Z blaskiem w swych małych zielonych oczach patrzyła się w postać ojca, który nauczył ją więcej niż matka w ciągu paru chwil. Jasno określił jej rolę, a ona bez słowa przytakiwała, gdy wymieniał, że nie powinna się jąkać, jak i że miała w przyszłości związać się z kocurem i urodzić kocięta. Niezbyt to rozumiała do końca, ale skoro tata tak mówił, to tak musiało być.
Kocur był bardzo mądry, więc nie rozumiała dlaczego matka ograniczała jej, jak i jej rodzeństwu kontakt z ojcem. Brakowało jej jego obecności, i denerwowało, że musiała się do niego wymknąć.
— N-nie będę się z n-nimi zadawać! O-obiecuję! C-chcę być kimś! — powiedziała starając się nie jąkać, jednak ostatecznie jej to nie wyszło i język jej się plątał jak zwykle — N-nie chce być p-pseudo kotką!
Słysząc obietnice z pyska kociaka, Nastroszone Futro uśmiechnął się i przyciągnął Kawkę bliżej siebie. Łapa rozczochrał jej sierść na głowie, a gdy to czynił z jego pyska rozbrzmiewał radosny mruk.
— No, przynajmniej z ciebie i Makrelka coś będzie, Kawko. Chociaż tyle.
Była szczęśliwa, że udało jej się sprawić, że tata się uśmiechnął. Chciała, aby z pysków jej rodziców nigdy nie schodził uśmiech. Tak bardzo chciała, by spędzali razem w piątkę wspólnie czas. Może uda jej się spełnić kiedyś to marzenie.
Kocię zbliżyło się do łap kocura, przy których już po chwili zwinęło się kłębek. Nastroszony jeszcze przez chwilę raczył umysł córki obowiązkami, jakie będą ją czekać w przyszłości. I gdy w końcu zmęczona słuchaniem ich miała zasnąć, kocur polecił jej wrócić do matki, gdyż z kociarni rozbrzmiał głos Błotnistej Plamy nawołujący kociaka.
— Pamiętaj, nie mów matce, że u mnie byłaś. No, już. Zmykaj.
Posłusznie skierowała się z legowiska wojowników, starając się niezauważenie przebiec na drugą stronę, by wyglądało, że znalazła się w całkowicie innym miejscu. Była zbyt mała zrozumieć, że przecież doświadczeni wojownicy raz dwa wyczują jej zapach i to, że prowadził do ostoi wojowników. Czekoladowa kotka nie zaprzątała sobie jednak tym głowy, dostrzegając półdługowłose kocię, niemal od razu pochwyciła ją za kark, znikając we wnętrzu kociarni. O nic nie wypytywała córki, od razu w ciszy przystąpiła do wykonywania jej nastroszonej sierści.
Od tamtej pory Kawka często wymykała się do ojca, chcąc by jej opowiadał więcej rzeczy o świecie.
***
Czuła się bardzo źle. Zawiodła oboje swoich rodziców, a przede wszystkim ojca. Starała się dotrzymać obietnicy, że nie będzie rozmawiać z żadną z kotek, które pogardzały jej ojcem, a tu proszę — jedna z nich, Sroczy Lot została jej mentorką. Nie mogła więc ograniczyć z nią kontaktu, jeśli chciała zostać wojowniczką. A musiała nią zostać.
Zazdrościła swojej siostrze, że ona otrzymała tę lepszą ciocie na mentorkę, Mglistą Zatokę, będąca siostrą Nastroszonego Futra. Tak bardzo chciała, by to ją niebieska uczyła, a nie czarno-biała.
— T-tato, może mógłbyś poprosić Daliową Gwiazdę o zmianę mojego mentora? Proszę... J-ja nie chcę żeby Sroczy Lot mnie uczyła! — załkała, miała nadzieję, że ojciec coś z tym zrobić, nie pozwalając, aby spędzała czas z ciotką, z którą powinna mieć zerowy kontakt.
Nie mogła znieść spojrzenia ojca, którym ją obdarował w czasie jej mianowania na ucznia, jak i również w tej chwili. Ponownie położyła po sobie uszy, licząc na to, że kocur coś zaradzi na błąd liderki, w końcu Kawka w niczym nie zawiniła. Ona tylko chciała mieć szczęśliwą rodzinę.
<TATĘ?>
coś nie pykło ze zmianą mentorki, skaziła ci córkę, ale ty jeszcze o tym nie wiesz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz