce polować. - wyżalił się wojownikowi, spoglądając na niego zirytowanym wzrokiem. - Naucz mnie. Teraz. Natychmiast.
<Barwinku? ❤️>
Barwinek w roli nauczyciela? I like it 8)
OdpowiedzUsuń