Nie mogła w to uwierzyć. Pszczółka była w ciąży. Jakiś plugawy kocur ją tknął i tak okropnie skrzywdził. Czuła przeogromną złość, która w niej szalała niczym gradowa burza. Obiecała ją chronić. Obiecała, że jeżeli jakikolwiek typ ją chociażby dotknie, straci swoje nędzne życie. Zawiodła. Zawiodła ją. Czuła się tak okropnie źle. Nie była przy niej, gdy to się stało. Pewnie walczyła, płakała, a ona w tym czasie była na treningu ze swoją uczennicą. Była najgorszą przyjaciółką. A żeby tego było mało, Kawcze Serce zjawiła się tuż obok, rzucając nieświadomie słowa, które wywołały w niej natychmiastową reakcję.
— Ona nie jest szczęśliwa! — zasyczała, mierząc ją ostrym spojrzeniem. — Byłabyś szczęśliwa, gdyby jakiś kocur cię zgwałcił?! O nie... Ja tego tak nie zostawię. Dowiem się kto to — i nie zamierzając siedzieć bezczynnie skierowała swoje kroki do żłobka.
Pszczela Duma leżała i rzeczywiście wyglądała na szczęśliwą, lecz widok Makowego Pola sprawił, że spięła się, obawiając tego co zaraz nastanie. I słusznie, że się bała, ponieważ srebrna niosła ze sobą powiew śmierci tak doskonale wyczuwalny, że aż przerażał.
— Powiedz kto to. Powiedz, a obiecuję, że zgotuje mu taką śmierć, że pożałuje, że cię skrzywdził — zwróciła się do szylkretki, która zdumiona spojrzała na nią z niepokojem wymalowanym w oczach.
— Mak... Nie... T-to nie tak... — tłumaczyła się, ale ona wiedziała lepiej.
Na pewno była zastraszona. Chroniła swojego oprawcę, co nie mieściło jej się w głowie. Szybko skróciła między nimi dystans, ignorując nawoływania Kawczego Serca, która za nią tu przyszła. Stanęła z Pszczółką pysk w pysk, pokazując jej, że nie zamierzała odpuszczać.
— Nie tak? Czy ty siebie słyszysz?! Będziesz mieć kocięta! Nie powinnaś mu odpuszczać, bo poczuje się bezkarny! Zasługuję na najgorsze tortu... — nie dokończyła, ponieważ przyszła królowa szybko się wtrąciła.
— Będziemy mieć kocięta! My! — Kocica dotknęła jej piersi, a w jej oczach pojawiły się nagle łzy. — Zrobiłam to dla nas, Mak.
Zamrugała zaskoczona, nie wierząc w to co słyszy. Jak to dla nich. Jej pysk otworzył się w szoku, pierwszy raz nie mogąc wykrztusić z siebie żadnego słowa. Pszczela Duma widząc, że miała idealny moment na wytłumaczenie swojego postępowania, kontynuowała.
— Mak... J-ja... Ja cię kocham. Zawsze kochałam. A ty... Ty tego nie dostrzegałaś... Chciałam ci powiedzieć, ale... Ale bałam się twojej reakcji. Sądziłam, że kocięta to zmienią. Że spojrzysz na mnie inaczej. Że założymy rodzinę — z każdym wypowiadanym słowem spływały jej po pysku łzy. W końcu się przemogła. W końcu wyznała prawdę odnośnie swoich uczuć do Makowego Pola.
Srebrna wpatrywała się w przyjaciółkę czując jak przez jej ciało przebiega dreszcz. Czyli to co mówiła Kawcze Serce... Plotki... Każdy to dostrzegał, lecz nie ona? Sądziła, że Pszczółka nigdy nie zapałałaby do niej żadnym uczuciem. W końcu... przyjaźniły się od dziecka. Miłość nie szła z tym w parzę. A może jednak? Czyżby się myliła?
— Pszczółko... — zaczęła, ale nie dokończyła zdania. Nie miała pojęcia co jej powiedzieć. Nie tego się spodziewała.
Szylkretka spuściła głowę, oczekując najpewniej na odrzucenie. Zostałaby wtedy sama z dziećmi. Zniszczyła ich przyjaźń. Na zawsze.
