Orlikowy Szept przypatrywał się krzątaniu medyków. Bluszczowa Łapa jęczała cicho, zaciskając oczy. Zauważył na jej pyszczku łzy, które spadały raz po raz na grunt. Chciał pomóc siostrze, bo na widok jej cierpienia kroiło się serce. Jednak nie posiadał żadnych umiejętności medycznych, prócz znajomości podstawowych kwiatków, nawet nienadających się do sztuki leczenia.
Tak bardzo chciał cofnąć czas i zasłonić Bluszcz własnym ciałem przed pazurami Mniszkowego Kwiatu. Uczennica musiała nauczyć się wielu rzeczy, a zaniżona samoocena wydłużała czas szkolenia. Dodatkowo dzisiejszy atak mógł osłabić morale cynamonki, co nie pomagało w zostaniu wojownikiem.
- Same kłopoty ostatnio z tymi uczniami - powiedziała Zajęcza Stopa, wzdychając ciężko. Zajęła się Bluszczową Łapą, badając jej stan. Przebierała kończynami, z wprawą opiekując się pacjentką.
- Ej, spokojnie, będzie dobrze - rzekł Jeżowa Ścieżka, widząc zatroskany wyraz pyska Orlikowego Szeptu. - Jeśli chcesz zobaczyć się z Konwaliowym Sercem, to poszła do Cętkowanej Łapy. - Zaszurał łapami o ziemię, uśmiechając się lekko. - Słyszałem, że ty i Cętka jesteście razem. Gratuluję. To musi być miłe uczucie, mieć partnerkę.
No tak... Medycy nie mogli starać się o potomstwo ani posiadać drugiej połówki. Smutne takie życie bez możliwości powrotu do legowiska i rozmowy z kotem bądź kotką, która cię zrozumie. Z drugiej strony, ziołomaniacy trzymali się w grupie i spędzali sami ze sobą dużo czasu, co sprzyjało zawiązaniu mocnych i wieloksiężycowych przyjaźni.
- Muszę zostać przy Bluszczowej Łapie. To moja siostra i nie mogę jej teraz zostawić. - Biały położył się blisko cynamonki, uważając, aby nie przygnieść ciałem porozkładanych ziół. Zajęcza Stopa zlustrowała wojownika wzrokiem, pracując dalej. - Widzę, że wieści się szybko rozchodzą - uśmiechnął się lekko Orlikowy Szept.
- Moje gratulacje. Przynajmniej dzieci się urodzą - mruknęła pod nosem Zajęcza Stopa.
- Nie mogę się doczekać, aż zobaczę wasze kocięta. Żłobek jest pusty, ktoś musi go zapełnić - powiedział ożywionym tonem Jeżowa Ścieżka, puszczając oko do białego.
Zaraz... Dzieci?! Że niedługo?! Te małe, ledwo co człapiące kupki futra? Miał pozwolić Cętkowanej Łapie przechodzić ciężką rzecz, jaką jest poród?
- Nooooo, taaaaak... - powiedział, starając się udawać uradowanie. - Kocięta, malutkie, niewinne... Taaak... Kiedyś się doczekasz - wyszczerzył się. - Cętkowana Łapa to nadal uczennica.
- Nikt nie powiedział, że koniecznie musicie starać się o potomstwo teraz. Poczekamy. Wojny nie ma, więc maluchy będą mogły wychowywać się w ciszy i spokoju - mówił Jeżowa Ścieżka uradowany. Czekoladowy rozmarzył się.
- Szkoda, że jesteś medykiem. Pasowałbyś do Konwaliowego Serca. Wyszkoliłeś ją, spędzacie dużo czasu razem i widzę, że bardzo dobrze się dogadujecie - miauknął szczerze Orlilowy Szept.
Bluszczowa Łapa jęknęła, szamocząc ogonem. Czekoladowy kocur na chwilę przerwał konwersację, zmuszony przytrzymać ogon uczennicy. Po chwili zmagań z podłużną częścią ciała, asystent spojrzał na białego wojownika.
- Bardzo ją lubię. Chcę dla niej jak najlepiej, żeby była szczęśliwa. Nic ponadto - miauknął skromnie, szurając nieśmiało łapami po ziemi. - Nie wydawałeś się zachwycony możliwością posiadania dzieci - zmienil temat.
- Ja? J-ja się cieszę, tylko... jestem za młody na ojcostwo - miauknął Orlikowy Szept, chociaż we wnętrzu siebie nie czuł żadnej potrzeby posiadania potomstwa.
<Jeżowa Ścieżko?>
Tak bardzo chciał cofnąć czas i zasłonić Bluszcz własnym ciałem przed pazurami Mniszkowego Kwiatu. Uczennica musiała nauczyć się wielu rzeczy, a zaniżona samoocena wydłużała czas szkolenia. Dodatkowo dzisiejszy atak mógł osłabić morale cynamonki, co nie pomagało w zostaniu wojownikiem.
- Same kłopoty ostatnio z tymi uczniami - powiedziała Zajęcza Stopa, wzdychając ciężko. Zajęła się Bluszczową Łapą, badając jej stan. Przebierała kończynami, z wprawą opiekując się pacjentką.
- Ej, spokojnie, będzie dobrze - rzekł Jeżowa Ścieżka, widząc zatroskany wyraz pyska Orlikowego Szeptu. - Jeśli chcesz zobaczyć się z Konwaliowym Sercem, to poszła do Cętkowanej Łapy. - Zaszurał łapami o ziemię, uśmiechając się lekko. - Słyszałem, że ty i Cętka jesteście razem. Gratuluję. To musi być miłe uczucie, mieć partnerkę.
No tak... Medycy nie mogli starać się o potomstwo ani posiadać drugiej połówki. Smutne takie życie bez możliwości powrotu do legowiska i rozmowy z kotem bądź kotką, która cię zrozumie. Z drugiej strony, ziołomaniacy trzymali się w grupie i spędzali sami ze sobą dużo czasu, co sprzyjało zawiązaniu mocnych i wieloksiężycowych przyjaźni.
- Muszę zostać przy Bluszczowej Łapie. To moja siostra i nie mogę jej teraz zostawić. - Biały położył się blisko cynamonki, uważając, aby nie przygnieść ciałem porozkładanych ziół. Zajęcza Stopa zlustrowała wojownika wzrokiem, pracując dalej. - Widzę, że wieści się szybko rozchodzą - uśmiechnął się lekko Orlikowy Szept.
- Moje gratulacje. Przynajmniej dzieci się urodzą - mruknęła pod nosem Zajęcza Stopa.
- Nie mogę się doczekać, aż zobaczę wasze kocięta. Żłobek jest pusty, ktoś musi go zapełnić - powiedział ożywionym tonem Jeżowa Ścieżka, puszczając oko do białego.
Zaraz... Dzieci?! Że niedługo?! Te małe, ledwo co człapiące kupki futra? Miał pozwolić Cętkowanej Łapie przechodzić ciężką rzecz, jaką jest poród?
- Nooooo, taaaaak... - powiedział, starając się udawać uradowanie. - Kocięta, malutkie, niewinne... Taaak... Kiedyś się doczekasz - wyszczerzył się. - Cętkowana Łapa to nadal uczennica.
- Nikt nie powiedział, że koniecznie musicie starać się o potomstwo teraz. Poczekamy. Wojny nie ma, więc maluchy będą mogły wychowywać się w ciszy i spokoju - mówił Jeżowa Ścieżka uradowany. Czekoladowy rozmarzył się.
- Szkoda, że jesteś medykiem. Pasowałbyś do Konwaliowego Serca. Wyszkoliłeś ją, spędzacie dużo czasu razem i widzę, że bardzo dobrze się dogadujecie - miauknął szczerze Orlilowy Szept.
Bluszczowa Łapa jęknęła, szamocząc ogonem. Czekoladowy kocur na chwilę przerwał konwersację, zmuszony przytrzymać ogon uczennicy. Po chwili zmagań z podłużną częścią ciała, asystent spojrzał na białego wojownika.
- Bardzo ją lubię. Chcę dla niej jak najlepiej, żeby była szczęśliwa. Nic ponadto - miauknął skromnie, szurając nieśmiało łapami po ziemi. - Nie wydawałeś się zachwycony możliwością posiadania dzieci - zmienil temat.
- Ja? J-ja się cieszę, tylko... jestem za młody na ojcostwo - miauknął Orlikowy Szept, chociaż we wnętrzu siebie nie czuł żadnej potrzeby posiadania potomstwa.
<Jeżowa Ścieżko?>
Pora na wykład :>
OdpowiedzUsuń