Kawcze Serce stała w ciszy, przyglądając się tej scenie, bojąc się nawet odetchnąć. Dopiero Makowe Pole przerwała napięcie unoszące się w powietrzu, obejmując przyjaciółkę, która wybuchła szlochem. Jednak nie takim rozgoryczonym, pełnym smutku, a pełnym ulgi i szczęścia.
— Nie potrzebuję kociąt by cię docenić... Twoja przyjaźń wiele dla mnie znaczy... Ja... Przepraszam Pszczółko, że byłam taka ślepa. Słyszałam plotki, ale nie sądziłam, że się z nimi zgadzasz — powiedziała czując jak poczucie winy zaczyna ją przygniatać. To przez nią Pszczółka postanowiła przespać się z jakimś kocurem, aby ją w końcu zauważyła. Teraz jej dziwne zachowanie, ostatnia ucieczka w śnieżyce, kłótnia z Cedr, te kojące muśnięcia językiem po głowie, nabierały sensu. Zdawało się jakby wszyscy o tym wiedzieli oprócz niej.
— Ja... Ja bałam się, że mnie odrzucisz — wyszeptała.
— Nigdy bym cię nie odrzuciła.
Pszczela Duma spojrzała jej w oczy. W te piękne zielone oczy. Przeniosła je zaraz na pysk, by nieśmiało zrobić to o czym śniła przez te wszystkie księżyce. Pocałowała nieśmiało srebrną, która nie uciekła z krzykiem, nie zaczęła jej wyzywać, a jedynie otuliła ogonem, wpatrując się w nią z niespotykaną dotąd łagodnością.
— Czyli... My... — miauknęła niepewnie przyszła królowa.
— Tak — Makowe Pole potwierdziła, kiwając głową.
I tak oto, po wielu księżycach spełniło się marzenie Pszczółki. I chociaż Makowe Pole wydawała się spokojna, tak w jej wnętrzu kotłowało się od wielu myśli. Była tym nieco przytłoczona, a także zaskoczona. Na dodatek gniew na ojca kociąt wcale nie zniknął. Nie chciała jednak straszyć kotki, więc gdy ta się uspokoiła, dopiero wtedy zadała pytanie o to kto pomógł jej zaciążyć.
Pszczółka niepewnie zerknęła na nią, a potem przeniosła wzrok na Kawcze Serce, o której obie zapomniały.
— T-twój brat...
Te dwa słowa sprawiły, że krew odeszła jej z pyska. Jagodowy Gąszcz. Ta irytująca jednostka, którą chciała ubić już dawno temu. On... ośmielił się ją tknąć. Pszczółkę... Jej pysk zmienił się w kamień, co było jasnym sygnałem dla szylkretki, że nie zamierzała tak tego zostawiać.
— Mak... Proszę. Chciałam, aby nasze dzieci miały coś z twojej krwi. Nie chciałam cię skrzywdzić. T-to nie zdrada. J-ja... ja byłam zdesperowana, a on...
— A on to wykorzystał. — Wbiła pazury w ziemię. — Pewnie dlatego tak się tobą interesuje i za tobą lata.
— Nie rozumie, że zrobiłam to dla ciebie. On liczy na to, że będzie mógł wychować te dzieci... Nie słucha mnie... — tłumaczyła się Pszczółka.
— Porozmawiam z nim. Jak siostra z bratem. Zostawi cię w spokoju. Na zawsze — zapewniła, podnosząc się na łapy. Rzuciła jeszcze spojrzenie w kierunku Pszczółki, po czym niepewnie polizała ją w policzek. Dziwnie się czuła z tym, że to zrobiła. Nie przywykła do całowania kogokolwiek. To przyjaciółka była zawsze tą, która inicjowała takie kontakty, a nie ona.
Kiedy wyszła ze żłobka, odetchnęła rześkim powietrzem. Nie odwracając się za siebie, zwróciła się do Kawczego Serca.
— Znajdź mojego brata. Przyprowadź go nad rzekę. Powiedz, że mam z nim do pogadania i nikomu nie mów, że tam idziemy. Najlepiej... Aby nikt nie wiedział o naszym spotkaniu. Mogę na ciebie liczyć? — Dopiero teraz jej wzrok spoczął na czarno-białej.
W jej oczach widniała zapowiedź śmierci.
<Kawko?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz